"Polityka" proponuje "ćwiczenie": "Rosja gra na Kaczyńskiego?". My proponujemy ćwiczenie: "Dlaczego Rosji pomagają polskie władze?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Prezydenci Polski i Rosji podczas obchodów rocznicy smoleńskiej
Prezydenci Polski i Rosji podczas obchodów rocznicy smoleńskiej

Mariusz Janicki, Kierownik Działu Politycznego tygodnika "Polityka", przeprowadza na łamach swojego tygodnika "ćwiczenie pokazujące, jak można, przy odrobinie złej woli, uzasadnić każdy pogląd, nawet taki, który koledzy dziennikarze z wydawnictw patriotycznych z krzykiem odrzucają jako monstrualną brednię". Owym ćwiczeniem intelektualnym jest tekst pt. "Rosja gra na Kaczyńskiego? Putin woli PiS". Prześledźmy więc tok rozumowania proponowany - w ramach ćwiczeń - przez Janickiego.

Publicysta twierdzi, że "Rosjanie (a już na pewno tzw. grupa putinowców) wyraźnie nie chcą, aby w jesiennych wyborach parlamentarnych zwyciężyła partia Donalda Tuska". Rosjanie wolą sukces Jarosława Kaczyńskiego i objęcie przez niego rządów. Tak wynika - przekonuje Janicki - z faktów, które układają się w logiczny ciąg:

(...) dręczenie Polski Nordstreamem, zwłaszcza przebiegiem rury, która zagraża polskiemu portowi, zwlekanie przez wiele miesięcy z przykryciem wraku Tupolewa, cięcie go na części i odmowa jego wydania, podobnie jak czarnych skrzynek rządowego samolotu. Dokłada się do tego fatalna współpraca przy śledztwie, a potem upokarzający w treści raport MAK oraz nieskonsultowanie ze stroną polską terminu jego upublicznienia, przez co generał Anodina zaskoczyła premiera Tuska na nartach w Dolomitach. Wreszcie demonstracyjna zamiana tablicy w Smoleńsku.

Przeczołgiwanie Tuska, przekonuje publicysta, "te wszystkie afronty i „niezręczności" muszą służyć tylko jego świadomemu osłabianiu":

W przeciwnym razie trzeba by uznać, że Rosja, uznawana powszechnie za państwo, które potrafi doskonale rozgrywać swoje interesy w innych krajach, nagle, w przypadku Polski, popadła w chaos i bałaganiarstwo. Albo zatem osłabia Tuska nieświadomie, czyli działa bezmyślnie (co raczej nieprawdopodobne), albo świadomie, czyli osłabić po coś chce.

Gdyby ktoś pytał: po co? - Janicki odpowiada:

Otóż Jarosław Kaczyński na czele polskiego rządu miałby dla Rosjan mnóstwo zalet. Wzmacniałby wizerunek kraju z zaawansowaną rusofobią, co można wykorzystywać w relacjach z innymi państwami europejskimi i pomijać Polskę, mówiąc: patrzcie, jak my z nimi mamy rozmawiać? Dochodzi do tego duża nieufność prezesa PiS wobec Niemiec, a więc polski premier nie jeździłby już konsultować się z kanclerz Merkel, co dałoby Rosjanom i Niemcom wolną rękę przy kolejnych wspólnych projektach. (...)

Ponadto, premierostwo Kaczyńskiego przy prezydenturze Komorowskiego to gwarantowane polskie piekło wewnętrzne i awantury w polityce zagranicznej, przy których animozje pomiędzy Tuskiem a Lechem Kaczyńskim wydadzą się miłym wspomnieniem.

Janicki kończy zdaniem: "Jeśli jest w Polsce partia faktycznie realizująca interesy Moskwy (przynajmniej w jej oczach), to jest nią PiS Kaczyńskiego."

Na końcu dystansuje się wobec tego rozumowania ("Nie upieram się"), a swój komentarz opisuje jako "propozycję małej, świątecznej refleksji".

Rozumowanie Janickiego można by nawet przyjąć za uzasadnione, gdyby nie wpisana w nie pewna, fundamentalna ułomność. Mianowicie publicysta "Polityki" nie wyjaśnia, dlaczego w scenariusz rosyjski - mający przynieść przejęcie władzy przez PiS - wpisują się tak doskonale premier Tusk i prezydent Komorowski.

Dlaczego udają, że pada deszcz, gdy pada coś zupełnie innego? Dlaczego mimo tylu afrontów nie zdobędą się choć na jedno ostrzejsze słowo? Milcząc uwiarygadniają przecież w oczach milionów Polaków przeczucie, że z polityką wschodnią coś jest nie tak, że jej kurs wykracza poza dopuszczalną racjonalność, że ma on inne źródła. A jednak milczą, i dalej dzwonią meldując, że wszystko u nas dobrze. A tym samym wzmacniają poczucie upokorzenia milionów, i napędzają głosów PiS.

Może nie mogą inaczej? Może. Może za tydzień "Polityka" wyjaśni, dlaczego premierowi i prezydentowi "zależy" na oddaniu władzy Kaczyńskiemu. Choćby hipotetycznie, choćby dodając "nie upieram się".

W całej sprawie jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Otóż Janicki wymienia wszystkie rosyjskie afronty. Przypomnijmy:

(...) dręczenie Polski Nordstreamem, zwłaszcza przebiegiem rury, która zagraża polskiemu portowi, zwlekanie przez wiele miesięcy z przykryciem wraku Tupolewa, cięcie go na części i odmowa jego wydania, podobnie jak czarnych skrzynek rządowego samolotu. Dokłada się do tego fatalna współpraca przy śledztwie, a potem upokarzający w treści raport MAK oraz nieskonsultowanie ze stroną polską terminu jego upublicznienia, przez co generał Anodina zaskoczyła premiera Tuska na nartach w Dolomitach. Wreszcie demonstracyjna zamiana tablicy w Smoleńsku.

To lista o tyle zabawna, że przecież żadna z tych tez nie pojawiła się w takiej formie na łamach "Polityki", a zresztą i tak na łamach "Polityki" została obalona. Osobno te tezy więc nie żyją, ale - wychodzi - razem żyją, jako jedna wielka klęska.

Prawdziwa dialektyka.

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych