Ratując sprzedaż tygodnika naczelny "Wprost" postanowił wprawdzie w najnowszym numerze zawalczyć o czytelnika golizną na okładce i stwierdzeniem, że "ty też zdradzasz", ale w środku wojna ideologiczna idzie na całego.
Może zresztą i dobrze, bo Tomasz Lis porzuca już pozory. Nie udaje, że chodzi mu i jego środowisku o jakiś inny, lepszy, zreformowany czy poprawiony Instytut Pamięci Narodowej. Nie. On jasno przyznaje, że chodzi o likwidację tej niezwykle zasłużonej dla polskiej historii i kultury instytucji.
W swoim tekście Lis stwierdza:
Sejm za chwilę zajmie się wyborem nowego szefa IPN. Powinien jednak zająć się czymś zupełnie innym – likwidacją tej całkowicie zbędnej i szkodliwej instytucji.
Dlaczego? Lis już w drugim zdaniu pośrednio przyznaje, że nie podoba mu się nowy kandydat na szefa Instytutu. Kandydat wybrany według ustawy w całości opracowanej przez rządzącą Platformę. Ale doktor Łukasz Kamiński ma według Lisa wady. Właściwie jedną - nie jest od Michnika:
To Łukasz Kamiński, przez lata współpracownik Janusza Kurtyki. Na prawicowym portalu czytam, że chce on chronić spuściznę Kurtyki. Dzyń, dzyń, dzyń – odzywają się dzwonki alarmowe. Spuściznę? Przez lata za kadencji pana Kurtyki obserwowaliśmy skrajne zideologizowanie tej instytucji, która na własne życzenie wmanewrowała się w sojusz z partią PiS.
To powód pierwszy. Powód drugi, to utrzymanie kłamstwa wokół przeszłości Lecha Wałęsy. Jest ono oczywiste, ale właśnie dlatego tak ważne. Władza narzucania kłamstwa wszystkim wokoło oznacza bowiem władzę orwellowską, władze pożącaną przez każdy niedemokratyczny system. LiS więc pisze, że Wałęsa był "niszczony". Mamy więc nową definicję niszczenia - to mówienie prawdy, także tej niewygodnej. Ot, logika III RP. I Kamińskiemu obrywa się właśnie za to, że nie chce dołączyć do nagonki na Cenckiewicza i Gontarczyka, autorów książki:
Kto od tamtego skandalu odciąć się definitywnie nie potrafi, na żadną posadę szefa IPN nie zasługuje. A pan Kamiński nie potrafi. Co mówi o epoce Kurtyki? „Po przejęciu władzy w IPN przez Kurtykę to był ten sam IPN, choć wiele się zmieniło". Pięknie. Przypomina się hasło wywieszone w 1989 r. na gmachu KC – „Partia ta sama, ale nie taka sama".
Otóż panie doktorze Kamiński – po przejęciu władzy w IPN przez pana Kurtykę zmieniło się wszystko, a instytucja, w której także pan dyrektorował, całkowicie się skompromitowała. Dr Kamiński nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy opublikowanie takiej książki o Wałęsie było błędem. Za to o książce Grossa Kamiński wie, że IPN by jej nie wydał. Tam nie wie, tu wie. Jego prawo, tylko dlaczego ma takie decyzje podejmować za moje i państwa pieniądze?
I tak to się toczy. Człowiek, który bierze udział w piątkowych nagonkach i seansach nienawiści, tak bardzo podobnych do komunistycznej propagandy, poucza innych na czym polega normalny kraj... Człowiek, który niszczy pamięć zasłużonego historyk, ofiary tragedii smoleńskiej, posługuje się pojęciem obrony dobrego imienia. Cóż - na szczęście nie jest w stanie nawet zrozumieć dorobku śp. Janusza Kurtyki.
Ale przejdźmy do istoty zarzutu wobec Instytutu Pamięci Narodowej. Pod koniec Tomasz Lis odsłania, że tak naprawdę irytuje go pojęcie narodu:
Od zawsze drażniła mnie sama nazwa: Instytut Pamięci Narodowej, nie tylko ze względu na jej pretensjonalność. Instytut Pamięci? A niby dlaczego pamięć miałaby być zinstytucjonalizowana? I niby dlaczego miałaby być narodowa? Pamięć Polaków, to rozumiem. Jeden Polak ma taką, drugi inną.
Doradzamy, żeby Lis pomysł podrzucił Amerykanom - u nich w nazwach rozmaitych instytucji aż roi się od słów "national".
A na razie to nam podsuwa Lis pomysł - "skasować IPN".
Polska nie potrzebuje kosztującego grube miliony Ministerstwa Historii i Prawdy. Nie ma takiej roboty IPN, której nie mogłyby wykonać inne instytucje. Historycy z uniwersytetów i z PAN albo niehistorycy, jak mają taką ochotę, niech piszą książki. Prokuratorzy, jeśli jest taka potrzeba, niech wszczynają śledztwa. Od edukacji jest Ministerstwo Edukacji, a od narodowego dziedzictwa – Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa (nawiasem mówiąc, jeszcze jedna grafomańska i pretensjonalna nazwa).
Tak... Trzymając się tego frazowania dodajmy: a od propagandy i całkowitego oderwania od tysięcy książek wydanych przez IPN, od dorobku w obszarach, których inni się boja, od systematycznej pracy nad dokumentowaniem zbrodni komunistycznych i niemieckich w Polsce - od tego wszystkiego jest Tomasz Lis.
A na marginesie - wygląda na to, ze rządzący establishment zamierza wystawić w zamian za propagandowe poparcie kolejny czek premierowi Tuskowi - po akceptacji parytetów, po powrocie do wpływów Unii Wolności, po poparciu dla skrajnie lewicowego postulatu związków partnerskich, czas na likwidację IPN. Podpisze? Dotychczas podpisywał.
wu-ka, źródło: Wprost
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/114442-tomasz-lis-nie-lubi-slowa-narod-chce-likwidacji-ipn-brnie-w-klamstwo-o-bolku-obraza-pamiec-o-sp-januszu-kurtyce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.