W "Rzeczpospolitej" Ewa Stankiewicz, reportażystka i działaczka społeczna prowadząca od kilku dni protest na Krakowskim Przedmieściu wraz z innymi członkami Stowarzyszenia "Solidarni 2010" wyjaśnia w dużym tekście publicystycznym motywy swoich działań. Odnosi się też do krytyków i polemistów, w tym do prezydenta Bronisława Komorowskiego, który namiot ustawiony przez "Solidarnych" nazwał "namiotem pełnym nienawiści".
Jak stwierdza Stankiewicz - opinia prezydenta jest nieprawdziwa, jest to bowiem namiot "pełen nadziei na wolną, demokratyczną, normalną Polskę".
Dokumentalistka podkreśla, że upomina się o normalność i demokrację i że robi to metodami pokojowymi. Dalej pada poruszający opis szykan jakie na nią spadają:
Spotykam się z agresją fizyczną i inwektywami ze strony władzy
stwierdza.
Ewa Stankiewicz powraca też do głównego postulatu swojego protestu - dymisji osób odpowiedzialnych za zaniechania, które doprowadziły do tragedii smoleńskiej i do późniejszej katastrofy w śledztwie. W tym - premiera i ministrów. Ale nie tylko:
Jest wiele działań rządu Donalda Tuska, które według mnie otwarcie szkodzą Polsce. Od umowy gazowej z Rosją, poprzez podżeganie do nienawiści przez członków partii PO, do podżegania do eksterminacji przeciwników politycznych.
Jej zdaniem musimy pamiętać, że prezydent RP zginął na terenie Rosji w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach podczas pełnienia obowiązków służbowych.
Minister, który miał zagwarantować bezpieczeństwo prezydentowi, albo spartaczył robotę, albo dokonał sabotażu – innych możliwości nie ma. Albo jest amatorem, albo sprzeniewierzył się najistotniejszym interesom państwa, czyli dopuścił się zdrady stanu.
Tu nie trzeba żadnych kwalifikacji prawnych ani politycznych – wystarczy logika i zdrowy rozsądek. Sam fakt, że szef BOR wystawił 1 funkcjonariusza (słownie: jednego) na lotnisku w Smoleńsku, dyskwalifikuje całkowicie kompetencje obu panów, zarówno szefa BOR, jak i odpowiadającego za niego (i mianującego go) ministra spraw wewnętrznych. Dziś ów minister prowadzi śledztwo w swojej sprawie. To mamy nazywać demokracją?
Stankiewicz podkreśla, że państwu rosyjskiemu nie można ufać - dopuszcza się bowiem to państwo wielu zamachów terrorystycznych na Czeczenów oraz na własnych obywateli. W tym "odebrało życie 111 niezależnym dziennikarzom. W żadnym z tych wypadków prokuratura rosyjska nie znalazła sprawców". Z tego płynie wniosek:
Na 1000 osób pełniących w Federacji Rosyjskiej najważniejsze funkcje państwowe aż 700 wywodzi się bezpośrednio z KGB, tej organizacji, którą Jan Nowak-Jeziorański na łamach "Gazety Wyborczej" nazwał "szkołą zbrodni i fałszu". Ale nawet gdyby Rosja była najbardziej demokratycznym i wiarygodnym partnerem, oddanie śledztwa na tych warunkach w jej ręce w dalszym ciągu należałoby rozpatrywać w kategoriach zdrady stanu.
Student pierwszego roku prawa zna zasadę bezpośredniości dowodów. Na przykład dowodem są czarne skrzynki samolotu – już ich kopie mają mizerne znaczenie dla śledztwa, a stenogramy, czyli teksty spisane z czarnych skrzynek, to dla każdego śledczego kompletna lipa.
Dziennikarka wraca do raportu MAK, podkreślając iż nie spotkał się z adekwatną reakcją polskich władz. Dowodzi, że rok czekaliśmy cierpliwie na jakiekolwiek skuteczne działania polskiego rządu, a byliśmy świadkami bezczynności i doświadczaliśmy pasma upokorzeń i kłamstw.
Minister Kopacz zapewniała o dokładnym sprawdzeniu terenu na głębokość 1 metra, o obecności polskich patomorfologów przy wszystkich sekcjach zwłok. Te kłamstwa polskiego rządu wobec rodzin ofiar i kłamstwa polskiego rządu wobec Polaków również powinny się doczekać sprawiedliwego rozliczenia.
Odnosi się też do mediów, które w jej ocenie stronniczo opisują wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu. Uważa, że pod jednym względem dziś w Polsce jest gorzej niż w stanie wojennym: ludzie nie są świadomi propagandy mediów. Kiedyś - podkreśla - wiadomo było, że telewizja kłamie, i ludzie byli uczuleni na manipulację.
Teraz przez tę manipulację są bardzo skłóceni i podzieleni. (...) Od dawna panowie z Platformy budują swój elektorat niemal jedynie na bazie strachu i nienawiści wobec czarnego ludu, jakim jest PiS. (...)
Dziś większość wiodących mediów jest tubą propagandową władzy, czego dowodzi zgodny chór opinii oraz zgodne przemilczenie w sprawach, o których ulica aż huczy. Pozorny pluralizm ma swoje korzenie w kapitale i umowie z postkomunistami. I jeszcze to lansowane przekonanie że prywatnym mediom wolno wszystko – wolno kłamać i manipulować, bo są prywatne. Tak jakby prywatna fabryka butów mogła produkować buble – bo jest prywatna.
W tych warunkach - podsumowuje Stankiewicz - nie ma dyskusji w ogóle i nie ma argumentów, a wolność przekonań i poglądów jest fikcją.
Demokracja schowała się w tym obszarze już dawno. Moim zdaniem znikała z każdym epitetem o zoologicznych antykomunistach, z każdym procesem Michnika o słowa, z każdym słowem premiera o moherach. Ale wraz ze słowami Władysława Bartoszewskiego o nekrofilii w kontekście żałoby w puste miejsce po demokracji wkroczyła dzicz, która mogła urządzić szyderczą zabawę Dominika Tarasa na stypie pod krzyżem.
Ewa Stankiewicz przypomina, że dziennikarz "Gazety Polskiej" został kilka dni temu brutalnie pobity przez straż miejską podległą prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Ma uszkodzony kręgosłup w dwóch miejscach, wybity ząb, wstrząśnienie mózgu, spędził pięć dni w szpitalu i następne cztery tygodnie będzie chodził w gorsecie ortopedycznym.
Jak dodaje, nie oczekuje od Pani prezydent herbaty jaką dostały pielęgniarki. Ale też apeluje do niej o zastopowanie przemocy.
wu - ka, źródło: Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112700-ewa-stankiewicz-o-motywach-protestu-na-krakowskim-przedmiesciu-agresja-fizyczna-i-inwektywy-ze-strony-wladzy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.