Panowie Janicki i Władyka. Podyskutujmy na argumenty a nie na etykietki. Na przykład o prokuraturze

To miłe być przedmiotem zainteresowania, a ciekawe być przedmiotem krytyki. Mogę tylko przyklasnąć Mariuszowi Janickiemu i Wiesławowi Władyce, gdy szukając okazji od polemiki, sięgają do tekstów z portalu wPolityce.pl.

W ostatniej Polityce wyśmiewają hasło wzmocnienia państwa uznając je za fanaberię PiS-owskiej opozycji i "prawicowych publicystów" (etykietka, więc biorę ją w cudzysłów). I przy okazji zaczepiają mój tekst z portalu dotyczący stosunku obu głównych partii do prokuratury, i tego co partia rządząca chce z nią zrobić (a chce wyodrębnić prokuraturę jako niezależną korporację na wzór sądownictwa).

Mogłaby z tego wyniknąć ciekawa debata, ale nie wynika - autorzy stosują bowiem swoją ulubioną metodę "redukcji ad pisum", sprowadzając moje opinie do obsługiwania interesów opozycji. Naturalnie w ferworze sporów poszczególne poglądy ulegają czasem wręcz plakatowym uproszczeniom, ale akurat ja bardzo staram się tego unikać.

Najpierw Janicki i Władyka cytują moją opinię: "pokaż mi, co sądzisz o prokuraturze, a powiem ci, ile wiesz o państwie". Podtrzymuję ją, podobnie jak zacytowaną zaraz potem tezę, że PO zmieniła stanowisko w sprawie prokuratury "na fali antypisowskiej histerii w 2007 roku". I podobnie jak moje pochwały dla Jana Rokity, że trwa przy dawnym poglądzie: lepsza prokuratura rządowa niż korporacyjna. 
Czy jest to dowód na moją genetyczną pisowskość? O ile wiem Rokita do PiS nie należy i tam się nie wybiera (do PJN, wbrew temu co pisze Super Express, także nie).

Dalej dowody przeciw mnie mnożą się już jak grzyby po deszczu. Oto pochwaliłem część posłów PJN za to, że wbrew stanowisku klubowemu głosowali przeciw rozszerzeniu uprawnień korporacyjnej Krajowej Rady Prokuratury, która ma wiązać ręce nawet prokuratorowi Seremetowi. "Zostały im najwyraźniej odruchy pisowskie" - podsumowałem i ma to dowodzić mojej zbrodniomyśli: tylko PiS rozumie państwo. A przecież ja napisałem tylko tyle: w tej sprawie PiS ma rację, podobnie jak Rokita.

Ale najciekawsze następuje na końcu.

"Co zabawne, choć jest on (czyli ja - {.Z.) za tym, aby prokuratura z zasady ściśle podlegała rządowi, zarazem oburza się, że nowa ustawa w jakiejś mierze podporządkowuje prokuraturę rządowi Platformy. A więc prokuratura powinna być narzędziem władzy, ale wyłącznie wtedy, kiedy będzie to władza PiS, w końcu tylko ona <>".

To typowa polemika w złej wierze, polegająca na wykrętnej reinterpretacji słów, jak sądzę dokonywanej z pełnym rozmysłem (autorom, nawet jeśli popadli już dawno w Kaczocentryzm, nie brakuje inteligencji). Zmianie modelu prokuratury sprzeciwiałem się w czasach rządu PO kibicując na przykład Andrzejowi Czumie, kiedy wyrażał co do tej zmiany wątpliwości. Argumenty są proste: w dawnym systemie było wiadomo, kto za prokuraturę odpowiada i do kogo kierować pretensje. Pretensje w systemie demokratycznym do wyegzekwowania, choćby w kolejnych wyborach.

Z inną sytuacją mamy do czynienia teraz, gdy zastępuje się formalną odpowiedzialność nieformalnymi wpływami. Twierdzę (i rozwinąłem tę swoją myśl w artykule w ostatnim "Uważam Rze"), że wzmocnienie Krajowej Rady Prokuratury ma z jednej strony wzmocnić poczucie prokuratorów, że są niezależną korporacją, ale z drugiej ułatwić Edwardowi Zalewskiemu, mężowi zaufania PO i przewodniczącemu Rady, wpływanie na decyzje poszczególnych prokuratur - niejawnie, a więc poza porządkiem demokratycznym. System ma być taki, że gdy wobec wymiaru sprawiedliwości pojawiają się pretensje, premier Tusk czy minister Kwiatkowski rozkładają bezradnie ręce: Nic nie możemy zrobić, prokuratorzy są niezależni. A z drugiej strony politycy PO mogą próbować ją kontrolować - ale nie w celu poprawy jakości jej pracy, a na przykład chronienia swoich ludzi przed zarzutami. Tę tezę opatruję zresztą stosownymi przykładami: od umorzenia afery hazardowej po uchylenie zarzutów wobec wiceministra Parafianowicza, co zdaniem wielu prokuratorów odbyło się wręcz z naruszeniem prawa, a na pewno prokuratorskiego obyczaju.

To rozumowanie, rozróżniające formalną kontrolę powiązaną z obowiązkami i odpowiedzialnością, od nieformalnej, jest bardzo proste. Jeśli ktoś go nie przyswaja to dlatego, że nie chce. Tak właśnie wygląda dla mnie państwo PO - z jednej strony czasem nawet bardzo drobiazgowa kontrola, niekoniecznie łatwa do racjonalnego objaśnienia (komputerowy system informacji oświatowej), z drugiej - wycofywanie się z całych wielkich sfer rzeczywistości, choć z zachowaniem linków biznesowo-politycznych. I to budzi mój niepokój.. Oczekiwałbym merytorycznej dyskusji z tym moim przekonaniem, ale na razie nazywany jestem pisowcem, i to ma wystarczyć.

A wszystko to w atmosferze narzekania, że nie można spokojnie porozmawiać o wspólnych sprawach. I wskazywania na stereotypy, które zniekształcają debatę.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych