Pan prezydent ma dość, pan prezydent zrobił wszystko, pan prezydent pracuje, pani prezydentowa pracuje, urzędnicy pracują, policja pracuje, straż miejska pracuje, tajniacy pracują... Państwo pracuje.
W czym więc problem? Cóż tak nęka wszechpotężny umysł naszego Batiuszki?
Ano w tej watasze problem, w tej zakutej czerni przywiezionej i opłaconej przez wywrotowców, w tej nienawistnej sotni, która tak zawiodła szlachetnych, zmęczonych żałobną smutą, Polaków.
- To nie ludzie, to zwierzęta z zoo - wtóruje prezydentowi w szlochu naczelny opozycjonista i sumienie narodu, tkliwy liryk i wizjoner Michnik Adam Ozjaszowicz.
Będzie raźniej panie prezydencie, będzie lepiej. Niech wasze Błogorodie się nie tropi!
Za chwilę dołączy pan Olbrychski Daniel deklarując, że użyczy swej dłoni i ciemnocie tępej, po pańsku mordę obije i Kuc Kazimierz – Dowżenko priwislanskij. A za nimi Muzyk Kukiz z Hołdysem pod ręką, Meller Marcin syn tego Mellera z Czubaszek i eminencją medialnym prafatem bez ciemnogrodzkiej koloratki
Będą w słusznym gniewie pałać, pędzić hołotę do ciemnego krańca.
Będzie dobrze wasza Dostojność!
Męczy się nasz prezydent dla sprawy, obarczon tą koślawą Polską i tylko Lady Dziadzia pociechę mu przynosi w swych patriotycznych dłoniach – poranne gazet wydania, gazet wszystkich prawie, gazet uczciwych, rozsądnych.
Oj porządziłby nasz prezydent choćby i z Baden Baden (jak marzył ze sceny na rozdaniu „Paszportów Polityki"), skubiąc wąsa i delektując się losami Hansa Kastorpa i Klossa z wyrafinowanej biblioteki na pięterku.
Oj ten Kloss..., sentyment z pierwszych obozów harcerskich i wizyt u czcigodnych teściów.
A tu nie można, nie dają psiemacie.
Z tego wszystkiego nie zdążył jeszcze teściostwa odznaczyć jakąś Restitutą czy Orzełkiem (nie ma nasz prezydent głowy do tych zaszczytów).
Bo znów wścieklaki zwiezione przez agitatorów jajami w prezydenta Kwaśniewskiego rzucających laleczkę pułkownika spalili.
Jak tu potem spojrzeć w szczere głaza Miedwieduszki, jak wnutriennije obniat i pocełowat pod bieriozką?!
Jewropejskie żenua, kakaja nieprijatnost, k sażaleniu gospodin prezident – ileż to musiał się potem nagadać, naszutit, aby na oblicze Dmitrija rumieniec matrioszki wiernułsa.
Na szczęście naród ogląda telewizję, słucha radia, czyta żurnały.
- Niczewo, niczewo, Ostankino ot co – pocieszał go Dmitrij Anatoliewicz.
Dobrze mu gadać, niby u nas też oczeń w pariadkie i stacje przyjazne i wracające do właściwych rąk Ostankino, ale jednak nie to. Nie to bracia.
Jakiś niesmak pozostaje, jakaś żałość taka wnętrznościami szlachetnymi prezydenta wstrząsa.
Trzeba będzie porządek z tymi hołyszami porobić, poustawiać to jak trzeba. Nie dać zarobić najgorszym, popędzić niezbyt zaangażowanych – sami przypełzną.
Niech spróbują poza systemem michę znaleźć.
Odsapnął pan prezydent, herbatki podpił i w czółko panią Czajkowską cmoknął.
- Oj żebyś ty dziewczyno wiedziała jak gorzkie jest to życie pod żyrandolem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112490-wiesci-spod-zyrandola-meczy-sie-nasz-prezydent-dla-sprawy-obarczon-ta-koslawa-polska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.