Trudno nie dostrzec niepokojącej tendencji wśród niektórych hierarchów kościelnych

PAP
PAP

Kościelni hierarchowie grzmią, że PiS wykorzystał krzyż do politycznej walki. Sami nie dostrzegają, jak dają się wykorzystywać mediom w tym samym celu. Widzą drzazgę w oku brata, a belki w swoim już nie?

Nazywano go już totemem, elementem politycznej gry, szabelką w przepychance między PiS a PO. Nade wszystko, postawiono mu zarzut skrajnego upolitycznienia, wydano wyrok i skazano na przeniesienie (aż chce się dopowiedzieć – w zapomnienie), a przedtem obelżywe sprofanowanie.

Oczywiście, chyba nie trzeba nikomu mówić, co jest przedmiotem tego sądu. Krzyż z Krakowskiego Przedmieścia nieodwracalnie wpłynął na społeczną debatę o miejsce krzyża w przestrzeni publicznej. Niemal każdą wypowiedź o krzyżu, jaka pojawia się dziś w mediach, można dziś odczytywać w kontekście tego jednego konkretnego krzyża i wydarzeń z nim związanych.

Nie inaczej było z wielkanocnymi wypowiedziami hierarchów kościelnych. Trudno było w nich uniknąć, i to całkowicie zrozumiałe, mówienia o krzyżu, jeśli jest on niemal konstytutywnym elementem świąt Wielkiej Nocy – bez śmierci Jezusa na krzyżu nie byłoby Zmartwychwstania.

Prosto rozumując – krzyż, jest nie tylko najważniejszym symbolem naszej wiary, ale też symbolem zwycięstwa. Zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią.

Inne zdanie przedstawił jednak kard. Nycz.

- Krzyż nie jest znakiem zwycięstwa. Krzyż jest znakiem wielkiej miłości Boga do nas. Znakiem zwycięstwa jest Chrystusowe zmartwychwstanie – mówił 22 kwietnia warszawski metropolita.

Pewnie można by długo spierać się nad tym, czego znakiem są dwie skrzyżowane belki, ale warto wspomnieć chociażby historię Konstantyna Wielkiego, któremu na niebie ukazał się krzyż i usłyszał znamienitą obietnicę: „W tym znaku zwyciężysz".

O kilku wieków wielką popularnością w Kościele cieszy się też pewna wielkopostna pieśń, z jakże wymownymi słowami:

"Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony,  na wieczne czasy bądźże pozdrowiony!  Z Ciebie moc płynie i męstwo,  w Tobie jest nasze zwycięstwo!".

Owszem, znak wielkiej miłości Boga do nas, jak mówił kard. Nycz, ale to właśnie ta wielka miłość zaprowadziła Jezusa na krzyż, na którym oddał za nas życie. Zmarł i z martwych wstał. A zatem powiedzenie o „znaku miłości" winno być tożsame ze stwierdzeniem „znak zwycięstwa".

Być może niektórzy podniosą zaraz larum, że to klasyczne "czepianie się słówek", ale wydaje mi się, że wypowiedź kard. Nycza w najlepszym przypadku stwarza pole do złych interpretacji, i w tym kontekście – jest co najmniej nieodpowiedzialna.

Już sam fakt, z jaką ochotą „podchwyciły" ją liberalne media, oczywiście wyrywając z kontekstu i kładąc akcent jedynie na zdanie, że krzyż nie jest znakiem zwycięstwa, świadczy o tym, jak niefortunna to była wypowiedź.

Zresztą, z największym entuzjazmem o wystąpieniu kard. Nycza informował tygodnik, który jeszcze kilka numerów wstecz pisał o wielkim geniuszu warszawskiego metropolity, porównując go do kard. Wojtyły i czyniąc jednym z niewielu spadkobierców papieskiego testamentu. „Wojtyliano" – pisał o nim tygodnik „Wprost" 16 kwietnia.

Abstrahując od wypowiedzi kard. Nycza, trudno nie dostrzec niepokojącej tendencji wśród niektórych hierarchów kościelnych. Albo udają, albo zdają się faktycznie nie dostrzegać, jaką przysługę robią liberalnym mediom i jak mocno wpisują się w uprawianą przez nich politykę  „bicia w PiS".

Wystarczy wspomnieć tu chociażby bp Pieronka, najwierniejszego herolda platformerskiej idei. Właściwie, to trudno mi przypomnieć sobie jakąkolwiek wypowiedź duchownego z ostatnich miesięcy, która dotyczyłaby spraw wiary, Kościoła, religii. Kiedy biskup wypowiada się publicznie to tylko albo o Kaczyńskim, co to po trupach idzie do władzy, albo o pomniku, który się śp. Lechowi Kaczyńskiemu nie  należy. I za każdym razem tak, by było ostro i na „jedynkę" w jakimś medium, i to nie byle jakim. Ale też tak, by przywalić w PiS i Kaczyńskiego.

Długo można by wyliczać "zasługi" bp Pieronka na polu przysłużenia się Platformie. Wystarczy wspomnieć choćby wczorajszy wywiad udzielony Wirtualnej Polsce. - Najlepiej byłoby zbudować piramidę albo usypać kopiec, zasypać Pałac Prezydencki, a na szczycie postawić pomnik Lecha Kaczyńskiego i go ozłocić - wdzięcznie proponuje bp Pieronek.

- To było gorszące, że krzyż, który stanął przed Pałacem Prezydenckim z potrzeby serca, został użyty jako broń w rękach polityków - kontynuuje bp Pieronek.

Duchowni szafujący ukutym przez media sloganem, że PiS i Kaczyński wykorzystali krzyż do walki politycznej, zdają się nie dostrzegać, jak sami są wykorzystywani przez media. W konsekwencji stają się tylko pociskami z wielkim impetem wystrzeliwanymi przez motłoch z tandemem GW-TVN na czele. Dobrze jednak, że to tylko ślepaki.

 

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych