Szef BOR na początku opowiada, co robił w sobotę 10 kwietnia i jak się dowiedział o katastrofie:
Była sobota, byłem w domu w Krakowie. Wpół do ósmej wyjechałem samochodem na bazarek po zakupy. Nagle zadzwonił telefon. To był oficer operacyjny: - Szefie, jest problem z lądowaniem Tu-154 w Smoleńsku. Coś jest nie tak.
Podziękowałem i poleciłem, by dzwonił, jak będzie miał nowe, szczegółowe informacje. Natychmiast zadzwoniłem do Florka. Telefon milczał. (...)
Natychmiast wróciłem do pracy do Warszawy. Powołałem sztab kryzysowy. Przydzieliliśmy do każdej rodziny trzyosobowy zespół. (...)
Na lotnisku w Smoleńsku było dwóch funkcjonariuszy. W Katyniu - pięciu. Bezpośrednio po katastrofie udali się do Smoleńska. Poleciłem im pozostanie na miejscu do momentu, kiedy ostatnia trumna odleci do Polski.
Gen. Janicki przypomniał sobie słowa jednego ze swoich funkcjonariuszy:
W czasie lotu zastanawiałem się, co zobaczę na miejscu. Miałem przed oczami jedno zdarzenie. Kilka słów z odprawy z Florkiem, to było jakieś trzy miesiące przed katastrofą. On powiedział wtedy coś takiego, jakby przeczuwał, że może do niej dojść. (...)
To była bardzo emocjonująca rozmowa. Mówił, że jest bardzo niezadowolony, sfrustrowany niekompetencją wielu osób współpracujących z BOR. Florek był naprawdę profesjonalistą.
Na miejscu zastał funkcjonariuszy BOR, którzy zameldowali odnalezienie ciała Prezydenta i kilku innych osób.
To, co zobaczyłem, jest nie do opisania. Rozpłakałem się. To był wstrząs i ogromny żal. Ostatni raz płakałem na pogrzebie ojca w 1997 r.
"GW": Czy pańscy oficerowie sygnalizowali, że były jakieś problemy, że musieli bronić ciała prezydenta, bo Rosjanie chcieli je zabrać?
Mówili, że padło pytanie, czy można zabrać ciało prezydenta do Moskwy. Powiedzieli, że nie. I tyle. Żadnego konfliktu nie było.
"GW": Nie przyszło panu do głowy, by ciało prezydenta przykryć flagą?
Ciało prezydenta było przykryte białym płótnem, leżało na noszach. W takim momencie nie myśli się o takich rzeczach. Proszę pamiętać, że to były pierwsze chwile tuż po katastrofie. W bardzo trudnym, bagnistym terenie ekipy wydobywały zwłoki i ich fragmenty z niewyobrażalnej plątaniny części samolotu, błota i gałęzi. Tam nie było miejsca na szukanie flagi. Na to przyszedł czas później.
Na pytanie dziennikarzy o to, czy przyszło mu do głowy, że to mógł być zamach, gen. Janicki kategorycznie zaprzeczył:
Nie. Zamach na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na terenie Federacji Rosyjskiej? Jaki miałby być tego sens? Zresztą funkcjonariusze meldowali mi, że na lotnisku była bardzo gęsta mgła. Oni w tej mgle nie mogli znaleźć rozbitego samolotu. Oficer, który był na płycie lotniska, nie mógł trafić do miejsca, gdzie spadł samolot.
Na końcu pada pytanie czy nie ma sobie, jako szefowi BOR, czegoś do zarzucenia:
Zadawałem sobie pytanie, czy BOR zrobił wszystko, co powinien. Tak, w ramach obowiązującego prawa wszystko. Czy BOR mógł zapobiec katastrofie? Nie, nie mógł. Czy BOR ma sobie coś do zarzucenia? Nie, nie ma.
Jako szef BOR jestem najbardziej zainteresowany - oczywiście poza rodzinami - ujawnieniem prawdy o przyczynach katastrofy. Jako formacja ponieśliśmy w tej katastrofie największe straty ludzkie w naszej historii. Funkcjonariusze BOR byli do końca przy prezydencie. W naszej księdze kondolencyjnej jest wpis, że wszyscy oficjalni pasażerowie lecieli tam, bo chcieli polecieć, a moi funkcjonariusze, załoga i urzędnicy polecieli, bo musieli.
Więc chciałbym się dowiedzieć, czy musieli zginąć.
Ogólnie rzecz biorąc, według gen. Mariana Janickiego BOR spisał się na medal, zarówno przed 10 kwietnia, jak i po katastrofie rządowego samolotu. Zamachu nie było na pewno, bo jaki by to miało sens?
A dziennikarze "GW" nawet nie raczyli zapytać o której gen. Janicki otrzymał telefon o katastrofie...Bo po co? Przecież wszystko jest jasne.
Marian Janicki – generał brygady Biura Ochrony Rządu (od 12 czerwca 2005 roku), od 26 listopada 2007 roku Szef Biura Ochrony Rządu. W Biurze Ochrony Rządu od 1988 roku. Był kierowcą w kolumnie transportowej; w 1990 roku woził między innymi ówczesnego kandydata na prezydenta – Lecha Wałęsę. W późniejszym okresie kilkukrotnie awansował: w latach 1993-1997 był Szefem Wydziału w Oddziale Transportu, następnie Szefem tego Oddziału. 29 marca 2001 roku został powołany na stanowisko Zastępcy Szefa BOR, a 26 listopada 2007 roku – na stanowisko Szefa BOR. Decyzją Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego z dnia 12 czerwca 2005 został mianowany na stopień generała brygady BOR.
Bar, źródło: wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112118-gen-marian-janicki-czy-bor-mogl-zapobiec-katastrofie-nie-nie-mogl-czy-bor-ma-sobie-cos-do-zarzucenia-nie-nie-ma
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.