„Polskie elity nie są w stanie rozpoznawać zagrożeń dla państwa". Zaczął się kongres „Polska – Wielki Projekt"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Do niedzieli trwa w Warszawie kongres „Polska - Wielki Projekt". Warszawiaków i będących w tych dniach w stolicy gorąco zachęcam do skorzystania z poprawiającej się pogody i wykorzystania okazji do zapoznania się z głębszymi analizami dotyczącymi funkcjonowania naszego państwa.

To świetna odtrutka na jałowe pseudo-debaty serwowane przez telewizje i większość mediów.

„Gazeta Wyborcza" bardzo się postarała, by kongres zdyskredytować. W dużym wtorkowym tekście podawała, że odbędzie się w Krakowie. Czytelnicy „Rzeczpospolitej" w tym samym dniu z artykułu jednego z organizatorów, Jana Filipa Staniłki, mogli dowiedzieć się, że dyskusje panelowe organizowane są w Warszawie...

GW opisuje imprezę przygotowaną przez Instytut Sobieskiego i Ośrodek Myśli Politycznej jako wzmocnienie PiS-u przed kampanią wyborczą. Ja widzę w niej szansę podyskutowania i posłuchania ekspertów, których kompetencje trudno podważać, a z których wnioskami zderzenie się powinno być obowiązkowe dla dzisiejszych elit politycznych i dziennikarskich.

Dowody? Proszę bardzo.

Pierwszy dzień zdominowały strategiczne wyzwania stojące przed polską polityką zagraniczną.

Nie sposób nie zgodzić się z prof. Krzysztofem Szczerskim, który wskazuje, że w Polsce nie ma dobrych ośrodków myśli politycznej. Według niego większość think tanków propaguje jedną wizję polskiej obecności w Europie – profederalistyczną. Brakuje alternatyw dla lansowanych koncepcji biernego uczestniczenia Polski w strukturach Unii bez większego zaangażowania w obronę polskich interesów.

Prof. Szczerski zwraca uwagę na brak zdolności polskich elit do wczesnego rozpoznawania zagrożeń da naszych spraw. Jako przykład podaje pakiet klimatyczny, który może mieć katastrofalne skutki dla naszej gospodarki i każdego Polaka po zbliżających się wielkimi krokami drastycznych podwyżkach cen energii. Przestrzega, że już teraz widać ruchy przygotowujące grunt pod zablokowanie wydobywania w Polsce gazu łupkowego – wymienia kilka brukselskich konferencji, na których coraz głośniej podnoszona jest kwestia rzekomego niekorzystnego wpływu eksploatacji tego rodzaju gazu dla środowiska.

Jak Polska odpowiada na tę kampanię? Ano nijak. W polskich mediach się tego nie zauważa. Dlatego, że – jak mówi politolog – nasi dziennikarze relacjonują wydarzenia w Brukseli wyjątkowo naiwnie. Skupiają się na rzeczach drugorzędnych (bo czy rzeczywistym sukcesem Polski jest, dobiegające zresztą końca przewodniczenie Parlamentowi Europejskiemu przez Jerzego Buzka?) i głaszczą obecną władzę. Trudno się dziwić, że ich kariery dziennikarskie się kończą, a zaczynają polityczno-urzędnicze (przypadek rzeczniczki Jerzego Buzka, byłej korespondentki TVN24 i rzecznika polskiej prezydencji, byłego korespondenta „Gazety Wyborczej").

Gdybyśmy mieli państwo, think tanki i bardziej świadome elity intelektualne i medialne, powstałoby co najmniej kilka analiz dotyczących relacji Rosja – USA – Europa Zachodnia po katastrofie smoleńskiej

– tak zaczął swoje wystąpienie dr Marek Cichocki, kiedyś doradca Lecha Kaczyńskiego, dziś kojarzony ze skonfliktowanym z PiSem PJN. Mówił o przyszłości stosunków transatlantyckich. Jest, co analizować, bo po 10 kwietnia doszło do kilku ważnych spotkań między Rosją a Stanami Zjdednoczonymi. Kto się spotykał i co ustalał, tego nie wiemy. Cichocki podkreśla, że jeszcze w kwietniu Rosja podpisała umowę o stacjonowaniu wojsk w Armenii oraz umowę o przedłużeniu i rozbudowie bazy w Sewastopolu na Ukrainie, co nie spotkało się z żadną reakcją w Polsce. Wnioski politologa były druzgocące:

- według nowego zdefiniowania relacji między USA i Europą Zachodnią a Rosją staliśmy się nie podmiotem, ale przedmiotem,

- świat zewnętrzny nauczył się rozgrywać wewnętrzne sprawy Polski,

- Polacy zobaczyli, jak słabe mamy państwo, jak bardzo wyczerpał się nasz potencjał polityki zagranicznej. Tę wiedzę trudno będzie zmienić.

Podobne tezy stawia wybitny znawca Rosji prof. Włodzimierz Marciniak, według którego coraz bardziej widoczne jest, że Polska dla Kremla ma odgrywać jedynie rolę strony prowokowanej. Jak mówi, z punktu widzenia Moskwy nie istnieją żadne stosunki polsko-rosyjskie, a jedynie realizacja rosyjskich interesów. Dowodem tego mają być negocjacje ws. umowy gazowej, w ramach których z niewiadomych powodów zgodziliśmy się na dalsze uzależnienie od dostaw surowca z Rosji i umorzyliśmy (w sytuacji tragicznego stanu finansów państwa) dług Gazpromu wobec EuRoPol Gazu rzędu blisko 300 mln dolarów. Rezygnacją z polskich interesów była też, według profesora, pokorna zgoda na badanie katastrofy smoleńskiej według porządku prawnego zaproponowanego przez Moskwę i oddanie tej sprawy w ręce prywatnej firmy (za jaką uważa MAK).

Na koniec wątek, który dla Polaków i – niestety polskich władz – wydaje się egzotyczny. Chiny i rynek azjatycki. Pamiętacie Państwo, jakim sukcesem okazał się polski pawilon na wystawie Expo w Szanghaju? Osoby za niego odpowiedzialne dziwiły się, skąd takie zainteresowanie, skoro jego budżet okrojono o 70%. Jak opowiadał wczoraj specjalista ds. Azji, a w szczególności Chin, dr Radosław Pyffel, sukces wziął się stąd, że to sami Chińczycy wytypowali Polskę na lidera regionu i wypromowali naszą wystawę. W Polsce w zasadzie nie zauważono uroczystości zamknięcia Expo 2010. Przemawiali wówczas sekretarz ONZ Ban Ki-Moon, premier Chin Wen Jiabao, premier Węgier Viktor Orbán, premier Finlandii Mari Kiviniemi i najniższy rangą w tym towarzystwie marszałek polskiego Sejmu. W polskich mediach o tym ani słowa, a wystąpienie Grzegorza Schetyny na żywo mogło oglądać kilkaset milionów Chińczyków...

Dr Pyffel przypomina, że Chińczycy już budują polskie autostrady i wykupują polskie długi. I jeśli nasze zadłużenie będzie rosnąć, konieczne okaże się zwrócenie się o pieniądze do Chin.

To tam istnieje już centrum współczesnego świata, a Polska jest w nim nieobecna. Powinna być, jeśli chce się liczyć w świecie – mówi Pyffel.

No właśnie, chcemy czy nie? Czy osiągnęliśmy już wszystko, co było do osiągnięcia, bo weszliśmy do struktur NATO i UE czy też dopiero uzyskaliśmy instrument do realizowania naszych interesów? Mamy pracować na nic nieznaczące pochlebstwa innych państw, którym nie przeszkadzamy w załatwianiu ich spraw czy przyzwyczajać je, że z nami też muszą się liczyć?

Z diagnozami stawianymi na kongresie nie trzeba się zgadzać, ale trzeba o nich dyskutować i trzeba je zauważać.

Przedstawicieli głównych mediów w pierwszym dniu kongresu nie było. Podobnie będzie zapewne w kolejnych. Dlatego, aby posłuchać mądrych analiz dotyczących najważniejszych wyzwań stojących przed Polską, nie nacechowanych polityczną jatką, nie podpicowanych PR-em, na którym opiera się dziś cały system sprawowania władzy, trzeba ruszyć się z domu. Warto.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych