Norman Davies: "Wyleczcie się od podejrzliwości wobec Rosji." Profesorze, dziękuję za radę, ale nic mnie nie wyleczy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
FOT. PAP
FOT. PAP

 

Norman Davies chce nas leczyć z podejrzliwości wobec Rosji. No ładnie, pomyślałem. Niemal wszystkie fakty z przeszłości  przemawiają  co prawda za czymś zgoła przeciwnym, ale skoro apeluje profesor i to jeszcze historii, a w dodatku uchodzący za przyjaciela Polaków...

 

Opinie Normana Daviesa ws. śledztwa smoleńskiego, aktualnych stosunków polsko-rosyjskich i polskiej opozycji przeczytałem 1 kwietnia. Przeczytałem czujnie 2 razy, aby utwierdzić się, czy to aby nie żart zaserwowany przez redaktorów „Dziennika". Sprawdziłem tu i ówdzie, powróciłem 2 kwietnia i żadnego dementi nie znalazłem. A zatem szacowny badacz dziejów naszej Ojczyzny mówił na poważnie. M.in. to:

Rosja nie ma wiele do sprzedania Europie z wyjątkiem ropy i gazu, a Kreml nie chce niepewności i destabilizacji powodowanych ciągłymi historycznymi sporami z Polską o sprawy dawno przesądzone.

Aha, myślę sobie, zaczyna się nieźle. Profesorskie „nie ma wiele" jest jak najbardziej prawdziwe, tyle, że pojawiające się za nim „wyjątki" to w rzeczywistości fundament rosyjskich interesów w ostatnich latach i w następnych również (o czym świadczy chociażby polsko-rosyjska, wciąż niezwykle tajemnicza umowa gazowa).

Rację ma profesor, gdy mówi, że Rosja nie chce historycznych sporów. Zapomina jednak dodać, że tylko w takiej konfiguracji, w której nikt nie domaga się od niej prawdy historycznej. Jeśli natomiast ktoś chce odkrywać karty dziejów schowane przez Rosję dzisiejszą i sowiecką, docierać do tego, co dla Rosji wstydliwe, czy raczej haniebne, wtedy już jest gotowa toczyć spór bez względu na konsekwencje w relacjach międzypaństwowych.

Szkoda, że profesor nie precyzuje, o jakież to sprawy „dawno przesądzone" spieramy się z Rosją. Bo chyba nie o mord w Katyniu. Tu dla Kremla przesądzone nie jest nic, bo gdyby tak było, nie mamiłby nas przekazywaniem kolejny raz tych samych dokumentów, nie udawałby bezskutecznych poszukiwań tzw. białoruskiej listy katyńskiej i wreszcie nie zestawiałby przy każdej możliwej okazji sowieckiego ludobójstwa z roku 1940 ze śmiercią bolszewickich jeńców w roku 1920.

Słuchajmy profesora dalej. Zaleca on rządowi polskiemu „cierpliwą dyplomację":

Bezwarunkowy odruch protestów przeciwko Rosji, wiara w to, że po Rosji można się spodziewać wyłącznie najgorszego, nie przynosi pozytywnych wyników.

Serdecznie dziękujemy za radę. Profesorską taktykę obserwujemy w wykonaniu naszych asów dyplomacji od trzech i pół roku. Jej owocem był styczniowy występ pewnej blondwłosej radzieckiej generał. Skoro o Smoleńsku mowa, profesor przyznaje, że rosyjskie dochodzenie, nie jest "w pełni zadowalające", ale dodaje:

Czego można się było spodziewać? Gdyby samolot rozbił się w Szwajcarii, to można by oczekiwać, że śledztwo byłoby łatwiejsze. Mając na uwadze dobrze znane braki i słabości Rosji, nie było to śledztwo najgorsze. Trzeba poczekać na polskie ustalenia, ale Polacy muszą się wyleczyć od nieustannej podejrzliwości wobec Rosji.

Święte słowa! Nie wolno Rosji o nic podejrzewać! Tym bardziej, że nie ma do tego podstaw. Śledztwo mogło być dużo gorsze. Fałszowanie stenogramów nagrań z czarnej skrzynki (nieistniejące „Wkurzy się, jeśli jeszcze...", nieistniejące „Podchodzimy"), skandaliczne potraktowanie miejsca katastrofy i wraku samolotu, oskarżenie gen. Błasika o alkoholizm i mnóstwo innych ciosów w podbrzusze to dla Rosjan betka. Mogli zagrać dużo ostrzej. Nie zagrali. Chwała im!

Mamy też analizę socjologiczno-politologiczną, godną innego profesora, ot choćby takiego Wojciecha Sadurskiego. Davies mówi o narodowej traumie, jaką była katastrofa smoleńska, że jest celowo podgrzewana przez zorganizowany segment polskiej opinii publicznej, skupiony wokół PiS-u:

Tak zwana opozycja, którą jest PiS, jest w istocie dziką krytyką rządu (...) chwytającą się każdej kwestii, którą może obrócić przeciw rządowi (...) Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z czynną akcją podyktowaną chęcią wywołania podejrzeń i nieufności po to, by krytykować rząd za różne rzeczy (...) Najbardziej rażąca jest w tym kontekście czarna propaganda o katastrofie smoleńskiej, nieustannie grająca na jednej nucie, sugerująca, że kryje się w niej jakaś złowroga tajemnica.

Tajemnicy w katastrofie smoleńskiej oczywiście dla oxfordzkiego profesora nie ma żadnej. Może powinien zgłosić się na świadka-ochotnika do prokuratury wojskowej przy ul. Nowowiejskiej w Warszawie? Może minister Miller powinien uczynić profesora kluczowym ekspertem w swojej komisji?

Szanowny Panie Profesorze, problem w tym, że po roku od katastrofy, jej przyczyny pozostają jedną wielką tajemnicą i do dziś nie znamy odpowiedzi na żadne kluczowe pytanie w tej sprawie. A co do „tak zwanych" partii opozycyjnych – pewien wicemarszałek polskiego Sejmu lepiej by tego nie ujął.

Na koniec cytat, który rozczulił mnie najbardziej, jak powiedziałby Jacek Żakowski, creme de la creme wywiadu z Daviesem:

Myślę, że w ostatecznym rachunku okaże się, że był to wypadek, w którym główna odpowiedzialność spada na polskie lotnictwo, polskich organizatorów wizyty i urzędników kancelarii Prezydenta. Bardzo bym się zdziwił, gdyby się miało okazać inaczej.

Po pierwsze, profesor powinien przygotować się na spore zdziwienie (piszę to m.in. na podstawie dotychczasowych oficjalnych wypowiedzi szefów prokuratury wojskowej i szefa komisji Jerzego Millera).

Po drugie, zżera mnie ciekawość, jakiż to udział w doprowadzeniu do katastrofy mogli mieć urzędnicy kancelarii prezydenta (chodzi o tych żywych czy martwych?).

Po trzecie wreszcie, postuluję zakończenie prac przez niemrawy sztab ministra Millera i zastąpienie go triumwiratem Radosław Sikorski (który przyczyny katastrofy określił w CNN jeszcze w kwietniu 2010) – Bronisław Komorowski (który byłby idealnym autorem raportu „arcyboleśnie prostego" w odbiorze przez naród) – Norman Davies (jako autor tła historycznego, wszak świetnie wychodzi mu zderzanie dziejów państw i narodów sprzed setek lat z bezpardonowym przykładaniem „wichrzycielom" Kaczyńskim – dowód choćby w jego „Zaginionych królestwach").

I jak tu z dobrymi intencjami wziąć teraz do ręki jakąkolwiek książkę Daviesa? Choćbym chciał, nie wyzbędę się oporów. Bo jak wierzyć człowiekowi z taką naiwnością traktującemu wielkich graczy z Kremla? Jak zaufać historykowi opisującemu polską rzeczywistość z powierzchownością godną porannego prezentera popularnej stacji informacyjno-rozrywkowej dla z-trudem-myślących-samodzielnie?

Profesorze, jako wnuk warszawskiego powstańca, dziękuję za „Powstanie '44" i za dobre rady AD 2011. Więcej już nie trzeba.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych