Warsztaty Analiz Socjologicznych: Polska w opisie analityka amerykańskiego. Dr George Friedman

PAP
PAP

Polska w opisie analityka amerykańskiego. Dr George Friedman

Z dużym zainteresowaniem przyjeliśmy inicjatywę Igora Janke - dyskusji o relacjach Polsko - Amerykańskich w związku z wizytą Prezydenta Baracka Obamy. Staramy się w miarę na bieżąco śledzić amerykańską politykę. Towarzyszyliśmy kampanii Prezydenckiej w 2008 w ramach projektu Warsztatów i naszych przyjaciół - Ameryka Wybiera2008. Nieraz w żartobliwy sposób stawialiśmy niezwykle ważne i poważne pytania:


Z dużym zaangażowaniem czytamy teksty opisujące relacje Polsko - Amerykańskie i wydaje się nam, że skupiają się one na razie na dwóch głównych aspektach:

- "dyplomatycznym" dosyć kurtuazyjnym żargonie dyplomatów

- wizji, że relacje zostaną oparte na 'łupkach" i wszystko owe 'łupki' przesłonią

Szanujemy wszystkie wypowiedzi, ale jesteśmy świadomi również ich ograniczeń..statusowych

Oznacza to zatem także w dużej mierze reaktywność polskiej polityki na dosyć przypadkowe i nieopisane jeszcze do końca czynniki zewnętrzne. Pokolenie "Solidarności "i elit post PZPRowskich nie jest chyba wstanie wykrzesać żadnej wizji długofalowych relacji Polsko - Amerykańskich. To brzmi trochę jak staropolskie... "Kochajmy się"

Zasmuca także postawa Ministra Radka Sikorskiego, który przypomina bardziej "premiera' z "Autora Widmo" (The Ghost Writer) w reżyserii Romana Polańskiego niż polityka z samodzielną i z długofalową wizją. Minister wpisuje się w "elitę" Polski okresu postkomunistycznego - i to w momencie, gdy Polska epoka postkomunistyczna kończy swój żywot.

Po 22 latach od 1989 roku Polska gwałtownie wchodzi w nową dramatyczną rzeczywistość, a paliwo polityki postkomunizmu w świetle geopolitycznych zmian dramatycznie szybko się wyczerpuje, koniec przyśpiesza również morderczy klincz PO i PIS...

My patrzymy na sferę publiczną i politykę oczami dzisiejszych 20 i 30 latków. Staramy się zatem patrzeć dalej i uciekać do przodu. Wiemy, że mamy niewielki wpływ na teraźniejszość (choć cieszy nas każdy wpływ - jak chociażby to, że dostrzeżono kwestię potrzeby pogłębienia relacji z Turcją i uczenia się od Turcji, czy też kwestie związane z "Solidarnością" przy okazji filmu Komisji Europejskiej o przemianach 1989 roku, itd.).

Mamy także świadomość, że w niedalekiej przyszłości to my będziemy odpowiadać za jakość polskiej i współodpowiadać z naszymi rówieśnikami ze wschodu i zachodu za jakość europejskiej polityki.

Myśląc jednak o tym jak patrzy i widzi Nas Ameryka dzisiaj postanowiliśmy sięgnąć do opisu Polski i wizji jej polityki autorstwa Dr George Friedmana dostępnej w internecie na stronach STRATFOR. Wizji niezwykle aktualnej bo opublikowanej 3 grudnia 2010 roku.

Naszym zdaniem raport zawiera wiele uogólnień i stereotypów - pokazuje jednak, że czy Nam się to podoba czy nie - realnie funkcjonują one w Ameryce. Ponadto na pewno był on pisany przez osobę, która stara się opisać także kulturowe zakorzenienie Polaków.

Zespół Warsztatów Analiz Socjologicznych & Aleksander Z. Zioło

Raport przetłumaczył Mieczysław Jodkowski, członek zespołu Warsztatów

P.S. Do zobaczenia Panie Dr Andrew Michta;)

Geopolityczna Podróż, Część 7: Polska

3. Grudnia, 2010 | 1227 GMT

STRATFOR

Nota redaktorska: To siódma odsłona cyklu reportaży doktora Friedmana powstałych podczas podróży do Turcji, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy oraz Polski, zawierających obserwacje dotyczące geopolitycznych uwarunkowań każdego z odwiedzonych krajów. W następnej odsłonie cykl zakończony zostanie podsumowaniem refleksji z całej podróży oraz nakreśleniem możliwości działania dla Stanów Zjednoczonych.

Autor George Friedman

By zrozumieć Polskę należy rozumieć Fryderyka Chopina. Posłuchajcie najpierw Poloneza, a następnie Etiudy Rewolucyjnej. Opowiadają one o nadziei, rozpaczy oraz furii. Polonez w sposób nadzwyczajny wydobywa esencję narodowego bytu. Etiuda Rewolucyjna, napisana w następstwie Powstania roku 1830 stłumionego przez rosyjskie wojska, przepełniona jest zarówno gniewem, jak i utraconą nadzieją. W swych dziennikach Chopin oskarża Boga o dopuszczenie do narodowej katastrofy, przeklina Rosjan oraz potępia Francuzów za nie udzielenie pomocy Warszawie. Po tych wydarzeniach Chopin nigdy nie powrócił do Polski, lecz Ojczyzna na zawsze pozostała w jego myślach.

W 1918 roku Polska wreszcie stała się niepodległym krajem. Premierem wybranym do reprezentowania kraju w Wersalu został Ignacy Paderewski – pianista, jeden z najlepszych interpretatorów Chopina. Na konferencji do państwa polskiego przyłączono Wielkopolskę, a Paderewski pomógł stworzyć kształt Polski międzywojennej. Gdańsk (niem. Danzig) stał się powodem największej polskiej katastrofy, gdy Niemcy i Związek Sowiecki połączyły siły w celu podbicia Polski, a Gdańsk stał się ku temu pretekstem.

Historia Tragedii i Wielkości

Dla Polaków historia zawsze wiąże się ze zdradą, często ze strony Francuzów. Nawet gdyby Francja (oraz Zjednoczone Królestwo) postanowiły wypełnić swoje zobowiązania wobec Polski, okazałyby się one niemożliwe do spełnienia. Kraj upadł w niespełna tydzień; nikt nie byłby w stanie pomóc w takiej sytuacji (dalsze działania agresorów sprowadzały się do wykańczania rozbitych sił polskich).

Prowadzenie wojny wymaga czasu, a Polacy nad wojnę zawsze przedkładali romantyczne gesty. Kawaleryjskie szarże na niemieckie czołgi, choć nieefektywne z militarnego punktu widzenia, były wydarzeniem o doniosłej symbolice. Wspaniałość polskiego oporu pozostaje świadectwem ludzkiej wielkości. Pomimo pewnej przegranej, toczyli walkę dalej niczym artysta pracujący nad dziełem sztuki. Była to dla nich szkoła daremności. Posłuchajcie uważnie Chopina: odwaga, sztuka oraz daremność są blisko związane z Polską. Polacy oczekują zdrady, przegranej, podbicia. Dumę czerpią ze zdolności do zachowania człowieczeństwa w obliczu katastrofy.

Myślę, że Chopin może być rozumiany również w kategoriach geopolitycznych. Zwróćcie uwagę na położenie Polski. Rozciąga się na Nizinie Środkowoeuropejskiej, co sprawia, że zarówno wschodnia jak i zachodnia granica państwa nie jest chroniona, ani nawet wytyczona przez jakiekolwiek bariery geograficzne. Polska na wschodzie graniczy z Rosją, która od roku 1830 urasta do siły olbrzymiego mocarstwa. Na zachodzie zaś sąsiaduje z Prusami, a od roku 1871 z Niemcami. Na południe, do roku 1918, znajdowało się Imperium Habsburskie. W starciu z tak potężnymi siłami na nic zdały się ogromne pokłady odwagi oraz mądrości.

Polska nie jest panem swego losu, ani kapitanem swojej duszy. Żyje i umiera z woli innych. Niewiele można zrobić w sytuacji gdy Niemcy i Rosjanie łączą siły lub postanawiają wykorzystać Polskę jako pole bitwy. Można co najwyżej liczyć na ratunek oddalonych mocarstw. To niedopuszczalne. Nie powinno się stawiać  na cudzą pomoc, jeśli w pierwszej kolejności nie pomoże się samemu sobie. W głębi duszy Chopin o tym wiedział.. Uważam, że czuł dumę z nieuchronnie nadciągającej katastrofy.

Ivan Morris napisał książkę pod tytułem "The Nobility of Failure" (Szlachetność porażki). Dotyczy ona Japonii, lecz jej tytuł przypomina mi Polskę, Chopina oraz Paderewskiego. Piszę to bez ironii – Polacy byli świetni w przegrywaniu. Należy jednak pamiętać, że Polska historia nie zawsze przepełniona była szlachetnymi porażkami. Jej przyszły los również nie jest skazany na podobne niepowodzenia. Przed pojawieniem się Imperium Rosyjskiego, przed osiągnieciem przez Habsburgów dominacji w południowo-wschodniej Europie oraz przed urośnięciem Prus w siłę, Polska była jedną z europejskich potęg – Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Gdy Niemcy są podzieone, Rosja słaba, a Austria zagrożona przez Imperium Ottomańskie, wtedy Polska wychodzi z roli ofiary. Polacy mają to w pamięci i nieustannie odwołują się do dawnej świetności swego kraju. Nie jest jednak do końca jasne czy zdają sobie sprawę z czynników, które umożliwiły osiągniecie dawnej potęgi, czemu została im odebrana oraz czemu nie wierzą w możliwość ponownego urośnięcia w siłę. Polacy mają świadomość, że niegdyś władali terenami Niziny Środkowoeuropejskiej. Jednocześnie przekonani są, że to się już nigdy nie powtórzy.

Obecnie Polacy pragną ucieczki od przeszłości. Chcą odejść od tragicznej wymowy Chopina, która nie obroniła ich rodzin przed Nazistami i Komunistami, oraz porzucić wydumane marzenia o wielkości, które są po prostu nieprzystające do realiów. Polska była chwilową potegą, gdy nie było Niemiec czy Rosji. Mogłoby się wydawać, że te czasy już minęły, choć moim zdaniem taki pogląd wynika raczej z braku wyobraźni..

Polska, Rosja i Europa

Polska, podobnie jak reszta państw Europy Środkowej, postrzega Unię Europejską jako rozwiązanie strategicznego problemu wynikającego z położenia geopolitycznego. Członkowstwo w Unii rozwiązało problem zagrożenia ze strony Niemiec. Współistnienie obu krajów w obszernej strukturze instytucjonalnej eliminuje zagrożenie, które dawniej stanowiły wobec siebie. Polacy uważają również, że Rosja jest słabsza niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, nie stanowi więc zagrożenia. Jak to ujął w rozmowie ze mną jeden z przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zarówno Ukraina jak i Białoruś nie są państwami satelickimi Rosji, powinny być raczej postrzegane jako bufory. Co się tyczy zagrożenia ze strony dawnych Austro-Węgier, przestało ono istnieć wraz z rozpadem imperium na szereg słabych państw, które nie są w stanie zagrozić Polsce.

Mając na uwadze powyższe uwarunkowania, wielu Polaków uważa, że niebezpieczeństwa wynikające z życia na terenach Niziny Środkowoeuropejskiej zostały zażegnane. Zauważam dwie wady w tym sposobie myślenia. Po pierwsze, co zostało wspomiane w moich poprzednich esejach z tego cyklu, Niemcy są w fazie przewartościowywania swojej roli w ramach Unii Europejskiej. Nie wynika to z woli niemieckich przywódców; tamtejsze elity świata finansów i polityki są głęboko przywiązane do idei Unii Europejskiej. Lecz podobnie jak w przypadku reszty świata po roku 2008, ich pole manewru zostało znacznie ograniczone. Opinia publiczna podejrzliwie podchodzi do wielu pakietów pomocowych, które rząd niemiecki przyznał lub zamierza przyznać w następnych latach. W słowach Angeli Merkel – Niemcy nie będą pracować do 67 roku życia, by Grecy mogli przechodzić na emeryturę w wieku 58 lat.

Z niemieckiej perspektywy – gdzie punkt widzenia słabnących elit schodzi na dalszy plan – Unia Europejska postrzegana zaczyna być jako pułapka dla krajowych interesów. Potrzebne staje się więc przeformułowanie zasad jej funkcjonowania. Jeśli Niemcy mają ręczyć za niepowodzenia Unii, żądają w zamian znacznej kontroli nad polityką gospodarczą reszty Europy. Rodzi się dwupoziomowy system, w którym patroni oraz klienci nie dysponują równym poziomem władzy.

Obecna sytuacja ekonomiczna Polski wygląda nadzwyczaj dobrze. Kraj doświadcza wzrostu gospodarczego i jest wyraźnym liderem wśród państw byłego obozu sowieckiego. Jednak okres napływu europejskich środków strukturalnych niedługo się kończy, a na horyzoncie widnieją problemy związane z systemem emerytalnym. Gospodarcza pozycja Polski zostanie w nadchodzących latach poddana poważnej próbie, co może skutkować zepchnięciem jej do kategorii klientów.

Nie uważam, by Polakom przeszkadzała rola dobrze traktowanego klienta. Kłopot jednak w tym, że Niemcy i inne wiodące kraje Unii nie mają środków ani zamiaru, by wspierać unijne peryferia zgodnie z ich oczekiwaniami. W przypadku potknięcia, Polska zostanie poddana takim samym narzędzion kontroli jakie zostały nałożone na Irlandię. Jeden z polskich urzędników stwierdził jasno, że nie uważa takiego stanu rzeczy za problematyczny. Gdy wspomniałem o możliwej utracie suwerenności przez Polskę, stwierdził, że istnieją różne rodzaje suwerenności, więc utrata samodzielności fiskalnej niekoniecznie ogranicza niezależność Narodu.

W dalszym toku rozmowy stwierdziłem, że urzędnik mija się z istotą problemu. Zdolność państwa do dyktowania polityki podatkowej oraz dysponowania funduszami są podstawowymi cechami państwa suwerennego. Gdy je traci, zostają jedynie prerogatywy do ustanawiania doniosłych wydarzeń typu narodowy miesiąc lodów. Inni, głównie Niemcy, zajmą się nadzorem obronności, edukacji oraz pozostałych sfer życia publicznego. Gdy budżet wypada poza demokratyczną procedurę, suwerenność jako taka przestaje istnieć.

W tym miejscu rozmowa zawsze schodziła na esencję tematu – zamiary. Wielokrotnie wmawiano mi, że Niemcy nie zamierzają odbierać suwerenności, lecz jedynie wspólnymi siłami przekształcać Unię Europejską. W pełni zgadzałem się, że Niemcy nie czyhają na polską suwerenność. Stwierdziłem jednak, że zamiary się nie liczą. Po pierwsze, kto wie co chodzi po głowie Angeli Merkel? Nawet jeśli Wikileaks ujawnia treść jej rozmowy z amerykańskim dyplomatą, to niekoniecznie mówiła to co myślała. Po drugie, Merkel za parę lat nie będzie już pełnić stanowiska kanclerza, a nie wiadomo kto zostanie jej następcą. Po trzecie, Merkel nie działa w sposób swobodny, jest ograniczona rzeczywistością polityczną. Oraz po czwarte, jeśli Niemcy zreorganizują strukturę Unii Europejskiej, władza będzie należeć do nich. Liczy się sam fakt posiadania owej władzy, a nie zamiar jej wykorzystania.

Inna rozmowa dotyczyła władzy rosyjskiej. Urzędnicy ponownie uwypuklali dwie rzeczy. Po pierwsze, Rosja jest słaba i nie stanowi zagrożenia. Po drugie, rosyjski wpływ na Ukrainę oraz Białoruś jest znacznie mniejszy niż się powszechnie uważa, kraje te nie są zakotwiczone w rosyjskiej strefie wpływów. Częściowo się z tym zgodziłem. Rosjanie nie mają zamiaru odbudowywać Imperium rosyjskiego ani Związku sowieckiego, nie chcą brać odpowiedzialności za te kraje. Pragną jednak zmniejszyć ukraińskie oraz białoruskie pole manewru w polityce zagranicznej. Rosja pozwoli na różnego rodzaju wewnętrzne przemiany, nie dopuści jednak do polityczno-militarnych sojuszy między nimi a Zachodem. Będzie też naciskała, by rosyjskie wojsko oraz marynarka miały dostęp do ich terytorium.

Nie przekonuje mnie argument o rzekomej słabości Rosji. Po pierwsze, siła jest pojęciem względnym. Rosja może wydawać się słaba w zestawieniu ze Stanami Zjednoczonymi. Nie jest jednak słaba w porównaniu z Europą i bliskimi sąsiadami. Potęga kraju nie musi być większa niż wymagają tego strategiczne cele, a Rosja z pewnością dysponuje odpowiednią siłą by je realizować. Prawdą jest, że populacja Rosji maleje a gospodarka jest w stanie ruiny. Jednak owa ruina utrzymuje się od czasów napoleońskich, jeśli nie wcześniejszych. Historia pokazuje, że Rosja zdolna jest do wystawiania sił militarnych nieporównywalnie dużych do stanu gospodarki.

Podniosłem kwestię Europejskiego, a konkretnie niemieckiego, uzależnienia energetycznego od Rosji. Powiedziano mi, że Niemcy importują od Rosjan jedynie 30 procent energii. Myślałem, że kwota ta wynosi 45 procent, jednak i tak uważam 30 procent za ogromną zależność. Gdyby odciąć to źródło, niemiecka gospodarka załamałaby się. Ten stan rzeczy daje Rosji dużą dozę władzy. Choć Rosja potrzebuje wpływów z opłat za dostawy energii, może dłużej wytrzymać bez opłat niż Niemcy oraz Europa bez dostaw rosyjskiej energii.

Pozostaje kwestia kooperacji niemiecko-rosyjskiej. Z mojej powyższej argumentacji wynika, że niemiecka zależność od rosyjskiej energii oraz rosyjskie zapotrzebowanie na technologie wytworzyło efekt synergii pomiędzy tymi krajami, co uwidocznione jest przez ich regularne konsultacje dyplomatyczne. Ponadto, niemieckie pytania dotyczące przyszłości Unii Europejskiej wprowadziły je na bardziej niezależny i poszukiwawczy tor. Rosja spełniła podstawowe warunki geopolitycznego odrodzenia. Dzięki działaniom Putina, sytuacja kraju wygląda nieporórwnywalnie lepiej niż 10 lat temu. Obecnie Rosja zainteresowania jest oddzieleniem Europy od USA, a w szczególności od Niemiec. W sytuacji gdy Niemcy szukają nowego punktu oparcia swojej polityki zagranicznej, Rosjanie szukają możliwości nawiązania stosunków partnerskich z Europą.

Polscy przywódcy, z którymi rozmawiałem nie uważają tego za problem. Trudno mi uwierzyć, że porozumienie niemiecko-rosyjskie nie martwi Polaków. Owszem, zarówno Niemcy jak i Rosja nie zamierzają krzywdzić Polski, ale słoń też nie zawsze ma zamiar skrzywdzić mysz. Gdy jednak zamiary odłożyć na bok, efekt jest taki, że krzywda zazwyczaj zostaje myszy wyrządzona.

Moim zdaniem, Polacy uważają, że po prostu nie mają wyboru. Gdy poruszyłem kwestię możliwości utworzenia Międzymorza popartego przez USA, wysoki przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych stwierdził, że w ramach nowych planów NATO Niemcy gwarantują wysłanie dwóch dywizji do obrony Polski, podczas gdy Stany Zjednoczne gotowe są zaangażować jedną brygadę. Sprawiał wrażenie niezmiernego rozgoryczenia takim stanem rzeczy. Biorąc dodatkowo pod uwagę decyzję Amerykanów o rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej i niezobowiązujący charakter rozmów dotyczących rozmieszczenia pojedynczej baterii rakiet Patriot na terytorium polskim, uważał działania USA za łamiące uprzednie postanowienia. Starałem się kulawo argumentować, że jedna brygada amerykańska posiada większą wartość bojową niż dwie niemieckie dywizje, co w gruncie rzeczy jest dyskusyjne i nie trafia w sedno sprawy. Rozmówca zarzucał Amerykanom brak zaangażowania w nowym planie NATO, a przynajmniej brak wiarygodnych gwarancji.

Polska samodzielność i Stany Zjednoczone

Moja odpowiedź na te kwestie jest nieco inna. Polska, ofiara okupacji i rozczłonkowania, przez wieki była bezbronna. W okresie międzywojennym cieszyła się wolnością i niepodległością, którą odrzuciła opierając się jedynie na francuskich i brytyjskich zapewnieniach. Kwestia ich szczerości schodzi na dalszy plan, gdyż były po prostu niewykonalne. Polska upadła zbyt szybko by pomoc była możliwa.

Zagwarantowanie suwerenności jest czołową kwestią dla polskiej racji stanu. Po pierwsze, kraj nie powinien zrzekać się kluczowych prerogatyw, jak kontrola nad gospodarką, na rzecz wielonarodowych organizacji, w szczególności jeśli są one zdominowane przez dawnych wrogów, tj. Niemcy. Nie powinno się tego czynić bazując na teraźniejszym postrzeganiu intencji niemieckich. Kraje zmieniają swoje cele, czego przykładem mogą być Niemcy w okresie 1932-34. Po drugie, pocieszanie się słabością gospodarczą Rosji świadczy o niezrozumieniu procesów historycznych.

Najważniejsze jednak jest to, że suwerenność kraju zależy głównie od jego zdolności obronnych. Polska nie może samotnie bronić się przed zbrojną kooperacją Niemiec i Rosji. Może jednak opóźniać natarcie. Pomoc być może nie nadejdzie, lecz w wypadku szybkiej klęski nie nadejdzie na pewno. Oczywiście Polska może dostosowywać się do postanowień Niemców i Rosjan, przyjmując założenie, że tym razem sprawy potoczą się inaczej. To wygodne założenie, być może nawet zgodne z prawdą. Jednak w przypadku Polski może ono stanowić o bycie kraju.

Z moich obserwacji wynika, że zarówno polscy przedstawiciele władzy jak i opinia publiczna dostrzegają chwilowe bezpieczeństwo, lecz z niepewnością patrzą w przyszłość. Czują bezradność. Polska to dynamiczny europejski kraj, z dużą ilością spółek joint venture i funduszy hedgingowych. To jednak tylko ukrywa tragiczny los Narodu. Los, który nie leży w rękach Polaków. Co ma być to będzie, a gdy nadejdzie najgorsze stawią mu czoła. Tę wrażliwość Chopin przekształcił w sztukę. Jednak w ostatecznym rozrachunku, tworzenie sztuki jest łatwiejsze niż przetrwanie. By ująć rzecz dokładniej, w przypadku Polski przetrwanie jest trudniejsze i rzadzsze niż osiąganie artystycznego geniuszu.

Jednak ostatecznie jestem Amerykaninem i bardziej od wrażliwości na tragedię interesują mnie użyteczne strategie działania. Polska powinna zrozumieć, że jest nie tylko uwięziona pomiędzy Niemcami i Rosją, ale także fakt, iż pełni rolę swoistego klucza francuskiego w rękach tych mocarstw. To może doprowadzić do jej upadku. Można jednak temu zapobiec, do czego niezbędne są trzy elementy. Po pierwsze, potrzebna jest strategia obronna mająca za zadanie uczynienie ataku na Polskę bardziej kosztownym niż jej obejście. By to osiągnąć potrzebne są ogromne nakłady. Jednak ile by byli skłonni zapłacić Polacy by uniknąć nazistowskiej i sowieckiej okupacji? To co obecnie wydaje się kosztowne, z perspektywy czasu może okazać się tanie.

Po drugie, Polska w pojedynkę jest zbyt słaba. Jako część Międzymorza rozciągającego się od Finlandii po Turcję, Polska byłaby członkiem przymierza o dużym znaczeniu, niezależnego od NATO. NATO było sojuszem czasu Zimnej wojny. Po jej zakończeniu egzystuje jako cień swojej dawnej świetności kierowany przez rozdętą administrację.

Polska musiałaby podjąć współpracę z Rumunią, niezależnie od zdania, powiedzmy, Portugalii. Sojusz ten wymaga polskiego przywództwa. Najpierw jednak Polska musi otrząsnąć się ze snu o osiemnastoletniej Unii Europejskiej, za sprawą której Europa przemieni się w pokojowe Królestwo Niebieskie. Osiemnaście lat to niedużo jak na Europę, a ostatnio jej stan wygląda nienajlepiej. Jeśli Niemcy błędnie postawią na UE, i tak przetrwają. Czy uda się to Polsce? Strategię państwową projektuje się na podstawie najgorszych możliwych scenariuszy, a nie na bazie optymistycznych założeń i tymczasowych przywódcach.

Po trzecie, Polacy muszą utrzymywać stosunki z globalnym hegemonem. Końcowe lata administracji Busha oraz następujące po nich rządy Obamy na pewno nie były dla Polski przyjemne. Jednak należy pamiętać, że to Stany Zjednoczone trzy razy w ciągu dwudziestego wieku walczyły by powstrzymać sojusz niemiecko-rosyjski oraz zdominowanie Europy przez jedno mocarstwo. Wojny te nie były prowadzone z sentymentu, USA nie miały swojego Chopina. Wynikały z kalkulacji geopolitycznej. Niemiecko-rosyjska ententa stanowiłaby duże zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. To stało za ich udziałem w Pierwszej Wojnie Światowej, Drugiej Wojnie Światowej oraz Zimnej Wojnie.

USA nie doprowadzą do pewnych wydarzeń, jeśli są w stanie im zapobiec. Nie dopuszczenie do zdominowania Europy przez jedno mocarstwo ma wśród nich najwyższy priorytet. W obecnej chwili Stany Zjednoczne są jednak bardziej zajęte porządkowaniem sytuacji w Afganistanie. Ta fiksacja jednak kiedyś się skończy. Oczywistym jest, że USA dysponuje znacznie dłuższym marginesem czasowym oraz polem manewru niż Polska. Polacy w obecnej chwili mają czas, który powinien być wykorzystany do przygotowań na chwilę, gdy Amerykanie odzyskają właściwe spojrzenie na świat.

Unia Europejska może powrócić do swych pierwotnych założeń, tworząc wspólnotę równych państw. Rosja może cicho pożegnać się z tym światem. Wątpliwe, acz możliwe. Problemem dla Polaków jest jednak sytuacja, w której te optymistyczne wydarzenia nie będą miały miejsca. Moim zdaniem nie ma nic doniosłego w ponoszeniu porażek, które były możliwe do uniknięcia. Uważam również, że jeśli uważnie przysłuchać się Polonezowi, jest on nie tylko zachętą do przetrwania, lecz także do osiągnięcia wielkości.

Margines błędu jest dla Polski niezmiernie mały. Odkryłem nie tyle obojętność na ten fakt, lecz poczucie bezsilności połączone z wytężonymi wysiłkami osiągnięcia życia na poziomie w czasach gdy jest to niemożliwe. Jako Amerykanina, przeraża mnie to przeświadczenie o beznadziei. Polegamy na Polsce w wielu kwestiach, niedostrzegalnych jeszcze dla wielu moich rodaków. Im dłużej zwlekamy, tym większe prawdopodobieństwo tragedii. W obecnej chwili Niemcy i Rosjaie nie są potworami, nawet tego nie pragną. Jednak Chopin uzmysławia, że to kim jesteśmy, a to kim chcemy być to dwie odrębne kwestia, które poruszę w następnym, podsumowującym eseju.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych