(Tekst pt. "Cicha wojna" ukazał się w sobotnio-niedzielnym wydaniu "Naszego Dziennika". Publikujemy fragmenty za zgodą autorki).
Medialne "wrzutki" na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej nie są rozproszonym zestawem wykluczających się wzajemnie informacji, lecz tworzą spójną całość potwierdzającą tezy o przyczynach katastrofy głoszone przez rosyjskie media w pierwszych dniach po tragedii. Czynią też bardziej prawdopodobnymi ustalenia zawarte w oficjalnym raporcie MAK przekazanym opinii publicznej w styczniu 2011 roku. W miejsce tych zwyczajnych w demokratycznym kraju informacji, których nie posiadamy, są nam dostarczane "wiadomości nadzwyczajne", pełniące rolę dezinformacyjną. Czyżby polskie społeczeństwo było w stanie cichej wojny z tajemniczym przeciwnikiem i dlatego jest "karmione" "wojenną propagandą?
(...) Czy dzisiaj mamy poczucie, że zrobiliśmy wszystko, co należało, by dojrzale przeżyć żałobę i wyjaśnić możliwie wszystkie okoliczności tej tragedii? Obawiam się, że odpowiedź brzmi "nie". W najważniejszych sprawach mamy swoistą "pewność", że nadal niewiele wiemy. Wiemy, że polski rząd nie zapewnił polskim śledczym dostępu do podstawowych materiałów i informacji niezbędnych do prowadzonego postępowania. Mamy prawo przypuszczać, że wyjaśnienie okoliczności katastrofy nie jest dla polskich władz celem tak ważnym, jak polityczne pojednanie z prezydentem i premierem Rosji. Czujemy, że jesteśmy manipulowani medialnym "wrzutkami". Mamy też powody sądzić, że pamięć o ofiarach tragedii smoleńskiej nie jest przedmiotem szczególnej troski rządzących (...).
Zacznijmy od rozległych obszarów naszej wiedzy i niewiedzy, wśród których są liczne, nieobjęte tajemnicą śledztwa. Nie wiemy, dlaczego były wątpliwości co do godziny katastrofy. Dlaczego po przedstawieniu opinii publicznej końcowego raportu MAK nadal nie możemy przetransportować do Polski wraku naszego samolotu oraz naszych czarnych skrzynek. (...)
Najnowsza, podana przez prokuratora generalnego informacja, że "zamachu na pokładzie nie było", a polscy prokuratorzy wojskowi zakończyli badanie tego wątku, zaskakuje. Z doświadczeń śledczych badających katastrofę Pan Am 103 w Lockerbie wynika, że bez badania wraku wszelkie ustalenia w tej kwestii mogą mieć co najwyżej charakter wstępny. Ani wraku samolotu, ani czarnych skrzynek, ani wyników sekcji zwłok polska strona nie posiada. Pytam nie tylko o to, dlaczego ich nie ma, ale także o to, jak możliwa jest w tych okolicznościach "pewność" w kwestii zamachu.
Na "wrzutki" o wyraźnie propagandowym charakterze składają się m.in. opowieści o czterokrotnym podchodzeniu pilotów do lądowania, o nieznajomości języka rosyjskiego przez kpt. Protasiuka, o siedzącym przy sterach samolotu gen. Błasiku (przypominam informacje szkalujące generała ujawnione w raporcie MAK), o naciskającym prezydencie (wzmocniono te "wrzutki" napisaną po dwóch latach notatką pilota z pamiętnego rejsu do Gruzji), o kłótni gen. Błasika z kpt. Protasiukiem na płycie warszawskiego lotniska. Cytowano zdania, które w rzeczywistości nigdy nie padły z ust pilotów ("jak nie wyląduję to...", czy też "patrzcie, jak lądują debeściaki..."). Wszystkie te "wrzutki" okazały się nieprawdziwe!
Polskim widzom publicznej i komercyjnej telewizji pokazano jeden dokumentalny rosyjski film o okolicznościach katastrofy, chociaż powstało już kilka świetnych polskich filmów autorstwa - dziwnym zrządzeniem losu - dziennikarzy wyrzuconych z publicznej telewizji. (...)
Wiemy też niestety, że polski rząd nie wywiązał się z obowiązku zapewnienia polskiej stronie możliwości pełnego i równoprawnego udziału w śledztwie. Nie wykorzystał pierwszej rosyjskiej propozycji i zgodził się na niekorzystną dla Polski konwencję. Nawet po opublikowaniu raportu MAK okazał się niezdolny do reakcji oraz skłonienia rosyjskiej strony do przekazania polskim śledczym wraku samolotu i czarnych skrzynek. Nie znalazł też dość politycznej siły i determinacji, by zapewnić polskim archeologom możliwość wyjazdu tuż po katastrofie i zezwolić im na relację z prac po powrocie. W Polsce najwyraźniej obowiązuje rosyjska tajemnica śledztwa. Nie wiemy także, na ile konsekwentnie polski rząd i polska komisja badająca okoliczności katastrofy domagały się wyjaśnienia przyczyn niszczenia wraku samolotu, co dzięki wyrzuconym z telewizji publicznej dziennikarzom mogliśmy zobaczyć w programie, którego też już dzisiaj w telewizji publicznej nie ma.
Mamy prawo przypuszczać, że dla polskiego rządu i polskiego prezydenta ważniejsze - lub co najmniej równie ważne, jak wyjaśnienie okoliczności tragedii - jest prowadzenie polityki "pojednania polsko-rosyjskiego" między władzami obu państw. Nawet gdyby owoce tej polityki były bardziej widoczne - bo dzisiaj trudno je dostrzec - to takie postawienie sprawy jest zawsze politycznym błędem. Pojednania nie buduje się na jednostronnej rezygnacji z własnych ważnych celów i interesów. Tak można zbudować tylko polityczną uległość. A polska strona nie dba nawet o pozory partnerstwa, godząc się na widoczny i nieskrywany asymetryczny charakter relacji polsko-rosyjskich.
Po roku od tragedii smoleńskiej możemy już także powiedzieć, że pamięć o ofiarach katastrofy jest dla mediów, a także dla licznych polityków rządzącej koalicji pamięcią uogólnioną, zgeneralizowaną, w której nie ma miejsca dla dokonań poszczególnych osób. O dorobku i zasługach najwyraźniej "ich zdaniem" powinny pamiętać rodziny i bliscy. W sferze publicznej jest miejsce tylko dla nielicznych, co smutne, dla tych, którzy nie zagrażają politycznej pozycji PO, SLD i PSL.
(...) Nie ma swojej tablicy pamięci wybrany demokratycznie prezydent miasta st. Warszawy oraz prezydent RP - Lech Kaczyński. W stolicy tablice można odsłaniać tylko w kościołach, a pomniki - na cmentarzach. Nie ma pomnika wszystkich ofiar, nie ma tablicy poświęconej Lechowi Kaczyńskiemu i jego małżonce, nie ma tablic pamięci ministrów Kancelarii Prezydenta, nie ma swojej tablicy w stolicy rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, podobnie jak minister Grażyna Gęsicka.
Przypomina to czasy PRL, gdy niektóre postaci i wydarzenia można było upamiętnić wyłącznie na cmentarzach i w kryptach kościołów. W przestrzeni publicznej było miejsce tylko dla "zasłużonych" dla rządzącej partii.
Jak w tej niezwykłej, dość traumatycznej sytuacji radzi sobie polskie społeczeństwo? Znamy wyniki kilku sondaży CBOS poświęconych reakcjom na katastrofę smoleńską, z maja i października 2010 r., z lutego 2011 r. oraz wyniki sondażu z marca 2011 r. (...)
Po pierwsze, majowa zmiana polegająca na wzroście zaufania Polaków do rosyjskich władz i prowadzonego przez nie śledztwa równie szybko zgasła, jak się pojawiła. Za to powrót do ograniczonego zaufania ma charakter trwały.
(...) Drugi wniosek jest nieco mniej jednoznaczny, niemniej jednak uważam go za prawdopodobny. Na tragedię smoleńską reagujemy dzisiaj prawie wyłącznie emocjami, od nich zależą nasze poglądy i opinie. Jesteśmy podatni na "wrzutki" i mamy problem z przyjęciem wobec tej tragedii postawy stabilnej, racjonalnej, opartej na analizie faktów.
Jeśli w debacie dominują manipulacje, to trudno o wyciszenie emocji. To, co po roku jest najbardziej widoczne, to poziom emocji na granicy nienawiści oraz związany z nim dramatyczny podział Polaków na dwa walczące ze sobą (na śmierć i życie?) obozy "przeciwników".
Marcowy sondaż CBOS, poświęcony rocznicy smoleńskiej katastrofy (31/2011), sygnalizuje głębię emocji i skalę podziału. Na pytanie o swój stosunek do planów licznych uroczystości związanych z rocznicą katastrofy badani odpowiadają: pozytywny - 3 proc., ambiwalentny - 56 proc., negatywny - 41 procent. Propozycje wspólnych uroczystości polsko-rosyjskich w Smoleńsku pozytywnie oceniło 50 proc. badanych, negatywnie - 40 procent. Ale uroczystości organizowane przez PiS zyskały pozytywną ocenę 30 proc. badanych, zaś organizowane przez "Gazetę Polską" już tylko 15 proc. respondentów. (...)
Nic dziwnego, że tak podzielone społeczeństwo, tak niepewne swojej wiedzy, bombardowane kolejnymi "wrzutkami" i manipulowane emocjami, nie radzi sobie z traumą po katastrofie, podobnie jak wielu polityków, ekspertów i komentatorów.
Pozwolę sobie powtórzyć tezę, którą swojego czasu sformułowałam w trakcie jednej z debat - nawet jeśli tragedia smoleńska nie była zamachem, to jej konsekwencje przypominają sytuację po udanym zamachu. Osłabiony rząd, złapany w pułapkę polsko-rosyjskiego pojednania, osłabiona pozycja Polski na arenie międzynarodowej, szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej, spadek zaufania do rządzących - ale i do opozycji, wysoki poziom emocji, co oznacza podatność Polaków na manipulację, oraz dramatyczny podział wspólnoty na zwalczające się obozy. Można powiedzieć: pełny sukces dla państw, które są Polsce niechętne i mają sprzeczne z nami interesy.
Co dalej? Sytuacja jest tak skomplikowana, że także inny rząd, próbujący zmienić polską politykę na bardziej suwerenną, zmierzającą do wyjaśnienia wszystkich (także niekorzystnych dla nas) okoliczności tragedii smoleńskiej, znajdzie się w dramatycznie trudnej sytuacji. Podzielone społeczeństwo, zaniepokojone skalą problemu, a zarazem spragnione poczucia bezpieczeństwa może nie udzielić takiemu rządowi poparcia. A przecież konieczne będą trudne decyzje, jakaś forma zawieszenia stosunków dyplomatycznych, może nawet wezwanie ambasadora do kraju... Każda z nich wywoła gwałtowne reakcje, nie tylko polskiej opinii publicznej. Dlatego zarówno tym, którzy brną dzisiaj bezkrytycznie w iluzoryczne pojednanie, jak i tym, którzy niekoniecznie mają skonkretyzowaną koncepcję bezpiecznej zmiany polityki wobec wschodniego sąsiada, zwracam uwagę, że obie drogi już dzisiaj prowadzą do sytuacji, z której tylko wybitny polityk i zjednoczone wokół niego społeczeństwo będą w stanie nas wyprowadzić.
Autorka jest socjologiem, pracownikiem Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, przewodniczącą Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112618-dr-fedyszak-radziejowska-nawet-jesli-tragedia-smolenska-nie-byla-zamachem-to-jej-konsekwencje-przypominaja-sytuacje-po-udanym-zamachu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.