Kraj na służbie. "Przecież III Rzeczypospolita została zbudowana na służbach specjalnych"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Kilka tygodni temu media zainteresowały się systemem informacji oświatowej, który ma zbierać dane o uczniach. Jednym z elementów debaty na ten temat była dyskusja o roli służb specjalnych w Polsce. Pisał o tym m.in. Piotr Legutko na portalu wPolityce.pl. Zaznaczał on, że argumentacja posłów PO, którzy przekonują do planów MEN, świadczy o ich nierozumności lub budowaniu przez rząd państwa policyjnego. W mediach zaroiło się od komentarzy, publicyści zastanawiali się, czy SIO nie jest zbyt daleką idącą ingerencją w życie prywatne obywateli, czy służby nie mają obecnie zbyt dużych uprawnień.

W ostatnich latach służby rzeczywiście coraz częściej dają o sobie znać w przestrzeni publicznej, ich aktywność publiczna nie jest jednak niczym nowym. Przecież III Rzeczypospolita została zbudowana na służbach specjalnych, i to w dodatku państwa totalitarnego. Nie przeprowadzono należytej weryfikacji tego – jakże ważnego dla normalnego funkcjonowania państwa – obszaru. To pozwoliło zawłaszczyć służbom bardzo wiele newralgicznych dla państwa dziedzin życia publicznego. Dzięki nim, służby od lat wpływają zza kurtyny na polską politykę, machając raz na jakiś czas politykom i opinii publicznej.

Świeżym wydarzeniem, które pokazuje jak mało wiemy o roli służb w obecnej Polsce, jest sprawa Tomasza Turowskiego. Był on do niedawna ambasadorem tytularnym w Moskwie, jednym z najbardziej zaufanych ludzi szefa MSZ. To on był odpowiedzialny za przygotowanie wizyty Lecha Kaczyńskiego i – trzy dni wcześniej - Donalda Tuska w Katyniu. Jak się okazało już po katastrofie smoleńskiej Turowski to człowiek z bardzo ciemną przeszłością. Był on bowiem PRLowskim szpiegiem, który jako „nielegał" inwigilował przez lata m.in. Stolicę Apostolską. 20 lat po transformacji zasłużonemu komunistycznemu funkcjonariuszowi, działającemu na korzyść sowieckiego państwa, powierzono w Polsce przygotowanie zagranicznych wizyt najważniejszych osób w państwie. Co gorsze, wysłano go do kraju, który przed 1989 rokiem wyszkolił go, prześwietlił oraz uformował, do państwa, w którym istniał ośrodek jego lojalności.

Sprawa Turowskiego odbiła się szerokim echem w polskich mediach. Najprawdopodobniej, jest on jednak tylko jednym z wielu ludzi z podobną przeszłością pracujących w MSZ. Jak pisał pod koniec lat 90. Tadeusz Kosobudzki w książce „Bezpieka w MSZ", przed 89 rokiem standardem w resorcie spraw zagranicznych było posiadanie dwóch etatów – jawnego i tajnego, w służbach komunistycznych. W wyniku decyzji politycznych związanych z transformacją setki ludzi łączących te dwa etaty pozostały w MSZ. Niewykluczone, że obecnie pełnią w resorcie bardzo ważne i odpowiedzialne funkcje – podobnie jak Turowski.

Sytuacja taka jest ogromnym zagrożeniem dla suwerenności Polski. Bowiem ludzie związani niegdyś ze służbami (głównie chodzi o wywiad PRL) są obecnie podatni na wpływy swoich niegdysiejszych przełożonych, w Moskwie mogą być ich profile psychologiczne lub materiały, które mogą posłużyć jako szantaż. Wreszcie, są to ludzie, którzy mogą mieć większe poczucie lojalności wobec swoich kolegów ze służb PRLowskich lub sowieckich niż wobec III RP. I takich ludzi Polska wysyła na placówki zagraniczne, w ich rękach leży na co dzień sposób prowadzenia polskiej polityki zagranicznej.

Sprawa Turowskiego jest tylko czubkiem góry lodowej. Jednak czubek ten pokazuje patologie istniejące w Polsce, które wynikają z włączenia w III RP świata komunistycznych służb. Rzeczywistość III RP oraz znaczenie służb specjalnych w kraju bardzo dobrze obrazuje jedna ze scen przywołanych przez Mariana Zacharskiego w książce „Rosyjska ruletka". Jest rok 1995, w siedzibie SDRP – ówczesnej partii rządzącej wraz z PSL – trwa spotkanie. W trakcie rozmowy dzwoni telefon. Odbiera Marian Zacharski. Po chwili wraca do swoich rozmówców i tłumaczy, że dzwoniła dziennikarka dopytując się czy odbywa się tego dnia posiedzenie ścisłego grona SDRP. – Zaprzeczyłem – mówi Zacharski. – Coś ty? Trzeba było powiedzieć: oczywiście, że obraduje. No zobacz: jest wysoki przedstawiciel WSI, jest także przedstawiciel UOP, jestem ja, a więc egzekutywa pracuje pełną parą – w ten sposób, niby żartem, miał się zwrócić do Zacharskiego gospodarz tego spotkania Aleksander Kwaśniewski, ówczesny szef postkomunistów. Spotkanie trzech komunistycznych aparatczyków związanych przed laty z komunistycznymi służbami specjalnymi, a pełniących w III RP bardzo ważne funkcje – Zacharskiego, Kwaśniewskiego i Konstantego Malejczyka – to świetne podsumowanie polskiej transformacji. Transformacji, która włączyła w demokratyczną Polskę ludzi wysługujących się obcym mocarstwom, ludzi współpracujących ze służbami realizującymi interesy ZSRS.

Brak rozliczenia z totalitarną przeszłością był szczególnie groźny właśnie w kontekście działań służb specjalnych. Podczas wspomnianego przez Zacharskiego spotkania, Kwaśniewski miał prosić Malejczyka – byłego funkcjonariusza wywiadu PRL, zamieszanego m.in. w aferę FOZZ oraz nielegalne praktyki WSI – oraz Zacharskiego – byłego współpracownika wywiadu PRL, który szpiegował Stany Zjednoczone dla PRL i jego sowieckich mocodawców, o opinię na temat tego, kto powinien zostać premierem. SDRP miała bowiem już dosyć Pawlaka, na którego miały być jakieś „kwity". Podczas rozmowy padają nazwiska, a dwaj ludzie kierujący polskimi służbami cywilnymi i wojskowymi mówią, który z polityków nadaje się na premiera. Ostatecznie – jak wiadomo – wybór padł na Józefa Oleksego.

I jak powszechnie wiadomo, Oleksy jeszcze w 1995 roku okazał się być wieloletnim współpracownikiem rosyjskiego wywiadu. Po ujawnieniu tej informacji wybuchła burza, która spowodowała odwołanie Oleksego z funkcji premiera. Równie ciekawe są kulisy działań służb w tej sprawie. Bowiem jedną z motywacji do rozpracowywania Oleksego mogła być chęć działania na korzyść Lecha Wałęsy. Ludzie z resortów prezydenckich mieli nadzieję, że to właśnie Oleksy zostanie wystawiony przez lewicę do wyborów prezydenckich. A wtedy – po kompromitacji kandydata lewicy – Wałęsa z łatwością miał wygrać wybory. Jednak plany musiały ulec zmianie, ponieważ do wyborów stanął Aleksander Kwaśniewski i je wygrał. Jednak i wtedy służby nie złożyły broni. Ujawniono informację o Oleksym, próbując interpretować ją jako kompromitację całej polskiej lewicy. Między wyborami prezydenckimi a zaprzysiężeniem ze specyficzną misją miał się udać się do Kwaśniewskiego jeden z mentorów obecnego rządu i przekonywać prezydenta-elekta do nie przyjmowania urzędu. Miał tłumaczyć, że również Kwaśniewskiego obciąża Afera Olina. Jednak nie udało się.

Przywołana przez Zacharskiego rozmowa z Kwaśniewskim i Malejczykiem, jeśli jest prawdziwa, jest jaskrawym dowodem wpływania służb specjalnych na najważniejsze decyzje w Polsce. Decyzje, za których motywacją mogły stać partykularne interesy służb specjalnych ówczesnych lub PRLowskich lub ich mocodawców. W świetle rozmowy przywołanej przez Zacharskiego niewykluczone, że to służby rekomendowały Oleksego na stanowisko szefa rządu, wiedząc o podejrzeniach wobec niego. Być może już wtedy realizowały plan zdobycia dla Wałęsy fotela prezydenta RP na następną kadencję.

Patologiczne praktyki związane z brakiem odcięcia służb od komunistycznej przeszłości trwały w najlepsze właściwie do roku 2005. Dopiero rządy PiSu – po 13 latach bezczynności – starały się przeciąć i obnażyć patologiczne praktyki związane z rolą służb specjalnych PRL i ich znaczeniem w demokratycznej Polsce. Rezultatem tych prób było powstanie m.in. tzw. raportu Macierewicza, który pokazał skalę demoralizacji istniejącą w WSI, ogromną liczbę przestępstw, w które zamieszani byli jej żołnierze, oraz niebezpieczne powiązania na styku polityki, służb, gospodarki i mediów. To właśnie uderzenie w środowisko dawnych służb specjalnych spowodowało wytoczenie najcięższych dział przeciwko rządowi PiSu i projektowi IV RP. Skala ataków i nagonki na ówczesny rząd pokazuje, że z próbami odnowy i zerwania łańcucha komunistycznych służb specjalnych spóźniliśmy się kilkanaście lat.

A spóźniliśmy się w wyniku zaniechań związanych z weryfikacją służb działających w PRLu. Weryfikacja w służbach cywilnych objęła ostatecznie znikomą część funkcjonariuszy. Rzesze pracowników służb III RP przejęła. Na mocy ustaleń Okrągłego Stołu zaniechano jakiejkolwiek weryfikacji wojskowych służb komunistycznych. To właśnie o tym obszarze wiemy obecnie najmniej. Łagodne wejście służb w świat niepodległej Polski u podstaw zniszczył polską demokrację i zagroził jej suwerenności. Bowiem przed opinią publiczną utajono praktyki zagrażające bezpieczeństwu państwa. Ludzie z przeszłością w służbach oraz ich współpracownicy stworzyli sieć powiązań oplatającą bez przeszkód Polskę. Ludzie służb trafili do administracji publicznej, biznesu, gangów, polityki, kultury itp. Powstała sieć ludzi o podobnej przeszłości, którzy zyskali wpływ na newralgiczne dla budowy zdrowego społeczeństwa obszary. Szczególnie niebezpieczna była obecność takich ludzi w środkach masowego przekazu, które kształtują opinię publiczną. Jak wynika z raportu Macierewicza, WSI, które były jawną kontynuatorką komunistycznych służb, miały w latach 90. całą sieć współpracowników w mediach ogólnopolskich. Antoni Macierewicz mówił kilka lat temu, że właściwie w każdej liczącej się redakcji polskich mediów był jakiś człowiek związany z WSI. Na ogół byli to ludzie na kluczowych stanowiskach, od których zależał przekaz danego medium. To powodowało, że służby zdominowane przez ludzi z PRLowską przeszłością mogły wpływać na przekaz ogromnej większości środków masowego przekazu w Polsce. Współpraca służb z mediami jest na całym świecie uznawana za ogromną patologię, zagrażającą państwu. I tak było również w Polsce. Media miały bowiem silne narzędzie walki o swoje interesy. Interesy, które bardzo często stały w sprzeczności z interesami III RP.

I niestety obecnie ten patologiczny stan wraca. Działania Platformy Obywatelskiej po objęciu władzy w 2007 roku pozwoliły środowiskom związanym z WSI na przetrwanie i wzmocnienie swojej pozycji. Ludzie związani ze służbami otrzymali bardzo ważne stanowiska w wojsku, weryfikacja została zaniechana, a rząd wycofał się z kilku procesów sądowych, umożliwiając szefom WSI uniknięcie odpowiedzialności za błędy i patologie z lat 90. Dodatkowo po wygranej Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich, WSI oraz ich współpracownicy otrzymali zapewnienie, że aneks do „raportu Macierewicza" nie ujrzy światła dziennego. Pałac zdecydował natomiast, że w związku z jego powstaniem rozpocznie się śledztwo prokuratorskie. Co więcej, w Pałacu znalazło się miejsce dla ludzi związanych niegdyś ze światem WSI oraz służb PRLowskich. Doradcą Komorowskiego został były major Jerzy Smoliński związany ze Służbami, a szefem BBN został generał Stanisław Koziej, który w latach 80. wziął udział w szkoleniu zabezpieczanym przez sowieckie GRU i współtworzył plany ataku wojsk Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią. Symbolicznym powrotem do gry PRLowskich służb w kraju było zaproszenie Wojciecha Jaruzelskiego do stołu doradców prezydenta RP. Jaruzelski to nie tylko dyktator komunistyczny i zbrodniarz, ale również wieloletni współpracownik Informacji Wojskowej – sowieckiej służby, która mordowała żołnierzy podziemia niepodległościowego w latach 40. i 50. XX wieku.

Jeśli więc ktoś dziś zastanawia się, czy Polska nie idzie w kierunku państwa policyjnego, należy przypomnieć, że III RP powstała jako państwo quasi-policyjne, państwo, w którego istotę zostały wpisane sowieckie służby specjalne realizujące własne interesy. I dziś Platforma Obywatelska, wzmacniając kontrolę obywateli, może co najwyżej przejść cienką granicę, która pozwala patologiczny stan utrzymywać w tajemnicy.

Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych