Marek Jurek i Paweł Kowal wspólnie zabierają głos w sprawie zbrodni katyńskiej. W analizie zatytułowanej "Niebezpieczna gra Katyniem", opublikowanej na łamach "Rzeczpospolitej, politycy PJN i Prawicy Rzeczpospolitej wychodzą od głośnej zamiany tablicy na pamiątkowym kamieniu w Smoleńsku.
Sprawcy prowokacji zakładali zapewne, że przedstawiciele Polski skompromitują się słabą albo żadną reakcją, a wzburzenie opozycji pozwoli jeszcze bardziej podzielić polską opinię publiczną, pogłębi różnice w odniesieniu do polityki wobec Rosji i to nie tylko między władzą i opozycją, ale też pomiędzy ośrodkami władzy wykonawczej – premierem, prezydentem i ministrem spraw zagranicznych. A wszystko to będzie osłabiać pozycję Polski.
Jak dodają, za charakterystyczny należy uznać fakt, iż "zamach cenzury dotyczył również motywu, dla którego poprzednik prezydenta Komorowskiego zmierzał do Rosji, czyli odziera ją z podstawowego sensu politycznego".
Pominięcie kwalifikacji prawnej zbrodni w Katyniu usuwa słowa o tym, kogo Lech Kaczyński i delegacja polska mieli uczcić 10 kwietnia ubiegłego roku. Rosjanie rozumieją przecież, że słowa o zbrodni katyńskiej nie łączyły tej sprawy z katastrofą lotniczą, ale przypominały cel tamtej tragicznie zakończonej misji.
Zdaniem Kowala i Jurka, "prawda o ludobójstwie ma znaczenie zasadnicze".
Mord na polskich oficerach nie był „pojedynczym" aktem eksterminacji jeńców wojennych (Polska zresztą nie była w stanie wojny ze Związkiem Sowieckim). Był dokonany z premedytacją z zamiarem zniszczenia istotnej części narodu polskiego, co ściśle odpowiada określeniu art. II konwencji ONZ ws. zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa.
Jak dodają, "to kłamstwo katyńskie właśnie było u źródeł zerwania przez Stalina stosunków z legalnym polskim rządem i powołania PKWN w 1944 r." I co nie mniej ważne:
Żądanie prawdy, także w sensie ujawnienia dokumentacji dotyczącej zbrodni i konkretnych działań prawnych, było fundamentem powstawania III Rzeczypospolitej. Taki sens miał na przykład artykuł Jana Lityńskiego, dzisiejszego doradcy prezydenta, ogłoszony w podziemnym „Tygodniku Mazowsze" w 1988 r.
Mimo to pełne zadośćuczynienie "prawdzie i sprawiedliwości", oceniają politycy PJN i PR, ciągle nie nastąpiło.
Do tej pory jednym z ostatnich elementów narodowego konsensusu w Polsce była walka o prawdę o Katyniu w oparciu o państwową doktrynę prawną ukształtowaną w oficjalnym orzecznictwie pionu prokuratorskiego IPN za czasów Leona Kieresa (dzisiaj senatora z PO) oraz w politycznych deklaracjach polskiego parlamentu i szerszej tradycji interpretacyjnej obecnej na przykład w wypowiedziach historyków (prof. Antoni Dudek) i przedstawicieli Kościoła (kard. Stanisław Dziwisz, bp Tadeusz Pieronek). Takie stanowisko zajmował legendarny duszpasterz środowisk katyńskich ks. Zdzisław Peszkowski.
Co ciekawe - również premier Tusk podczas swojego wystąpienia w Katyniu 7 kwietnia 2010 roku, chociaż - jak zauważają politycy - nie wymienił wprost ludobójstwa, to jednak przywołał jego kryteria dla opisu wydarzeń w lesie katyńskim w 1940 roku.
Oficjalne stanowisko legalnych organów państwa, a także związana z tym tradycja polityczna, nie może podlegać samowolnym modyfikacjom, szczególnie w kontekście zdjęcia tablicy przez rosyjską stronę. Warto przypomnieć, że kategorię ludobójstwa dla zbrodni katyńskiej stosowały władze ZSRR podczas procesu norymberskiego, gdy próbowały nim obciążyć Niemcy. Ten sposób myślenia nie ma zatem charakteru partykularnego stanowiska partyjnego PiS, jak sugeruje w „Gazecie Wyborczej" Marcin Wojciechowski, ale jest utrwalony w polskiej świadomości historycznej i prawnej.
Zdaniem Jurka i Kowala, najwłaściwszą reakcją prezydenta RP na zamianę tablicy powinno było być przełożenie wizyty w Katyniu.
Politycy stwierdzają dalej, że "konieczną odpowiedzią na przejawy prosowieckiego redukcjonizmu powinno być przeniesienie przez Polskę działań na rzecz potępienia zbrodni komunizmu na forum międzynarodowe i ujmowanie ich w szerszym, międzynarodowym kontekście":
Powinniśmy w tej sprawie współdziałać z państwami Europy Środkowej (szczególnie z państwami bałtyckimi) oraz ze wszystkimi rosyjskimi środowiskami walczącymi o prawdę o złu, które sowiecki komunizm wyrządził ich narodowi i światu.
Kowal i Jurek dodają: "Jeśli naprawdę chcemy budowy normalnych relacji z Rosją, to kwestia Katynia stanie się dla rosyjskich partnerów sprawdzianem, na ile sami szanujemy własne racje prawne i państwowe interesy".
Każde państwo ma zbiór stanowisk prawnych, które podtrzymuje niezależnie od okoliczności, a nawet niezależnie od trudności w ich natychmiastowej realizacji. Tymczasem Polska stoi przed ryzykiem, że na ołtarzu poprawy relacji jak domek z kart rozsypie się nasza państwowa doktryna w kwestii Katynia, będąca jednym z fundamentów niepodległości.
Polsko-rosyjskie spotkania w Katyniu na szczeblu premierów i prezydentów miały doprowadzić do wypełnienia tych postulatów. Po deklaracji prezydenckiego doradcy, prof. Romana Kuźniara (stwierdził, że zbrodnia katyńska nie spełnia kryteriów ludobójstwa – red.), stają się kolejną niebezpieczną grą. Polska nie może pozwolić sobie na manipulowanie własną pamięcią.
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112455-jurek-i-kowal-ostrzegaja-wladze-w-sprawie-katynia-polska-nie-moze-pozwolic-sobie-na-manipulowanie-wlasna-pamiecia