Nasz wywiad. Paweł Nowacki, współautor filmu "Media III RP" o tym jak powstały największe media i kto naprawdę rządzi w TVP

Paweł Nowacki. Fot. wPolityce.pl
Paweł Nowacki. Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Skąd pomysł na film o mediach III RP? Czy to w ogóle ważny temat? Jak media wpływają na nasze życie publiczne? Dlaczego to ważne?

 

PAWEŁ NOWACKI (Współautor, wraz z Krzysztofem Nowakiem, filmu "Media III RP". W latach 70, współtwórca II obiegu medialnego, działacz opozycji, dziennikarz, publicysta): Pomysł na Film „Krótka historia mediów III RP" powstał niejako przy okazji innego projektu. Otóż dawno, dawno temu (śmiech) pierwszy szef TVP Historia przede mną i Krzysztofem Nowakiem postawił ciekawe zadanie. Zapytał czy nie podjęlibyśmy się opisu, przede wszystkim za pomocą archiwów telewizyjnych, historii III RP. Zgodziliśmy się, bo to pasjonujące wyzwanie. W sumie powstało 14 odcinków opisujących tego co się działo po 1989 roku. Ale nie tylko, bo sięgaliśmy znacznie głębiej. Prawdziwy początek odrodzonej Polski to wybór Karola Wojtyła na papieża i późniejszy nieco przyjazd Jana Pawła II do kraju. Wtedy się wszystko zaczęło.

 

Czternaście odcinków – to już poważny serial. Był gdzieś pokazywany?

Tak – w TVP Historia, w 2009 roku. Ale tylko 11 odcinków, bez trzech opisujących lata ostatnie.

Właśnie w trakcie pracy nad tym serialem dokumentalnym powstał pomysł zrobienia osobnego projektu, poświęconego wyłącznie mediom. Bowiem w trakcie pracy okazało się, że media odgrywały kluczową rolę w procesie tak zwanej transformacji ustrojowej. Były głównym instrumentem w tym procesie.

 

Czyim instrumentem?

Tych, którzy zdecydowali iż w 1989 roku trzeba przeprowadzić transformację. A więc tych, którzy uznali, że trzeba się dogadać z komunistami by zbudować nową rzeczywistość postkomunistyczną.

 

Ale wtedy były głównie media komunistyczne.

Tak. Ale z wyjątkami. W ramach kontraktu „Okrągłego Stołu" Lech Wałęsa nominował Adama Michnika na redaktora naczelnego gazety, która miała być dziennikiem całej opozycji. Za chwile okazało się jednak, że to już nie jest gazeta całej opozycji. Okazało się, że to jest gazeta Adama Michnika i jego przyjaciół, jego środowiska.

Kiedy chwilę później ten sam Lech Wałęsa mianował z kolei Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność", to nagle okazało się, że to jest „nominacja polityczna", że to koterie polityczne rozdają stanowiska w mediach. To jest początek nowych mediów. I to w tym naszym filmie bardzo dokładnie i precyzyjnie pokazujemy. Opowiada o tej historii między innymi Rafał Ziemkiewicz. Zauważa, że wtedy właśnie, w tym momencie, uruchomiono mechanizm nazywania jednych politrukami, reżimowymi dziennikarzami a innych dziennikarzami niezależnymi, choćby pochodzili z dokładnie takiej samej nominacji.

 

Bardzo ciekawe, bo to tak dokładnie działa do dzisiaj. Radykalnie prorządowy i wyraziście lewicowy Tomasz Lis jest niezależny, konserwatywny Jan Pospieszalski – reżimowy.

Dokładnie tak. To niemal nieprawdopodobne, ale gdy sięga się wstecz do źródeł, widać, że wszystkie te używane do dzisiaj kalki mają swój początek w 1989 roku. Widać, że ten sam język co wtedy opisuje nam rzeczywistość medialną.

 

Kto jeszcze oprócz Rafała Ziemkiewicza wypowiada się w filmie?

Między innymi Piotr Semka, Piotr Zaremba, którzy to wszystko obserwowali z bliska, gdyż zaczynali pracę dziennikarską niemal równolegle z narodzinami III RP. Rys historyczny kreśli Piotr Legutko, a Piotr Gontarczyk przywołuje źródła dotyczące jeszcze wcześniejszego okresu.  Z jednej strony przywołuje tworzenie się mediów drugiego obiegu, a więc pozostających poza pierwszym, oficjalnym i objętym cenzurą. Z drugiej zaś przywołuje początki karier medialnych, przypadające właśnie na ten okres, postaci takich jak Aleksander Kwaśniewski czy  Piotr Aleksandrowicz. Wszyscy oni, wedle źródeł w Instytucie Pamięci Narodowej, to ewidencjonowane kontakty operacyjne.

 

Lustracji dziennikarzy nigdy nie było.

Tak i zmaganie się z tym tematem, całkowicie właściwie przegrana walka o lustrację wśród dziennikarzy, to ważny nurt opowieści zawartej w naszym filmie. Staramy się dociec dlaczego jej nie można było przeprowadzić, dlaczego tak potężne siły przeciw temu występowały. I dlaczego teraz nie chcą zgodzić się na emisję tego filmu, zrobionego i wyprodukowanego dla I Programu Telewizji Polskiej w 2009 roku. Żaden z dyrektorów tej anteny po powstaniu filmu nie zdecydował się go wyemitować.

 

Przyczyna? Dotknięte zbyt poważne interesy?

Wydaje się, że tak. Najpierw nie mógł być pokazany ze względu na nieformalny sojusz SLD-PiS wokół mediów publicznych. A teraz to już w ogóle bez szans bo naruszyłby wszelkie możliwe interesy.

 

To ciekawe, że gdzie byśmy nie spojrzeli głębiej w obszarze mediów, gdzie byśmy nie podrapali, wszędzie nam wychodzą służby specjalne, te peerelowskie i te późniejsze, będące ich kontynuacją. Na ile służby specjalne współkształtowały nasz ład medialny?

W ogromnym. Znowu się nieco cofnę w czasie. Jest w naszym filmie scena w której w roku 1989 Jerzy Urban mówi, że on rozumie, że teraz nowe siły polityczne biorą odpowiedzialność za media w Polsce. Mówił, że kończy swoją misję jako szef Radiokomitetu i przekazuje pałeczkę Andrzejowi Drawiczowi.

 

Czyli nowemu człowiekowi wskazanemu przez „Solidarność"?

Tak, ale jest mały problem. Andrzej Drawicz był rejestrowany, wedle źródeł IPN, jako tajny współpracownik SB, podajemy jego pseudonimy. W tym samym czasie na funkcję zastępcy Andrzeja Drawicza powołany zostaje Lew Rywin, wcześniej funkcjonariusz w komunistycznej Telewizji Polskiej. Znający tę instytucję od podszewki, doskonale się w niej poruszający, ogrywający wszystkich nowych w TVP bez problemu. Kontakty oby, i Drawicza i Rywina, ze służbami specjalnymi PRL były oczywiste. Szefem „Wiadomości" zostaje Jacek Snopkiewicz.

Na tym właśnie polega cały problem. Że nawet wtedy kiedy Jerzy Urban przekazuje pałeczkę rzekomo nowym siłom politycznym, to to nie są do końca nowe siły. Gdyby spojrzeć jak dalece postaci, które wtedy otrzymały w mediach w ten sposób władzę, nadal decydują o ich kształcie, to jest to niezwykle smutne deja vu.

 

W międzyczasie powstawały jednak media komercyjne, dostawały koncesje radiowe czy telewizyjne.

Niezwykle celnie opisuje to w filmie Rafał Ziemkiewicz. Pokazuje przypadki wejścia w eter radiowy trzech nadawców do dziś dominujących na rynku – RFM, Zetki i ESKI. Wszystkie one otrzymały zezwolenie na działalność zanim jeszcze powstała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Dzięki temu miały nieprawdopodobną premię wejściową.

 

Jak to dokładnie wyglądało?

Wszystko działo się na dziko, decydowały wpływy nieformalne. Zezwolenie na nadawanie dla Radia Zet zdobyto w ten sposób, że Andrzej Wojciechowski szedł z Adamem Michnikiem do ówczesnego ministra łączności i otrzymywali tymczasowe zezwolenie na nadawanie z nadajnika, który nadawał na festynie z okazji rocznicy „Gazety Wyborczej". I tak szło.

Cały zestaw tych wszystkich informacji, złożony w trzy odcinki po 30 minut każdy, jest porażający i nie ukrywam – to dość smutna opowieść. Choć i pasjonująca.

 

A co z prasą?

Opisujemy to także dokładnie. Pokazujemy tytuły, jak „Czas Krakowski" czy „Życie", które usiłowały przeciwstawić się temu systemowi, powstawały poza nim i bez zgody Adama.

Bo nie dostawały reklam? Wielu czytelników nie jest świadomych, że oprócz bariery koncesyjnej wejścia na rynek w przypadku mediów elektronicznych, także media prasowe mogą być szykanowane. Choćby odmową reklam, co spotkało wiele tytułów oskarżonych o „skrzywienie konserwatywne". Tymczasem tytuły uznawane za prawomyślne, dostawały także płynącą szerokim strumieniem reklamę rządową i firm państwowych.

Dokładnie. Tu warto wspomnieć, że jednym z niezwykłych narratorów jest Cezary Michalski, który w 2009 roku gotów był gotowy powiedzieć bardzo wiele rzeczy Krzysztofowi Nowakowi. Na przykład tezę, że przemiana ustrojowa mediów w Polsce polegała na tym, że hektary wysokopłatnej reklamy były dawane w zamian za hektary publicystyki osłaniającej transformację systemową według modelu Mazowieckiego, Balcerowicza a potem rządów SLD. Michalski w tym czasie w szczegółach opisał dlaczego „Czas Krakowski" nie był w stanie utrzymać się na rynku, chociaż miał ¾ rynku czytelniczego. Dlaczego nie szły za tym niemal żadne reklamy.

 

Dziś by to powtórzył?

Nie wiem.

 

Na ile ten powstały w ten sposób system medialny, tak dramatycznie nie reprezentatywny, wpływa na wybory dokonywane przez ludzi? Na wyniki głosowań?

Teza o tym, że to media są w stanie dostarczyć ludziom informacji na podstawie których ludzie budują sobie osąd o rzeczywistości, jest stale obecna w tym filmie. Powtarza ją Bronisław Wildstein, powtarza Barbara Fedyszak-Radziejowska, powtarza Piotr Legutko. Bo ludzie na co dzień zajmują się czymś innym, pracują ciężko, mają domowe sprawy. I tylko wyłącznie na podstawie tego co dostarczają im media mogą sobie wyrobić osąd dlaczego pójdę głosować i na kogo będę głosował. Nie ma innej możliwości. W tym sensie wolny dziennikarz i wolne media są emanacją podstawowego prawa obywatelskiego do informacji. Dziennikarze to powszechne i podstawowe prawo ludzkie realizują.

 

Cóż więc powinniśmy robić dzisiaj, kiedy ten przechył jest tak potężny? Równowaga tak ogromna?

Nie ma innego wyjścia jak budowanie własnych mediów. Silnych, mocnych  portali internetowych, gazet, czego tylko można. To już wiemy. Inaczej polska demokracja będzie chora. Trzeba też walczyć o to by media publiczne nie były własnością jednego tylko środowiska twórczego, jak jest teraz.

Nic jednak nie wskazuje by te środowiska zrezygnowały z dążeń do monopolizacji przekazu medialnego. Obiecywano przecież, że naziemna telewizja cyfrowa pozwoli nadawać każdemu, kto tylko chce. I co? I nic. Znowu najlepsze miejsca na pierwszych multipleksach dostali sami swoi. Obiecywano, że jak tylko wojsko zwolni częstotliwości radiowe, to każdy kto chce będzie mógł założyć radio. I co? I nic. Nawet koncesje na malutkie radyjka dostają sami swoim.

Nie ma więc wyjścia. Musimy zbudować własny II obieg.

 

Pokazuje pan filmy na pokazach autorskich, znowu w II obiegu, tym nowym. A przecież to pan zakładał podziemny ruch wydawniczy w PRL. I to w latach 70., kiedy nie było jeszcze "Solidarności", kiedy wymagało to prawdziwego bohaterstwa.

Rzeczywiście zdarzyło mi się być blisko trójki ludzi, która sformułowała konieczność zbudowania mediów poza zasięgiem cenzury. Zdarzyło się to na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w latach 1974-1975. Te osoby to Piotr Jegliński, nieżyjący już, zginął w tragedii smoleńskiej Janusz Krupski i Bogdan Borusewicz. W pewien sposób to niezwykła historia trzech kumpli. Piotr Jegliński wyjechał na Zachód i postarał się by pierwszy powielacz przyjechał do kraju, kupił go za własne, zarobione tam pieniądze. Krupski został w Polsce, powielacz przyjął i na tej maszynie drukowaliśmy pierwsze rzeczy. I Bogdan Borusewicz, który wówczas kończył studia na KUL i robił dużo oraz zdecydowanie by przerwać kłamstwo.

A potem Piotr Jegliński, na początku lat 90. wydawał w Polsce tygodnik "Spotkania", który dokładnie z takich samych powodów jak wiele innych mediów, został zaduszony brakiem reklam, pomimo powodzenia czytelniczego. Po tym Piotr Jegliński wycofał się z mediów, działa w zupełnie innej branży.

Pozostaje jeszcze Bogdan Borusewicz, wtedy człowiek niezwykle odważny, działający na rzecz wolnych mediów. Dzisiaj niestety, to smutna historia, dokładnie współdziała z tymi, którzy doprowadzają do jak najbardziej ograniczonej możliwości wyrażania prawdy o tym co się w Polsce dzieje.

 

Gdzie można film "Media III RP" zobaczyć?

Tylko na pokazach autorskich, niestety. Najbliższy, już dzisiaj, w Poznaniu.

 

Nie możecie go wydać na płycie DVD?

Nie. Prawa do filmu na Telewizja Polska.

 

Ale to oznacza, że nie pokaże go przez długie lata?

Cóż mogę odpowiedzieć... Niestety, chyba tak. Tym serdeczniej zapraszam na pokazy. Pierwszy odbył się już w Warszawie i poprowadziła go niezwykle ciekawie dziennikarka "Gazety Polskiej" Dorota Kania, za co jej dziękuję. Kolejny pokaz - dziś w Poznaniu.

 

Na pokaz autorski w Poznaniu zaprasza Klub CHRISTIANITAS

wtorek 07 czerwca 2011 g. 20.00

w sali domu parafialnego ul. Rynek Wildecki 4

po projekcji dyskusja z udziałem twórców filmu oraz Marka Jurka byłego przewodniczącego KRRiT, dziś lidera Prawicy Rzeczypospolitej, Macieja Pawlickiego reżysera i producenta telewizyjnego Pawła Milcarka, Christianitas

wu-ka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych