Z wszystkimi nowościami jest podobnie: na początek wyśmiewanie i zwalczane jednocześnie, potem cisza, złowroga cisza, a na koniec uznanie, że to przecież oczywista oczywistość, że jest tak jak ma być. Z mediami społecznościowymi jest podobnie, zanim staną się "mediami przyszłości", muszą sobie tę pozycję wywalczyć.
W bardzo ciekawej analizie w najnowszym "Uważam Rze" zatytułowanej "Wirtualna kampania i tradycyjne media" Eryk Mistewicz stawia kilka istotnych tez dotyczących przemiany na rynku mediów, zmieniających się relacji między politykami a mediami, wylicza też przykłady świadczące o tym, że media tradycyjne bronią się i bronić będą przed mediami społecznościowymi.
Na Twitterze napisał też o najnowszych pomysłach realizowanych dziś we Francji: dziennikarze TF1, pierwszego programu francuskiej telewizji, zwrócili się do CSA, odpowiednika KRRTV, aby instytucja ta zabroniła podawania nazw Twitter i Facebook na antenatch radiowych i telewizyjnych. Mainstream medialny broni się przed otwarciem rynku zarówno więc w Polsce jak i we Francji, traktując informację, której nie jest w stanie technicznie kontrolować, jako konkurencję w "rządzie dusz".
Autor analizy w "Uważam Rze" przytacza zdanie Nicolasa Sarkozy'ego, który ostatnio powiedział do twitterowiczów:
Moja ekipa cały czas śledzi Internet, nie ma już czasu na gazety. Mój »Grand Journal du soir« (wieczorne wiadomości TV, do niedawna wieczorna msza w każdym francuskim domu – przyp. red.) to dziś wy". Coś ważnego powiedział też Barack Obama swoim gestem: podczas wizyty w Europie jedynego wywiadu udzielił polskiemu blogerowi, nie zostawiając najmniejszych szans byłemu korespondentowi TVP w Stanach. Musiało zaboleć.
Mistewicz zauważa, że media z Twitterem mają dziś większy problem niż politycy, którzy czują się tu całkiem swobodnie. Jak pisze:
Politycy ery Twittera nie są już zdani na pośredników informacji, nie muszą akceptować warunków wydawców (...).Nie muszą już słuchać „Wasz prezydent, nasz premier (...) To nie politycy będą najgłośniej protestować wobec rosnącej pozycji serwisów społecznościowych w Internecie, ale media – w przyspieszonym tempie tracące władztwo dusz.
Autor cytuje prof. Yochai Benklera z Uniwersytetu Harvarda:
Dziś nie musicie posiadać dziennika, stacji radiowej czy telewizyjnej ani należeć do partii politycznej, żeby działać w polityce. Przemysłowe korporacje kontrolujące informację w starym modelu komunikacji zostały tej kontroli pozbawione. Zdemokratyzowaliśmy demokrację.
No tak, ale, jak konstatuje Mistewicz, ktoś już przecież wcześniej zainwestował w drogie studia telewizyjne, satelity nadawcze, studia nagraniowe i tłocznie płyt. Zainwestował w drukarnie i systemy nadawcze. I teraz tak bez walki, bez choćby próby wprowadzenia ograniczeń, ma się poddać?
Cały tekst: http://www.uwazamrze.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/114467-eryk-mistewicz-twitter-nie-jest-zagrozeniem-dla-politykow-ale-dla-mediow-tracacych-rzad-dusz-i-kontrole-nad-przekazem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.