Mimo zapewnień białoruskiej milicji, że sprawca wczorajszej eksplozji w Mińskim metrze jest już znany, nie pozostaje wątpliwości - prawda o tragedii, która pochłonęła życie co najmniej 12 ludzi, wyjdzie na jaw dopiero po rządach Aleksandra Łukaszenko. Bo takie same zapewnienia Białorusini już słyszeli od władz po wybuchu 3 lipca 2008 r. podczas świętowania dnia Niepodległości. Jednak ani nazwisk sprawców, ani zleceniodawców władze nie podały do dziś.
Tym bardziej, metoda działania sprawców jest porażające podobna - 3 lata temu i wczoraj w Mińsku wybuchły ładunki wypełnione śrubami oraz pociętymi gwoździami - takie "bomby" są bardziej skierowany nie na zabijanie, lecz na poranienie możliwie wielu osób, mówią eksperci. Według ostatnich danych w wyniku eksplozji w mińskich metrze szpitalach znajduje się 151 osób, w tym 40 w ciężkim stanie. Ładunek znajdował się pod ławką na peronie stacji "Kastrycznickaja" (według milicji), a eksplozja nastąpiła o 17.56, gdy na peron wysypał się tłum z przepełnionego pociągu. W 2008 roku samorodne urządzenie wybuchowe zakopane w ziemi wybuchło wśród publiczności koncertu w szczytowym momencie imprezy - przed fajerwerkiem.
Tak samo jak i 3-go lipca, prawie od razu po wybuchu na miejsce zdarzenia przybył Aleksandr Łukaszenko. Tylko tym razem ze swoim nieślubnym dzieckiem Mikołajem.
- Spokojnego życia nam nie dadzą, ja wam o tym już mówiłem. I nie chce przypominać o kim mówiłem - stwierdził, zwracając się do urzędników milicji oraz KGB bardzo spokojnym, równym głosem. Od razu sugerował wśród kogo trzeba szukać sprawców tragedii, i na końcu dodał: "Musicie ustalić, komu nie podoba się stabilność oraz pokój na Białorusi".
Po grudniowych wydarzeniach, państwowa propaganda kreuje konkretnych zewnętrznych wrogów - Niemcy oraz Polskę, i wewnętrznych - opozycję. To te siły zamierzały zrealizować przewrót stanu - ogłosił w lutym dyktator, podsumowując śledztwo w sprawie postwyborczych zamieszek na Placu Niepodległości.
Opozycję, która i tak jest totalnie rozbita, siedzi w więzieniu czy w areszcie domowym, czeka kolejna fala represji. Tym razem może nawet bardziej brutalna niż po wyborach.
W wyniku tragedii władzy eliminują jeszcze jednego "wroga" - bardziej groźnego niż opozycja i Zachód razem wzięte. Chodzi o elektorat. Od dwóch miesięcy na Białorusi panuje kryzys finansowy porównywalny do kryzysu początku lat 90-ch. Panika na rynku walutowym, z dnia na dzień oczekuje się dewaluacji rubla, stały wzrost kosztów żywności na poziomie 15-20%,. Właściwie nie funkcjonują przedsiębiorstwa których działalność zależna jest od importowanych towarów. Niezależni socjolodzy w marcu zanotowali spadek zaufania do prezydenta o 10%.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112301-bialoruska-opozycje-ktora-i-tak-jest-totalnie-rozbita-siedzi-w-wiezieniu-czy-w-areszcie-domowym-czeka-kolejna-fala-represji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.