Jezuita Wacław Oszajca: „Nie muszę wierzyć, że francuska zakonnica została uzdrowiona za przyczyną Jana Pawła II"

Zaskakujące słowa padły z ust zakonnika, jezuity o. Wacława Oszajcy w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej". Stwierdził on, że wcale nie musi wierzyć w cuda i objawienia, by być księdzem katolickim.

Nie muszę wierzyć, że francuska zakonnica została uzdrowiona za przyczyną Jana Pawła II, tak samo jak nie muszę wierzyć w objawienia w Lourdes. I to nie znaczy, że przestaję być księdzem, katolikiem – stwierdził o. Wacław Oszajca .

Zakonnik zastanawiał się także po co odbywa się cały skomplikowany proces beatyfikacyjny czy kanonizacyjny.

Przecież kiedyś praktyka była inna, o wiele prostsza: ogłaszanie świętego przez aklamację. Mam wątpliwości, czy taki proces musi mieć charakter procesu nieomal karnego. Forma mniej kurialna by tutaj się zupełnie dobrze sprawdziła. Nie możemy zapominać, że święty to też człowiek, zatem ma swoje ciemne strony. Nie ma co uprawiać pokracznej hagiografii wybielającej życiorysy, wzmocnionej dodatkowo różnymi „cudami". Mam nadzieję, że prawo kościelne idzie w tym kierunku, żeby kłaść mniejszy nacisk na cuda. Kiedyś do beatyfikacji potrzeba było dwóch czy nawet trzech cudów. - mówił zakonnik.

O. Wacław Oszajca uważa też, że nie można przesądzać, czy francuska zakonnica faktycznie została uzdrowiona za wstawiennictwem Jana Pawła II.

Dla mnie jest to przejaw jej wiary. Jeśli ona wierzy, że za pośrednictwem Jana Pawła II - niech tak będzie. Niezależnie od tego nie rozumiem, dlaczego największym cudem ma być akurat uzdrowienie. Przecież zdrowie nie jest najwyższą wartością. Wedle tej logiki największym nieszczęściem powinna być choroba, a tego przecież Kościół chyba nie chce powiedzieć. - tłumaczy o. Oszajca w „Gazecie Wyborczej".

Zakonnik stwierdził też, że wcale nie musi wierzyć w objawienia i cuda, żeby nadal być księdzem i katolikiem.

Proszę bardzo, kto chce, niech wierzy. Ja nie muszę. Tak samo jak nie muszę wierzyć we wszelkie objawienia i cuda w Lourdes czy gdziekolwiek. I to nie znaczy, że przestaję być księdzem, katolikiem. Medycyna zna przypadki samouzdrowienia. Czy zakonnica została uzdrowiona za przyczyną Jana Pawła II, czy ma to jakikolwiek charakter nadzwyczajny, czy też nie - nie ma dla mnie znaczenia. Ważne, że stała się rzecz niecodzienna, niespotykana i może warto przy tej okazji pomyśleć, w jaki sposób mierzyć się ze złożonością świata. W całym mechanizmie „zatwierdzania" cudów widać z jednej strony jurydyzm rzymski, a z drugiej pośredniowieczne przekonanie, że świat jest poznawalny - jeżeli coś tam nie pasuje do schematu, wtedy od razu krzyczymy, że to cud. - twierdzi o. Oszajca.

Zdaniem o. Oszajcy, który jest wykładowcą Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego jeśli katolik nie do końca wierzy w cuda, to w zasadzie nie musi się nimi przejmować i nic złego się nie stanie. Zakonnik uważa jednak, że jeśli ktoś jedzie na beatyfikację tylko i wyłącznie dlatego, że papież jest sprawcą cudu, jest to zdecydowanie za mało.

- Nie należy ważyć rzeczy niemożliwych do zważenia. Jan Paweł II sam w pewnym sensie jest cudem. Tylu ludzi natchnął dobrą myślą, zainspirował, przyspieszył tyle pożytecznych procesów nie tylko w Kościele, ale i w świecie, że człowiek, jak na to patrzy, baranieje. Więc nawet jeśli miał niedociągnięcia, potknięcia, a nawet i upadki, to nie przekreśla jego świętości. (...)Ten cud jest zaledwie wstępem, żeby wziąć się do ponownego czytania, słuchania papieża. Można jechać do Rzymu na beatyfikację, machając ręką na wszelkiego rodzaju cudowne wydarzenia. Jechać tylko po to, żeby Panu Bogu podziękować za takiego człowieka, jakim był i jest Jan Paweł II. - tłumaczy o. Wacław Oszajca.

Źródło: Gazeta Wyborcza

pedro

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych