Ważny artykuł prof. Waśko w "ND": "Generacje Polaków nie wyrobiły w sobie dawnych polskich zalet, natomiast wady odziedziczyły"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Bitwa pod Kłuszynem
Bitwa pod Kłuszynem

W świątecznym "Naszym Dzienniku" wart odnotowania artykuł prof. Andrzeja Waśko - historyka literatury i publicysty, zatytułowany "O utraconym szlachectwie Polaków".

Zdaniem prof. Waśko, rozwiązanie polskich problemów w XXI wieku nie będzie możliwe, jeżeli nie wycofamy się ze złudzeń i fałszywej strategii działania przyjętej po raz pierwszy w wieku XVIII:

Aby tak się stało, musimy jednak najpierw zweryfikować stereotypową wizję sarmatyzmu jako jedynej przyczyny wszystkich naszych nieszczęść i przewartościowując wypaczony przez propagandę komunistyczną obraz kultury szlacheckiej, spojrzeć z tego punktu widzenia na nowo, na całość naszych nowoczesnych dziejów - i na współczesność.

Prof. Waśko podkreśla, że elity i mainstreamowe media III Rzeczpospolitej od 20 lat kreują taki obraz polskiego społeczeństwa, w którym główny konflikt polityczny pokrywa się z podziałami dotyczącymi stosunku do religii, nowoczesnej cywilizacji, obyczajów i stylu życia:

Od dwóch dekad wmawia się nam, że istnieją dwie Polski: nowoczesna i zacofana - i że nie sposób rozwiązać problemów naszego kraju, dopóki ta druga Polska, "nienowoczesna", nie zostanie całkowicie pokonana i zniszczona. Nie wystarczy jej bowiem tylko odsunąć od władzy, wyeliminować z wszystkich ważnych instytucji i mediów, nie wystarczy pozbawić jej reprezentacji politycznej. Trzeba ją jeszcze poniżyć, ośmieszyć, ukazać młodym jako ciemnogród, z którym każdy aspirujący do europejskości Polak musi całkowicie zerwać pod groźbą medialnego i towarzyskiego ostracyzmu. A kiedy już z naszego życia znikną ostatnie ślady starego świata, wtedy dopiero nad Wisłą zapanuje na stałe nowoczesność i powszechna szczęśliwość.

Prof. Waśko ocenia, że "ogromna polityczna siła tego typu narracji i to, że znajduje ona tylu szczerych wyznawców, wynika z nawiązania do pewnej historycznej matrycy tkwiącej głęboko w zbiorowej podświadomości kilku ostatnich pokoleń":

Choć ukształtowana w odległej przeszłości, jest - również dzisiaj - najważniejsza w postrzeganiu spraw polskich, ponieważ tworzy ją pierwsza, odruchowa odpowiedź na pytanie o przyczyny kryzysu Polski i utraty przez nią niepodległości. Odpowiedź ta pochodzi pierwotnie z czasów tragicznego zdarzenia w naszej historii, jakim były rozbiory, w wieku XVIII. Natomiast obowiązujący współcześnie kształt i wymowę nadała jej popularna edukacja historyczna okresu PRL, bezrefleksyjnie kontynuowana dziś w większości podręczników szkolnych i w mediach. Narracja ta mówi, że w XVIII wieku Polska upadła wyłącznie z winy szlachty, dlatego że broniła ona liberum veto i była tak samo ciemna, zacofana i nietolerancyjna, jak - nie przymierzając - współczesny elektorat prawicowy. I dalej narracja ta wskazuje, że Polskę w XVIII wieku chcieli ratować wyłącznie oświeceniowi zwolennicy reform, którzy zrozumieli, że prawdziwym zagrożeniem nie jest polityka Katarzyny II i innych zaborców, ale nasze własne tradycje, nazwane wówczas pogardliwie sarmatyzmem.

Wniosek z tego taki - kontynuuje wywód prof. Waśko- że istotne staje się nie zagrożenie zewnętrzne (Rosja i inni), lecz zagrożenie wewnętrzne utożsamione z prowincjonalną, sarmacką częścią polskiego społeczeństwa: tradycjonalistyczną (czytaj: zacofaną); katolicką (czytaj: fanatyczną i nietolerancyjną):

Wszystko, co dziś potępia się w ten sam sposób, w jaki za czasów Stanisława Augusta potępiano sarmatyzm, i co dziś piętnuje się wymyśloną w czasach oświecenia nazwą ciemnogród, jest zatem z definicji niesłuszne i nie może być traktowane poważnie. Natomiast każda współczesna reforma, o jakąkolwiek by nie chodziło, rolna (za Bieruta) czy emerytalna (za Buzka) lub oświatowa (za minister Hall), z tych samych przyczyn nie może podlegać żadnej krytyce, gdyż na gruncie polskiej wersji mitu postępu zostaje automatycznie zakwalifikowana jako kontynuacja zbawiennych reform oświecenia: dzieł Konarskiego, Staszica i Kołłątaja.

