Nasz wywiad. Zuzanna Kurtyka o usunięciu tablicy: "Świadome upokarzanie ofiar tragedii, ich rodzin, naszego państwa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP
Fot. PAP

wPolityce.pl: Zacznijmy tę rozmowę od początku, od tego kto i kiedy położył pamiątkową tablicę na miejscu katastrofy w Smoleńsku. Tę, którą w nocy z piątku na sobotę potajemnie wywieźli Rosjanie. I skąd się wziął sam kamień?

ZUZANNA KURTYKA, wdowa po śp. Januszu Kurtyce, prezesie IPN: Początek to tak naprawdę dzień 10 kwietnia 2010 roku. Zaraz po tragedii dowiedzieliśmy się, że jeden z mieszkańców Smoleńska, sam, z własnej inicjatywy przywiózł tam ten ogromny kamień. To duży głaz, sporo musiało to kosztować wysiłku. Tym większe podziękowania należą się temu anonimowemu człowiekowi.

Kiedy pierwszy raz byłam w Smoleńsku, we wrześniu, uderzyła mnie pustka tego miejsca. Żadnego znaku, symbolu upamiętnienia. Wtedy Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, które współtworzę, postanowiło zadbać by jakiś znak pamięci się pojawił. Przecież przyjeżdżają tam Polacy, przychodzą Rosjanie, ciągle leżą kwiaty. Szczególnie my, rodziny ofiar, jesteśmy zobowiązani by upamiętniać najbliższe nam osoby, które tam zginęły.

 

I wtedy powstał pomysł tablicy. A strona formalna?

Zbadaliśmy to i okazało się, ze na terenie Federacji Rosyjskiej nie ma konieczności zdobywania żadnego zezwolenia na tego typu przedsięwzięcie. Głaz już tam przecież był. Kiedy tablica była więc gotowa, w listopadzie, pojechaliśmy na miejsce tragedii i postawiliśmy krzyż, przymocowaliśmy tablicę do kamienia.

 

Byliście tam sami?

Nie. Oczywiście, że nie. Byli z nami dziennikarze, cały czas były obecne służby rosyjskie, które bardzo uważnie patrzyły nam na ręce, nie zgłaszając jednak żadnych zastrzeżeń. Nie ukrywaliśmy tego co robimy, działo to się w dzień. Odprawiono przy krzyżu msze świętą, kręcono film, który ukazał się z krakowskim „Dziennikiem Polskim.

 

Kiedy dokładnie odbyła się ta uroczystość?

Pół roku temu! 13 listopada. Od tego czasu nie było żadnego sygnału,  że to się komuś nie podoba. Nikt się z nami nie kontaktował, nie wskazywał na jakiś problem. A przecież jeśli były zastrzeżenia, można było zgłosić je wcześniej. Nie było jednak, podkreślam, żadnego sygnału.

 

Rzekomo chodzi o to by był tam także napis po rosyjsku.

Nawet zakładając, że to prawdziwa intencja, można było to zrobić przykręcając drugą tablicę, z drugiej strony kamienia, ewentualnie obok. Tak zrobiliby ludzie dobrej woli.

 

Jak zatem pani rozumie to co się stało? O co chodzi rosyjskim władzom?

Kiedy usłyszałam tę informację, byłam zszokowana. Bo takie zachowanie, na dodatek w takim dniu. To forma upokorzenia rodzin, na pewno tych 30 rodzin zrzeszonych w Stowarzyszeniu Rodzin Katyń 2010. Przez to upokarza się tez tych ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku 10 kwietnia. To też, przez fakt wyboru takiego a nie innego terminu, pokazanie Polakom kim dla nich jesteśmy. Jak mało dla nich znaczymy. Jak Rosja widzi rzekome partnerstwo i pojednanie.  Bo pojednanie jest dla nich możliwe tylko na ich warunkach, tylko wtedy, kiedy będziemy przyjmować w milczeniu każde możliwe upokorzenie.

 

Niektórzy komentatorzy twierdzą, że to może być wybryk władz lokalnych.

Nie w Rosji. Poza tym sprawa tragedii smoleńskiej, każdy jej szczegół, nie toczy się na poziomie lokalnym, ale centralnym. Rozmowy na temat upamiętnienia tego miejsca trwają między polskim a rosyjskim MSZ od jakiegoś czasu, więc okazji żeby poruszyć temat było sporo.

To się wpisuje niestety w całą politykę rosyjską, politykę imperialną, której celem jest, niestety ale tak to widzę, podporządkowania sobie Polski. To kolejny element w całym procesie testowania naszego kraju. Sprawdzania na ile można sobie pozwolić, jak bardzo można nas upokorzyć. W śledztwie smoleńskim to się zdarza co chwilę.

 

Co dalej z tablicą? Jest w końcu waszą własnością.

Ta tablica powinna nam zostać oddana. Podejmiemy próbę przywrócenia jej na miejsce. Czy się uda, nie wiem. Tym bardziej, że przecież Rosjanom chodziło o usunięcie napisu mówiącego o Katyniu, o zbrodni ludobójstwa, którą ci ludzie jechali upamiętnić. Tego połączenia, prawdziwego przecież, Rosjanie nie chcą przyjąć. Niestety, współbrzmią z tymi tezami słowa pana Skąpskiego, który, jak przeczytałam, na dzisiejszych uroczystościach powiedział, żeby nie łączyć zbrodni katyńskiej z tragedią smoleńską. Jak można nie łączyć? Czy polska ekipa jechała tam na wycieczkę?  (Mówił o tym Roman Skąpski, brat stryjeczny Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej – red. wP.).

 

Liczy pani na reakcję, wsparcie polskich władz? Mocny protest MSZ, premiera czy prezydenta?

Nie liczę.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych