Media roztrząsają tezę Jarosława Kaczyńskiego, że „śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej". Trzeba bardzo złej woli, żeby nie rozumieć intencji autora – choć przy złej woli można to brać równie dosłownie jak słowa prezydenta Komorowskiego o „strategii wyjścia z NATO". Tylko po co? Po co było to drugie i po co jest to pierwsze? Każdy trzeźwy człowiek wie, że Jarosław Kaczyński rozróżnia kulturę i tradycję śląską od ruchu ślązakowskiego, z jego ideą narodowości śląskiej. Tyle, że mówi jak chce, a niewielu z jego współpracowników jest zdolnych skorygować go, wyjaśniając, że użył nieuzasadnionego i niezręcznego skrótu myślowego.
Nieskończenie poważniejszym problemem od dezynwoltury językowej lidera opozycji jest jednak dezynwoltura narodowa polskiej władzy (w składzie obecnym, jak również postulantów do współpracy). Wczoraj widziałem to z bliska, gdy na moje pytanie w Radio Zet czy wszyscy apelujemy, by Ślązacy w spisie powszechnym deklarowali się jako Polacy – nie potwierdził tego ani przedstawiciel PO, ani SLD, ani PSL. Oto dramatyzm polskiej sytuacji – rządzą nami ludzie, którym nie zależy by polscy obywatele czuli się Polakami. A w opozycji są ludzie, którzy potrafią rozmawiać tylko z tymi Polakami, którzy i tak się z nimi zgadzają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111903-dezynwoltura-narodowa-i-jezykowa-rzadza-nami-ludzie-ktorym-nie-zalezy-by-polscy-obywatele-czuli-sie-polakami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.