Wiec potępiający warchołów (a przede wszystkim jednego warchoła) trwa permanentnie. TVN-owskie „Fakty" nazwały słowa prezesa PiS na temat śląskości „insynuacjami" i od paru dni pokazują rozlicznych Ślązaków, starych i młodych protestujących przeciw odmawianiu im polskości.
77 procent Polaków nie zgadza się z Kaczyńskim. Ale z czym tak naprawdę? Zapewne z tym, że uznaje każdego Ślązaka za nie Polaka, a nawet zakamuflowanego Niemca. Tak od niedzieli opisywała stosowny fragmencik raportu napisanego przez Kaczyńskiego większość jego przeciwników (co zrozumiałe) i dziennikarzy (co też zrozumiałe, acz kuriozalne).
Oto cały ten fragment:
„Niedawno umieszczono wbrew wyrokowi Sądu Najwyższego z 2007 roku narodowość śląską w spisie powszechnym. Sąd Najwyższy słusznie bowiem wywiódł, że historycznie rzecz biorąc, niczego takiego jak naród śląski nie ma. Można dodać, że śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej niemieckości".
Nawet średnio rozgarnięty czytelnik dostrzeże związek przyczynowo-skutkowy między kolejnymi zdaniami. Kaczyński polemizował z pojęciem „narodu śląskiego". I to do niego odnosiła się uwaga o „śląskości", a nie do wszystkich ludzi przywiązanych do śląskiej gwary czy tradycji.
Za twierdzenie, że czarne jest czarne, a białe białe, bloger Azrael raczył mnie nazwać sprzyjającym bezkrytycznie Kaczyńskiemu dziennikarzem, a Paweł Wroński, z gazety która w ciągu jednego dnia zmieniła o 180 stopni stosunek wobec OFE żeby nie kłopotać rządu przypisał mi zamiar uzasadniania opinii prezesa K., że ziemia jest płaska. To pan uzasadnia w tej debacie twierdzenie o płaskości ziemi, panie redaktorze.
Nie zmienia to faktu, że oczywiście na miejscu Kaczyńskiego poddałbym swój raport oględzinom jakiegoś łebskiego speca od PR-u, który w mig rozbroiłby podobne słowne bomby – wyjmowanie zdań z kontekstu nie jest w Polsce zjawiskiem nowym. Mogę mieć nawet wątpliwości wobec wizji ustroju terytorialnego Polski, jaką prezentuje prezes PiS, jako zbyt centralistycznego. On wierzy w model francuski, większość krajów od tego modelu odchodzi. Tylko, że czym innym jest decentralizacja całego państwa, a czym innym przyznawanie ekskluzywnego statusu jednemu regionowi – ze względu na nieistniejącą narodowość.
Przy okazji chór krytyków zaprezentował cały szereg mitów. Zajmijmy się kilkoma z nich
1. Ruch Autonomii Śląska to margines polityczny, który niczym Erika Steinbach, jest wydobywany na światło dzienne przez samego Kaczyńskiego.
Niewątpliwie kierunek, jaki przybrała debata o śląskości i Śląsku to woda na młyn pana Gorzelika, on tylko na tym skorzysta. Ale tak jak nie jest papierowym tygrysem Erika Steinbach, która wywalczyła przecież w Niemczech Centrum Przeciw Wypędzeniom, tak nie uznawałbym za fantom RAŚ-a. Zyskał on 9 procent w ostatnich wyborach samorządowych, a jako koalicjant PO w sejmiku wojewódzkim ma nieproporcjonalnie duży wpływ na politykę województwa. Z tym jego wpływem, próbuje walczyć, lepiej gorzej, ale próbuje, Kaczyński
2. Wszyscy Ślązacy chcą autonomii, to oczywiste.
Nie jest to oczywiste, w poprzednim spisie narodowość śląską zadeklarowało około 200 tysięcy ludzi na 4 miliony. Dzisiejsze wpływy RAŚ-a możemy mierzyć jego wynikami wyborczymi. Autonomiści nie wydają się cieszyć poparciem nawet większości rdzennych mieszkańców regionu, nie mówić o rzeszach przyjezdnych. Mogą jednak rosnąć w siłę.
Wiele zależy od reakcji pozostałych sił politycznych. Jeśli, jak napisał Marek Jurek, podczas radiowej debaty z jego udziałem, ani przedstawiciel PO, ani SLD, ani PSL nie chciał zaapelować do śląskich wyborców aby deklarowali polską narodowość, mamy tu do czynienia ze swoistą abdykacją. Podkreślmy abdykacją w dyskusji, nie chodzi przecież o żadne środki administracyjne
3. Jedynie PiS widzi problem – kierując się interesem wyborczym
Jeszcze kilka miesięcy temu problem widział nawet prezydent Komorowski wypowiadając się przeciw koalicji PO-RAŚ. Wątpliwości miało wielu polityków PO – od Jerzego Buzka po składającego dziś na Kaczyńskiego doniesienie do prokuratury Tomasza Tomczykiewicza. Dopiero teraz z całej sprawy uczyniono oręż wojny międzypartyjnej, więc wszelkie wątpliwości poszły na bok. Wątpliwe zresztą aby PiS miał na tej awanturze skorzystać. Gdyby tak miało być, jaki interes miałyby mainstreamowe media i politycy PO, SLD, albo PJN aby dąć w te trąby? PiS raczej na tym straci. Pytanie, czy przy okazji nie straci polski interes.
4. PiS porusza ten problem, bo jest partia endecką.
Wiąże się to z przekonaniem (u jednych to nieuctwo, u innych cynizm), że każda formacja, która posługuje się kategorią narodu, jest nacjonalistą. A to nieprawda – w takim razie nacjonalistami byli de Gaulle czy Churchill. Jestem przekonany, że gdyby Marek Jurek mógł zapytać o podobny apel przedstawicieli partii międzywojennych, nie tylko endecja, ale także środowiska piłsudczykowskie, ludowcy, ba PPS, przyłączyłyby się do niego. Bo uznawały pojęcie interesu narodowego, co nie musi pociągać za sobą ideologii narodowego egoizmu czy szukania zwady z innymi nacjami. Stawką nie jest przecież abstrakcyjny spór o to, kto należy do jakiego narodu, ale pytanie: jaką tradycję = narodową, a do pewnego stopnia i państwową - będą propagować szkoły czy regionalne publiczne media.
5. O co chodzi, Śląsk miał autonomię przed wojną, dlaczego nie obdarzyć go nią teraz?
Autonomia przed wojną (zresztą ograniczana potem przez sanację) wynikała właśnie z faktu, że Polska wywalczyła część Śląska w następstwie powstań i plebiscytu. Wyróżnienie jednej ziemi innym statusem niż pozostałych był międzynarodowym warunkiem jej przejęcia. Uzasadnianym między innymi obecnością na jej terenach licznej niemieckiej mniejszości. Pytanie, czy za taką mniejszość uznać dziś Ślązaków, którzy nie chcą być Polakami.
6. Narodowość to wyłącznie kwestia subiektywna. Skoro odmawiamy jej Ślązakom, Litwini mogą jej odmawiać Polakom na Wileńszczyznie
Analogii tu nie ma - Polacy są realnym narodem, Ślązacy wymyślonym. Naturalnie można przyjąć punkt widzenia profesora Piotra Winczorka: o powstaniu narodu decyduje wyłącznie subiektywne przekonanie. Nawet w takim przypadku nikt nie powinien bronić przedstawicielom realnego narodu przekonywać, że kreowanie sztucznego bytu, na przykład dla ekonomicznych korzyści, jest czymś niewłaściwym, jeśli nie niegodnym. A to właśnie, i tak naprawdę nic więcej, próbował robić Kaczyński. I to jest przyczyną wrzawy ze strony jego oponentów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111980-wiec-potepiajacy-warchola-kaczynskiego-trwa-szesc-mitow-na-temat-pis-ras-i-slaska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.