Prof. Zybertowicz: mamy "rozproszony archipelag polskości". "Ten archipelag potrzebuje konsolidacji w kilka dużych kontynentów"

PAP
PAP

Ważna rozmowa z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, byłym doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w "Naszym Dzienniku" (dziękujemy czytelnikowi za zwrócenie na nią uwagi).

Prof. Zybertowicz wychodzi od opisania dwóch rodzajów przeszkód w naprawie Polski i dobrym rządzeniu nią:

Pierwsza to liczne polskie i zagraniczne pasożytnicze grupy interesu, którym odpowiada źle rządzony kraj: państwo niepotrafiące zadbać o bezpieczeństwo swoich przywódców, o interesy własnych obywateli, o to, by wielki biznes działał w Polsce według uczciwych reguł. Druga przeszkoda polega na tym, iż gdyby nawet wybory wygrała, i to z dużą przewagą, partia kompetentnych polityków z dobrym programem przebudowy Polski i tak nie dałaby rady wprowadzać potrzebnych zmian, działając pod prąd rozpowszechnionej w społeczeństwie mentalności.

Ciekawy jest szczegółowy opis owej mentalności:

Wielu z nas posiada pokłady świadomości odziedziczone po starych czasach - hamujące rozwój nowoczesnej gospodarki i demokracji; nawyki, z którymi się zrośliśmy tak bardzo, iż często ich nie dostrzegamy. Sprzyjają one z jednej strony nadmiernemu indywidualizmowi, a z drugiej - paradoksalnie - klientelizmowi, następnie zbytniej pobłażliwości wobec własnych słabości, braku poszanowania prawa, nieprzejrzystości w działaniu publicznym. Tej wielowarstwowej tkanki nie można wyrzucić z nas odgórnym aktem zmiany np. Konstytucji, choć i taki impuls odgórny może być niezbędny. Bez oddolnych form aktywności, które wyzwoliłyby falę przebudowy nas samych, projekt odgórnej, instytucjonalnej zmiany państwa byłby realizowany w swoistej próżni społecznej.

Prof. Zybertowicz wprowadza dalej ważne pojęcie: rozproszony archipelag polskości:

(...) wiele patriotycznych inicjatyw, wydawnictw, stron internetowych, klubów dyskusyjnych, grup rekonstrukcyjnych itd. Chociaż ten archipelag potrzebuje konsolidacji w kilka dużych kontynentów, to współtwórcy poszczególnych wysepek i wysp często nie mają ani wizji, ani umiejętności, by łącząc mniejsze organizmy w większe, uzyskać ciężar gatunkowy o skali niezbędnej dla uruchomienia procesu rekonstytucji polskości. Często posługujemy się argumentem, że media posiadające największy rezonans społeczny są w ręku środowisk o mentalności kosmopolitycznej, konsumpcyjnej, klientelistycznej, postkomunistycznej. Że mediami tymi włada - użyjmy określenia dr Barbary Fedyszak-Radziejowskiej - okrągłostołowy establishment (OSE).

Ponieważ OSE faktycznie dysponuje najsilniejszymi mediami, zwraca uwagę prof. Zybertowicz, to środowiska patriotyczne traktują to jako alibi dla swojej ograniczonej skuteczności:

Gdy OSE mówi: "ale przecież macie swoje media: "Nasz Dziennik", "Gazetę Polską", "Rzeczpospolitą" itd.", ale ludzie jakoś wolą kupować "Wyborczą", "Politykę" itd., to usprawiedliwiamy się, że występuje ogromna różnica kapitałowa między mediami. Ta różnica jednak - jak trafnie zwracał uwagę Rafał Ziemkiewicz - nie wzięła się jedynie ze sprawności organizacyjnej OSE, ale z uzyskania na samym starcie korzystniejszej pozycji właścicielsko-koncesyjnej - np. z przyswojenia symbolicznego kapitału założycielskiego, który miał służyć całej wolnej Polsce, przez jeden tylko odłam środowisk solidarnościowych, akurat ten, któremu najbliżej było do postkomunistów. Ale takie rozgrzeszanie się tylko częściowo jest słuszne.

Zdaniem socjologa, treści, które trafiają do odbiorców mniejszych mediów, nie zyskują wielkiego rezonansu nie tylko z powodu różnicy kapitałowej:

Spora część niepodległościowego (w tym katolickiego) dziennikarstwa, jak i innych form aktywności społecznej jest mało profesjonalna. Wiele osób czuje się lepiej, kierując małą inicjatywą - patriotyczną, artystyczną, historyczną czy medialną - niż będąc tylko wioślarzem na dużym statku, który przecież płynąłby szybciej i dalej. Patriotyczno-konserwatywne inicjatywy nie uzyskują impetu niezbędnego do zmieniania Polski, ponieważ zderzają się z tkanką postaw wielu Polaków zachłyśniętych kulturą konsumpcyjną, przyzwalających na bylejakość, uległych wobec kultury obrazkowo-tabloidowej, z tkanką, w obliczu której często jesteśmy bezradni. Ze sposobami myślenia rodaków, do których nie potrafimy dotrzeć. Ani samym działaniem medialnym, ani politycznym nie można przebudować gęstej tkanki starych nawyków - obecnych także w środowiskach ludzi wierzących w Polskę. Taką tkankę społeczną należy przebudowywać inaczej - naszymi oddolnymi, rozgałęzionymi działaniami sprzeciwu wobec zalewu nieprawdy, manipulacji i kłamstwa.

Zdaniem prof. Zybertowicza, po stronie środowisk niepodległościowych "występuje poważny deficyt kompetencji społecznych":

Postkomuniści wyszli z PRL nie tylko z większymi zasobami materialnymi (majątek b. PZRP i spółek nomenklaturowych), ale przede wszystkim z większym doświadczeniem, umiejętnościami gry drużynowej i także lepszym rozumieniem faktycznych reguł polityki.

Potrzeba czegoś w rodzaju coachingu [treningu - red.] patriotycznego przywództwa. To propozycja dla liderów małych inicjatyw, którzy mają dużo zapału, którzy odnieśli już jakieś sukcesy, ale często nie potrafią przekroczyć bariery organizacyjnej, bez której ich projekty nie mogą się łączyć i nabierać rozmachu.

Ważne są słowa socjologa dotyczące podziałów we współczesnej Polsce:

Te grupy interesów, które PiS-owi zarzucają dzielenie społeczeństwa, co najmniej od wyborów w 2005 r. same stosują przemyślaną strategię skłócania Polaków. Mając przewagę w przestrzeni komunikacyjnej i prawnej (obecna ekipa kontroluje wszystkie kluczowe ogniwa państwa), czynią to na tyle sprytnie, że przekonali ludzi, iż... to nie oni dzielą, tylko ich przeciwnicy - czyli PiS. W mojej ocenie, najsprawniejsi w stosowaniu tej metody są dziennikarze gazety znanej z krytykowania patriotyzmu. Wiele osób bowiem boi się konfliktów, a przecież bez umiejętności cywilizowanego wejścia w konflikt często nie sposób wyzwolić obywatelskiej energii.

Bo teraz jest tak: kilka miesięcy temu rozmawiam z 18-latkiem mówiącym, że zamierza wyjechać z Polski, bo "jest trudno", "nie ma pracy, no i w ogóle". On nie może już wytrzymać tego, co robi Kaczyński, który "zieje jadem". Oto w trzy lata po odejściu PiS od władzy sporo osób uważa, że sytuacja w Polsce jest nie do zniesienia, gdyż "Kaczyński zieje jadem". Takiego propagandowego odwrócenia kota ogonem nie powstydziłby się Goebbels.

Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.