Zdaniem prof. Waśki, najważniejszy z tego punktu widzenia nie jest jednak - jak się czasem mylnie sądzi - mit romantyczny, ale niedoceniany pod tym kątem mit oświeceniowy: legenda o walce szlachetnych reformatorów ze "zgniłym sarmatyzmem":

Mit ten jest też ukrytym, psychologicznym pudłem rezonansowym agresji propagandowej elit III RP skierowanej przeciwko konserwatywnej części polskiego społeczeństwa. Agresja ta wywołuje opór i napędza polityczną wojnę polsko-polską, w której bezproduktywnie zużywana jest energia Narodu. Na tym wewnętrznym konflikcie korzystają dziś inni, podobnie jak to było w początkach panowania naszego ostatniego króla i w czasach tragicznej konfederacji barskiej. Ponieważ zaś błąd, który do tego prowadzi, jest tym samym błędem, który polskie elity popełniły około roku 1764, rozwiązanie polskich problemów w XXI wieku nie będzie możliwe, jeżeli nie wycofamy się ze złudzeń i fałszywej strategii działania przyjętej po raz pierwszy w wieku XVIII.

Historyk podkreśla, że cały ten obraz, oparty na wyselekcjonowanych źródłach literackich jest w gruncie rzeczy krwawą, masochistyczną satyrą na polską przeszłość.:

Generacje inteligencji karmione w PRL tą satyrą wyrastały w przekonaniu, że swobodne działania polityczne Polaków, bez kurateli z zewnątrz, prowadzą zawsze do anarchii, a przez anarchię do klęski, co było nauką wpisaną w propagandową przypowieść o Polsce szlacheckiej. W przekonaniu, że aby cokolwiek w tym naprawić, trzeba najpierw wykończyć jakiegoś wroga wewnętrznego, który tkwi wśród nas lub w nas samych.

Ważne są następujące słowa profesora:

Oczywistym punktem wyjścia reintegracji naszego obrazu samych siebie wydaje się dla mnie odrzucenie karykaturalnego stereotypu szlachetczyzny nadal pokutującego w polskich głowach. Nie chodzi o to, aby czarną legendę zastępować jakimś nowym mitem, tym razem na odmianę idealizującym sarmatyzm. Nie ma podstaw do tworzenia takiego mitu ani w dawniejszej, ani w najnowszej historiografii. Ale nawet z najbardziej krytycznych charakterystyk etosu szlacheckiego, jeśli tylko są oparte na źródłach, wyłania się jego obraz tak złożony i odmienny od szkolno-medialnej karykatury, że z samego ich studiowania można wyciągnąć wiele wniosków całkiem różnych niż te, które są w obiegu.

(...) zasadne jest pytanie, co ze spadku sarmackiego w jakiejkolwiek formie w nas przetrwało, a co zostało odrzucone lub uległo zatracie? Zasadne jest też pytanie, co mogło się stać z tożsamością i samopoczuciem Polaków, którym przez długie dziesięciolecia przedstawiano podstawowy symbol charakteru narodowego jako wychowawczy antywzór, sumę samych wad i przywar, które w przeszłości doprowadziły Naród do zguby? (...) W czasach niewoli i komunizmu utraciliśmy też dawny nasz styl, staropolską nobilitas.

W sumie, pisze prof. Waśko, "skutki pedagogiki społecznej polegającej na eksponowaniu wyłącznie historycznych wad narodowych szlachty przy całkowitym pominięciu zalet sprawiły, że ostatnie generacje Polaków nie wyrobiły w sobie dawnych polskich zalet, natomiast wady odziedziczyły jak najbardziej, gdyż, jak wiadomo, chwasty rozsiewają się same, podczas gdy pożyteczne rośliny wymagają troskliwej uprawy".

Szlachta polska kultywowała dwa podstawowe ideały: rycersko-republikański i ziemiański. Ten pierwszy zaborcy podbitego Narodu, a później komuniści, intensywnie zohydzali młodzieży, sprowadzili do obrazów sejmikowej anarchii i walki o prywatę. Tym samym celowo tłumiono obecne w polskiej tradycji pozytywne wzory aktywnego życia obywatelskiego, z czego wynika po części dzisiejsza bierność polityczna kilkudziesięciu procent elektoratu. (Skądinąd przyczyną tej bierności może też być długie trwanie w części społeczeństwa mentalności pańszczyźnianej.) Natomiast wzorzec ziemiański ewoluował też często w stronę pacyfistycznego, idyllicznego kwietyzmu - który uczył życia nie czynnego, a wygodnego, w rodzinnej wiosce, na zagrodzie, z dala od spraw większej wagi. I ten właśnie kwietyzm staropolski odbija nam się dziś czkawką w nowomodnym samolubstwie tych, których nie interesuje nic poza własnym wygodnym życiem i od których zawsze można usłyszeć, że interesuje ich "tylko rodzina", a "na polityce się nie znają", z czego są dumni, bo polityka to rzecz brudna. Jest to właśnie sarmacki kwietyzm w nowym, gorszym wydaniu.

A przecież ten średnioszlachecki ideał umiarkowania mógłby dziś znaleźć o wiele lepsze zastosowanie, gdybyśmy owo umiarkowanie chcieli odnieść np. do sposobu i zakresu korzystania z pokus konsumpcyjnego stylu życia. Świadome ograniczenie pogoni za konsumpcją na rzecz życia w miarę prostego za to w liczniejszej rodzinie, jest przykładem tego, co z sarmatyzmu bardzo by się dziś przydało naszej młodej klasie średniej.

Jak podkreśla profesor, wśród sarmackich cnót, szczególnie narażonych na zatratę w czasach niewoli i okupacji, trzeba wymienić: umiłowanie wolności i gotowość ponoszenia za nią ofiar, rycerskość, godność i poczucie własnej wartości.

(...) poza bohaterami "Trylogii" (której krytyka była zresztą modna) nie dopuszczano do świadomości społecznej żadnych pozytywnych skojarzeń z wojnami Rzeczpospolitej, z wysiłkiem i bohaterstwem czasów staropolskich. Po heroicznym pokoleniu AK pojawiali się jeszcze "ludzie z żelaza" w ruchu "Solidarności", poczucie godności budziły w nas papieskie pielgrzymki. Ale z komunizmu wychodziliśmy jako Naród ludzi dotkniętych, także mentalnie, skutkami wieloletniej niewoli, niemających o samych sobie wysokiego mniemania.

W latach III RP "czarna legenda dziejów Polski" odżyła z nową siłą i znalazła nowe zastosowanie polityczne:

W myśl tej nowej ideologii Naród tak zacofany i nietolerancyjny jak Polacy nie dorósł do demokracji, muszą więc nim rządzić lewicowo-liberalne elity Okrągłego Stołu. Modernizują one Polskę, to znaczy zacierają jej związek z tym, co było najważniejsze w jej dziejach. Konotacje antysarmackie musiały się pojawiać we wszystkich kontekstach i podtekstach tej ideologii, gdyż sarmatyzm, choć dalszy od nas niż historia najnowsza, nadal ucieleśnia symbolicznie to, co wspólne wszystkim Polakom: typ i charakter narodowy, swojskość oraz polskie zadowolenie z bycia sobą. A to, co ma być zamordowane w procesie kulturowej modernizacji, musi być przede wszystkim zamordowane jako symbol.

III Rzeczpospolita, podsumowuje prof. Waśko, przyjęła za sprawą swych elit pewien model rozwoju, który - za prof. Zdzisławem Krasnodębskim - należy określić jako model imitacyjny:

Założeniem imitacyjnej modernizacji kraju jest całkowita rezygnacja z poszukiwania własnych dróg i zerwanie z rodzimymi doświadczeniami w polityce, ekonomii, organizacji życia społecznego. Skutkiem takiego wyboru jest jednak pełne uzależnienie kraju-biorcy od dostarczycieli imitowanych rozwiązań oraz jego trwałe zepchnięcie na cywilizacyjne peryferie. Oznacza to przegraną, w obliczu której musimy sobie zadawać pytanie, czy Polska dysponuje jakimś potencjałem lub jakąś ideą, na której mógłby się oprzeć alternatywny, nieimitacyjny projekt jej rozwoju?

Prof. Waśko kończy uwagą, że "zapoczątkowany już powrót do pozytywnego postrzegania doświadczeń Polski przedrozbiorowej byłby właściwą inspiracją tego rodzaju programu, a współczesna rehabilitacja sarmatyzmu mogłaby stać się jego adekwatnym, choć nieco przekornym symbolem".

Autor jest historykiem literatury, publicystą, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie.

Pat

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych