Spróbujmy ocenić odejście Bartosza Arłukowicza z SLD i objęcie funkcji w rządzie PO z punktu widzenia analizy politycznej, a nie emocji (choć Bartka znam i lubię, ale mniemam, że nie wpłynie to na prawdziwość wypowiadanych przeze mnie sądów).
Jakie zyski ma z tego transferu PO? Ogromne - wzrastająca w siłę lewica traci jedną z najbardziej znanych i najbardziej lubianych twarzy, a Platforma uzyskuje tytuł do pokazywania, że jest otwarta na wartości i ludzi lewicy. Podobny manewr Tusk zastosował w kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku, zasysając ludzi zarówno z lewa (Danuta Hubner), jak i z prawa (Marian Krzaklewski). Raz sprawdzona metoda, została zastosowana po raz wtóry. Osłabienie lewicy jest oczywiste, a to oznacza, że w przypadku współtworzenia rządu przez PO i SLD po wyborach, ta druga partia będzie miała mniejsze prawo do domagania się stanowisk. Oddano więc dzisiaj jeden urząd podsekretarza stanu i jakieś miejsce na listach PO w zamian za utrzymanie w rękach Platformy najważniejszych ministerstw po wyborach. Nie wiem, na ile odejście Arłukowicza zaszkodzi SLD (czy będzie to 1%, czy może 2 lub 3), ale jedno jest pewne - obniży wynik lewicy, a tym samym osłabi jej pozycje negocjacyjne po 23 października.
Jakie zyski ma Arłukowicz? Z jego punkt uwiedzenia ta operacja nie wygląda już tak różowo i jest obarczona dużym ryzykiem politycznym. Dostaje nic nie znaczące stanowisko i pewnie nic nie zdąży zrobić do wyborów (choć na pewno będzie starał się zrobić wokół siebie dużo hałasu i być może zacząć jakieś sprawy). Do wyborów jednak niczego sensownego nie będzie w stanie zrobić. Na pewno obiecano mu dobre miejsce na liście PO w Szczecinie, ale nikt nie dał takich gwarancji na piśmie, a wiec zawsze może się okazać, że na przykład obiecana 1-ka zostanie ostro oprotestowana przez lokalnych działaczy i premier, nolens volens, będzie musiał się ugiąć. A to by oznaczało dla Bartka poważne kłopoty, bo jego dotychczasowi wyborcy mogą czuć się zdradzeni, a nowi wyborcy wcale nie muszą chętnie na niego głosować, bo to jednak człowiek lewicy. Oczywiście, Arłukowicz jest znany nie tylko jako polityk lewicy, ale także jako dobry człowiek i dobry lekarz, co powinni mu wystarczyć, ale jeśli nie znajdzie się na pierwszym, drugim miejscu listy, to może zginąć gdzieś w czasie głosowania. Na pewno ma gwarancje ze strony Tuska, że w przypadku porażki coś się dla niego znajdzie, bo szkoda by go było, ale jednak jego błyskotliwa kariera parlamentarzysty zostałaby zakończona.
Jak widać, zyski PO są oczywiste, zyski samego Arłukowicza - dyskusyjne. Bo jeśli doszłoby do koalicji rządowej PO- SLD, to Bartek będzie jej pierwszą ofiarą, bowiem Napieralski nie zaakceptuje obecności "zdrajcy" w jednym rządzie. Co więc skłoniło Arłukowicza do tego kroku? Dramatyczna sytuacja, jaką mają w miarę niezależne umysły w polskiej polityce. Ich słabość względem brutalnych i otoczonych potakiwaczami liderów, jest nie do pozazdroszczenia. Tajemnicą poliszynela były złe stosunki Napieralskiego i Arłukowicza - ten pierwszy robił wszystko, by utrudnić życie temu pierwszemu. Układanie list jest momentem decydującym dla pokazania siły szefów partii i przewodniczący SLD postanowił pokazać wszystkim, gdzie jest miejsce takich maruderów i rezonerów, jak Arłukowicz. Dlatego Bartek nie miał za bardzo pola manewru - zdając się na łaskę i niełaskę Napieralskiego (który bał się z nim konkurować w Szczecinie i szykował mu bratobójcza wojnę z Kaliszem w Warszawie), w istocie autowałby się z życia politycznego. Zaryzykował - zobaczymy czy mu się uda pozostać w polityce, pozostać przyzwoitym facetem i nie być ogranym przez liderów PO i SLD. Mimo wszystko trzymam za Bartka kciuki, bo to jeden z tych niewielu ludzi w polskiej polityce, którzy nie zadawalają się trwaniem i potakiwaniem swoim szefom. Wiem coś o tym i wiem, jak potem oceniani są oni przez swoich dotychczasowych wyborców.
Rozumiem racje Bartka, rozumiem jak trudny był to wybór i rozumiem jak bardzo jest on ryzykowny. Ale najważniejsze sa dwie rzeczy - czy zrozumieją to jego nowi wyborcy. I czy komentatorzy polityczni zrozumieją dlaczego takie osoby, jak on, musza opuszczać swoje partie, by się nie ześwinić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/113341-casus-arlukowicza-zrozumiec-sens-dostaje-nic-nie-znaczace-stanowisko-i-pewnie-nic-nie-zdazy-zrobic-do-wyborow