O wielu takich, co ukradli polską politykę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

O WIELU TAKICH, CO UKRADLI POLSKĄ POLITYKĘ

Czytając te trzy teksty pomyślałem sobie, że życie polityczne w Polsce w zasadzie polega na kradzieży.

W zeszłotygodniowym numerze Newsweeka ukazał się tekst Cezarego Michalskiego "Herezja smoleńska". Analizuje on relacje Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u z ludźmi wierzącymi w Polsce. Na tekst ten zdecydowanie zareagował na swoim blogu Tomasz Terlikowski, nazywając go prowokacją. W podobnym tonie głos zabrał ostatnio i Paweł Lisicki.  Czytając te trzy teksty pomyślałem sobie, że życie polityczne w Polsce w zasadzie polega na kradzieży. Co mam na myśli? Ano to, że poszczególne partie zawłaszczyły konkretne nurty myśli politycznej, zupełnie nie reprezentując związanych z nimi wyborców. Ten nieco przydługi opis zacznę od Pis-u.

Zarówno okładka Newsweeka jak i użyte przez Michalskiego w tekście sformułowania są dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. Kiedy analizuje się sam tekst widać, że pisze go osoba, która w stosunku do Kościoła jest kimś absolutnie zewnętrznym. Że analizuje jego rzeczywistości z punktu widzenia rzeczywistości społecznej, a nie duchowej, jaką przede wszystkim Kościół jest. Ale z drugiej strony, relacje Jarosław Kaczyński-polscy katolicy taką rzeczywistością społeczną są. Trudno więc, przy powyższych zastrzeżeniach, nie przyznać Michalskiemu dużej porcji racji. Powołuje się on na przypadki Mickiewicza i Towiańskiego, oraz Mateczki Kozłowskiej, założycielki Mariawitów. I fakt, że dla likwidacji pierwszego z tych zjawisk Stolica Apostolska powołała nawet do życia Zgromadzenie Zmartwychwstańców. I coś z tych porównań niestety jest. Terlikowski w swym komentarzu pisze:

"Zdecydowana większość przeciwników Tuska i sposobu, w jaki traktuje on państwo (a najmocniejszym przykładem tego jest właśnie śledztwo smoleńskie) stanowią głęboko wierzący katolicy (bez ryzyka specjalnego błędu można powiedzieć, że w odróżnieniu od autora tekstu i naczelnych "Newsweeka"), którzy zapełniają świątynie i naprawdę sporo robią, by ich dzieci i wnuki także w nich były. To często parafialna elita. Jeśli więc to właśnie ci ludzie mają być zagrożeniem dla katolicyzmu i Kościoła, to ja mam proste pytanie, czy gwarancją bezpieczeństwa ma być Cezary Michalski z redaktorem Wojciechem Maziarskim? Pewnie z nimi Kościół byłby bezpieczny, jak tylko bezpieczny może być trup w trumnie."

Trzeba więc przypomnieć redaktorowi Terlikowskiemu, że w 2007 roku - podczas próby konstytucyjnego umocnienia ochrony życia - słusznie zarzucał Jarosławowi Kaczyńskiemu józefinizm. Jarosławowi Kaczyńskiemu, który w brutalny sposób próbował zmusić posłów do głosowania innego niż dyktowało im sumienie. Pośród licznych ciekawych dialogów, które wówczas padły, pomiędzy głównymi antagonistami, było też i stwierdzenie Marka Jurka, że Papież rezyduje w Rzymie, a nie na Nowogrodzkiej. Wówczas owa parafialna elita, o której pisze Terlikowski, została przez Jarosława Kaczyńskiego zdradzona.  I jeśli nie nastąpiła w nim jakaś głębsza przemiana - co zawsze stać się może - zostanie zdradzona ponownie, jeśli tylko pojawi się świt wymarzonej IV Rzeczypospolitej. Już wcześniej Jarosław Kaczyński przywłaszczył sobie - albo inaczej - ukradł - całą prawicę. Przywłaszczył sobie prawicę wolnorynkową, konserwatywną, liberalną, katolicką, a teraz przywłaszcza sobie masowo-ludowy wymiar polskiego Kościoła. Tyle o PiS-ie.

Platforma przywłaszczyła sobie - bądź też inaczej - ukradła co innego. Ukradła wolność ekonomiczną i samorządność. Dziś liberalno-obywatelski rząd podnosi podatki, przywłaszcza sobie odłożone na emerytury pieniądze obywateli, ingeruje w budżety samorządów i odbiera im kompetencje (choćby gdy chodzi o wydawanie zgody na rozgrywki piłkarskie).

I wreszcie SLD. Prawdziwym lewicowcom ukradło marzenie o lewicy. Partia ta w żaden sposób nie realizuje ideałów lewicowych. Jest raczej gronem podstarzałych działaczy, połączonych wspólnotą partyjnej biografii. A Grzegorz Napieralski i jego odmłodzona sejmowa drużyna są tylko zabiegiem marketingowym.

I na koniec. Wiem, że zaraz pojawią się pytania - co ukradł PJN? No więc przede wszystkim ukradł Jarosławowi Kaczyńskiemu mit, że może być spokojnym i wyważonym politykiem. Działającym na rzecz ogólnonarodowej zgody. Wiem, wiem. Życzliwi komentatorzy napiszą pod tym tekstem, że PJN ukradł jeszcze Jarosławowi Kaczyńskiemu nazwę. No więc nie będę o tym pisał.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych