Namiot pełen nienawiści. Przerażające słowa. "Szkoda, żeście wszyscy nie polecieli tym samolotem - to byłaby frajda"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kadr z filmu Niezależnej.tv
Kadr z filmu Niezależnej.tv

Kilkuminutowy materiał filmowy niezaleznej.tv zatytułowany "Namiot pełen nienawiści" sprawił, że przez wiele godzin nie mogłem myśleć o niczym innym, niż tylko o coraz bardziej widocznych puzzlach, które układa się na naszych oczach w przerażający obraz od wielu miesięcy. Obraz, który z bezwzględną starannością i bezwstydnym cynizmem wywraca wszystko do góry nogami.

1.

Gdy w sierpniu 2010 roku przez trzy dni i trzy noce uczestniczyłem w "happeningu pod Pałacem", jak opisywały niektóre media całodobowe czuwanie pod Krzyżem, po raz pierwszy zetknąłem się z poczuciem zagrożenia związanego z tym, że państwo w osobie funkcjonariuszy policji i straży miejskiej postanowiło stanąć z boku i patrzeć. Czekać. Plac przed Pałacem Prezydenckim był się miejscem, gdzie prawo nie obowiązywało.

Miałem wrażenie, że ta druga strona, do tej pory nierzadko skonfliktowana z wymiarem sprawiedliwości, czuła to ciche przyzwolenie na "róbta, co chceta". I robiła. Mało tego - uzyskiwała pomoc, a to w Urzędzie Miasta, a to w Komendzie Policji albo Straży Miejskiej. Wrażenie zmieniło się w pewność, kiedy prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia symbolu religijnego, czyli krzyża wykonanego z puszek po piwie Lech. Powód: niemożność wykrycia sprawców. Byłbym w stanie zrozumieć tą nieudolność, gdyby nie fakt, że śledczy dostali na tacy zdjęcia i personalia organizatorów i uczestników tej "inicjatywy".

Jednocześnie ci sami urzędnicy są w stanie wezwać na komendę Samuela Pereirę, który był świadkiem operacji rozebrania namiotu Stowarzyszenia Solidarni 2010. Państwo dało wyraźny sygnał pewnej grupie - do dzieła!. Nic wam nie grozi. I ta grupa wie, że parasol rozłożył nad nimi nie byle kto. Zastanawiam się, jak czują się ci zwykli mundurowi, którzy dostają od "tarasowców" burzę oklasków, wchodząc na odgrodzony barierkami plac przed Pałacem w sierpniu. Albo "ochraniają" namiot Ruchu Poparcia Palikota i słyszą z ust Dominika Tarasa: "Słuchajcie! Policjanci są naszymi przyjaciółmi, oni są tuta,j żeby nas chronić, żeby nam pomagać. Działają zgodnie z procedurami, zaufajmy im!". Na czym ta przyjaźń polega? I od kiedy trwa?

Te same służby mundurowe potrafią obywatelom pomagać. Tak jak to miało miejsce w przypadku protestu pod Kancelarią Premiera w 2007 roku, kiedy straż miejska dostarczała pielęgniarkom wodę i kanapki. Ale brakuje tu symetrii. Cztery lata później ta służba pilnuje, aby zgasić i posprzątać znicze postawione po Marszu Pamięci, aby zebrać ułożone na jezdni tulipany i aby siłą rozmontować malutki namiot, który "zajmuje pas drogi". I tak jak policja nie reagowała na szarpaniny w sierpniu zeszłego roku, tak milcząco przyglądała się, jak rosły mężczyzna zaczął szamotać się z operatorem niezaleznej.tv dziewięć miesięcy później. Aroganckie i pełne buty zachowanie strażników miejskich wobec Jana Pospieszalskiego, próbującego dowiedzieć się, gdzie zostaną przewiezieni zatrzymani członkowie Stowarzyszenia sygnalizuje, że nawet szeregowi funkcjonariusze mają poczucie tego, że w pewnych sytuacjach "można więcej", niż przewiduje regulamin.

A ty człowieku nie próbuj walczyć z władzą. Bo za nami jest policja. Mamy pały i gazy. I nie masz szans. Widziałeś to tyle razy

- jak śpiewa niszowy raper. Powrót do przeszłości?

2.

Widziałem w internecie i w telewizji wiele relacji spod Pałacu, w których ktoś zasłaniał kamerę, gdy dowiedział się, że reporter reprezentuje "telewizję postrzeganą, jako nierzetelna". Chwalił się takimi scenami w swoim programie Tomasz Lis. Zawsze byłem przeciwny takiemu traktowaniu mediów, bo zdaję sobie sprawę, że po nakręceniu godzin materiału, na którym widać młodych, którzy logicznie argumentują swoje racje, jakimś cudem emitowana jest "setka" z agresywnym człowiekiem, wyzywającym od "żydów i masonów". Z drugiej strony rozumiałem frustrację tych ludzi, świadomych zmanipulowanego oddawania rzeczywistości, którą współtworzą, a z której są wyrzucani.

Ale nigdy nie słyszałem życzeń śmierci. Ludzie spod Krzyża, Pałacu, czy namiotu są różni, ale nie sposób odnieść ich zachowania do agresji tak mocno eksponowanej przez oponentów.

Jeszcze jeden!

- wykrzykiwane 9 sierpnia 2010 na Krakowskim Przedmieściu i towarzyszące temu rozrywanie pluszowych kaczek nie było czymś codziennym. Takie zachowania to sygnał alarmowy, muszą ostrzegać, że oto na naszych oczach rodzi się coś, czego nie będziemy mogli opanować. Wtedy niektórzy skandowali:

Chcemy Barabasza!

Dwa miesiące później z powodu przynależności partyjnej został zastrzelony pracownik Prawa i Sprawiedliwości. Bo był "pisowcem, pisiorem, pisuarem". Ruch Poparcia Palikota 10 maja zbierał podpisy pod petycją o delegalizację Prawa i Sprawiedliwości, partii, której kandydat w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich zdobył głosy 8 mln Polaków. Na filmie, do którego odwołuję się na początku padają z ust zwolenniczki Platformy Obywatelskiej słowa:

Precz z kaczyzmem, czyli z kaczorem, szkoda, żeście wszyscy nie polecieli tym samolotem - to byłaby frajda, oni sami zdechną niedługo.

Na pytanie Ewy Stankiewicz, czy życzenie śmierci innym daje autorce radość słyszymy odpowiedź, że "niektórym". "Komu?". "Wam.".

Zimny Lech, Kaczka po smoleńsku, Kaczki na stół

- to wierzchołek góry lodowej. Szyderstwa nie tylko z żyjących, ale również z tych, którzy odeszli w katastrofie pod Smoleńskiem nie bulwersują naczelnych moralistów kraju. Przyjęło się, że w ten bęben walić można. Ba, nawet trzeba.

Najlepszych Polaków błotem obrzucają. I szydzą z nich w nadziei, że się w końcu coś przyklei. A ty obywatelu śmiej się razem z nami. Jak nie będziesz się śmiał, to ty będziesz wyśmiany!

- smutno wtóruje mi piosenka.

Medialna nagonka, której poddawana jest partia Jarosława Kaczyńskiego przybrała trudną do powstrzymania formę odczłowieczania jej zwolenników. Dziś etykieta "pisowiec" dyskredytuje opinie jeszcze przed chwilą niezależnych profesorów, fachowców, czy dziennikarzy. Zwolennicy PiS to ludzie innej kategorii. Z radia, telewizji, gazet, kabaretów, rysunków, dowcipów sączy się strumień pogardy. Serwowany ustami pierwszoplanowych polityków, przystojnych prezenterów i oberredaktorów. Nie lekceważenia, ale pogardy. Podsycany zbiorowością tłumu i wbudowanym strachem przed byciem w mniejszości lub osamotnieniu.

Ludzie przestają widzieć ludzi. Widzą "pisowców". Pociągnięcie za spust to jak "mohery na stos", "dorżnąć watahę", "jeszcze jeden!". Tak pojawiają się systemy totalitarne. Analogicznie przebiegało to w Niemczech. Fałszywe ostrzeżenia o rodzącym się faszyzmie jawią się, jako projekcje własnych zachowań, a być może i celów pewnych środowisk. Tam, gdzie zaczyna się aprobowana przez aparat państwa pogarda dla wybranych grup społecznych, tam wykluwa się zło. Nie można się na to godzić. Zapisaliśmy to nawet w Konstytucji, w artykule 257. Kto by się tym przejmował? Przecież to tylko "pisiory"...

3.

"Co to jest kaczyzm?"

"Kaczyzm? Nie wiem proszę pana, co to jest kaczyzm."

"Ale trzyma pani taki napis! Precz z kaczyzmem!"

"Dano mi, to trzymam to, proszę pana..."

 

W zarządzaniu projektami przyjęło się mówić w odniesieniu do produktu, że przymiotniki tanio, szybko, dobrze, które go określają, mogą istnieć maksymalnie dwa równocześnie, tj. jeśli coś będzie tanio i dobrze, to nie będzie szybko. Coś na szybko i po kosztach, nie będzie dobre, itd. Wyświechtany frazes o "młodych, wykształconych, z dużych miast" pasuje do tej reguły jak ulał. Mało tego, niejednokrotnie modyfikuje ją, pozwalając wybrać tylko jedno słowo.

Bo czy młody człowiek sikający na znicze może pochwalić się czymś więcej niż wiekiem i miejscem zamieszkania? A niemłoda kobieta wykrzykująca na wiecu w Lublinie, że "[...] szkoda, że nie było mordobicia, bo ja mam pałę, chciałam przypie*dolić Kaczorowi"?

A Dominik Taras? Z dwoma wyrokami w zawieszeniu, z nieukończoną szkołą, leżący i bełkoczący na bruku. A zwolennicy wyprowadzenia sarkofagu z Wawelu? Miażdżąca przewaga ludzi starszych. Przedstawiciel młodej generacji, zapytany, w jakim celu protestuje, odpowiedział, że "przeciwko pochowaniu Palikota, yyy, Kaczynskiego na Wawelu". To właśnie ci ludzie są egzekutorami, czasem nieświadomymi, a czasem działającymi według precyzyjnych instrukcji. Realizują konsekwentny plan wyszydzania, deprecjonowania i zaniżania wartości zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, uczestników Marszy Pamięci, patriotów, zwykłych Polaków.

Mają świadomość,że w żadnych innych, normalnych okolicznościach nigdy nie występowaliby w telewizji, nie udzielaliby wywiadów, ani nie siedzieliby przy jednym stole z urzędnikami państwowymi, omawiając manifestację pod Pałacem Prezydenckim. Doskonale zdają sobie sprawę ze swoich ograniczeń, słabości i realnej pozycji w społeczeństwie. Ale czują się dowartościowani. I silni. Stoi za nimi państwo.

Kiedyś moja znajoma powiedziała mimochodem, że

ludzie nie wiedzą, dlaczego, ale nie lubią Kaczyńskiego.

Myślę, że to jest clue całego programu. Wielki sukces kilkuletniej operacji. Sprawić, by ludzie żywili do kogoś niechęć, a jednocześnie nie byli w stanie podać przyczyny. Żeby rechotali, słysząc inwektywy i życzenia śmierci. Żeby prześcigali się w okrutnych żartach. Żeby bali się nie podskoczyć na hasło-

Kto nie skacze - ten za krzyżem, hop, hop, hop!

Wzorce bohaterów sprzed lat odeszły do lamusa. Dziś promuje się dzicz i zezwierzęcenie. To jak sianie przysłowiowego wiatru.

4.

Kiedy oglądam setny film spod Pałacu, gdzie widzę młodych chłystków lżących starszym kobietom, niewzruszonych policjantów, strażników miejskich, pilnujących tulipanów albo zakuwających w kajdanki protestujących pod namiotem, kiedy patrzę na agresję skierowaną wobec operatora kamery, kiedy słyszę życzenia anihilacji, kiedy czytam o petycji w sprawie delegalizacji największej partii opozycyjnej, kiedy jestem świadkiem zastraszania i grożenia

[...] załatwię cię frajerze,

to czuję narastająca złość... Ale potem przywołuję widok morza biało-czerwonych flag, łopoczących na wietrze 10 kwietnia tego roku, wspominam dziesiątki tysięcy ludzi, wypełniających szczelnie Krakowskie Przedmieście, słyszę słowa "Boże coś Polskę" dudniące dumnie w sercu mojego kraju, a przez głowę przebiega cytat z kazania błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki

Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości.

I wtedy wiem i wierzę, że jestem świadkiem niezwykłych czasów, w których te puzzle, muszą wyglądać dokładnie tak.

Nic nie dzieje się bez przyczyny.

<iframe width="640" height="390" class="js-gdpr-video-youtube-iframe" data-src="http://www.youtube.com/embed/JMqrwDckEtc" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

 

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych