Podczas środowego koncertu w Warszawie, białoruska grupa Lyapis Trubeckoy zakończyła swoją trasę promującą ostatni album - składankę największych hitów „Agitpop". Siedmioosobowy zespół grający mieszankę rocka, punka i ska wywołał aplauz wśród licznie zgromadzonej warszawskiej publiczności. Grupa znana jest z widowiskowych przedstawień, jakie towarzyszą koncertom, które nawiązują m.in. do białoruskiego folkloru i sowieckiej sztuki totalitarnej z lat 20 i 30 XX w. Ostatnio zespół naraził się władzom, za swoje nieprawomyślne piosenki i razem z kilkoma innymi wykonawcami został wpisany na czarną listę, przez co nie może występować na Białorusi.
Przed koncertem lider zespołu Siarhej Michałok udzielił wywiadu dziennikarzom Biełsatu, w którym ostro skrytykował białoruską rzeczywistość. Michałok podkreślił, że jego grupie udało się zachować szczególny charakter. Zespół jest bowiem znanym za granicą autorem wielu popularnych przebojów, jednak nadal jest liderem rockandrollowego undergroundu Białorusi.
„Scena niezależna na Białorusi została praktycznie zmarginalizowana, w wielkich arenach występują albo rozdęte miejscowe pop gwiazdki, albo przyjezdni z Rosji. Rock został najpierw wygnany do małych klubów, a teraz wręcz do prywatnych mieszkań. Wracamy do sowieckiej przeszłości." – powiedział.
Lider Lyapisów powiedział również, że nigdy nie chciał zajmować się polityką, jednak został do tego zmuszony, bo jego zdaniem coraz więcej Białorusinów popada w apatię, co jest de facto formą współuczestniczenia w „politycznym bezprawiu", który ma miejsce na Białorusi.
„To dzięki temu udaje się utrzymywać w strachu całe pokolenia ludzi" – dodał. Jednym z zadań grupy, jest według niego dotarcie do ludzi za granicą z informacjami, o tym co się dzieje w jego kraju.
Przed kilkoma dniami Michałok napisał w internecie artykuł, w którym określił sytuację na Białorusi mianem „kulturowego ludobójstwa".
„Wszyscy moi utalentowani znajomi: artyści muzycy, inżynierowie, informatycy uciekają za granicę, bo nie mają perspektywy dla samorealizacji."
Jego zdaniem Białorusinom pozostał jeden wybór: „albo będziesz trybikiem w systemie i przyjmujesz zasady gry, gdzie panuje dwójmyślenie, gdzie czarne to białe, gdzie króluje kłamstwo, albo musisz uciec.
Białoruski artysta pokreślił, że to same władze zmuszają go do zajęcia jasnego stanowiska.
„Nigdy nie byliśmy opozycjonistami i rewolucjonistami, a z punktu widzenia władz nagle staliśmy się przestępcami."
Jego zdaniem reżim zaczął poszukiwać wewnętrznego wroga, nie mogąc sobie poradzić z problemami ekonomicznymi.
„Ludzie zamieniani są w zombie. Władza chwali się stabilnością - cały świat w ogniu - a u nas stabilność. To tak jak mają zwierzęta w zoo - jest co zjeść i jest bezpiecznie. A dyrekcja zoo uważa się za wyjątkowo humanitarną, bo zagnała zwierzęta do klatek"
Pytany o zakaz koncertowania, Michałok stwierdził, że przynosi to odwrotny skutek.
„Wszelkie ataki na naszą grupę dają nam po prostu reklamę. Okazuje się, że w najpopularniejszej rosyjskiej wyszukiwarce jandex.ru znajdujemy się na trzecim miejscu na liście wyszukiwanych fraz. Zaczęli zauważać nas nawet ci, którzy nigdy nie interesowali się muzyką."
Lider Lyapisów stwierdził również, że w postępowaniu władz nie ma logiki i zachowuje się ona jak alkoholik albo narkoman, który jednego dnia wpada szał, żeby potem przepraszać.
„Jak pokazuje przykład innych artystów zwalczanych przez władzę, takie działania powodują, że ci ludzie chcąc nie chcąc stają się rewolucjonistami."- dodał
Muzyk porównał sytuację na Białorusi do sytuacji opisanej przez Georga Orwella w powieści "1984", jego zdaniem pisarz był wielkim wizjonerem.
„Mamy na Białorusi proli, których interesuje tylko kwaśne piwo i loteria. Cały Mińsk w nocy zamienia się w jakieś koszmarne Las Vegas. Kurewstwo zamienia się w kult. Obok każdego przystanku stoją młode dziewczyny, kręcą się taksówkarze."
Z drugiej strony ludzie wobec rzeczywistości wykazują kompletną bierność. Jego zdaniem białoruskie społeczeństwo jest chore i trzeba zrobić wszystko żeby je wyleczyć.
„Zadaniem artystów jest stawianie takiej diagnozy" - powiedział
Artysta docenił również zagranicznych aktorów, takich jak Jude Law czy Kevin Spacey, którzy występują w sprawie Białorusi.
„Dobrze, że tacy znani i bogaci ludzie występują w naszej sprawie, bo nie można żyć w swojej skorupie. Białorusi potrzebna jest solidarność." – dodał.
Białoruskie władze ukarały grupę zakazem koncertowania za metaforę, jaka pojawiała się w jednaj z piosenek. Utwór "Graj" opowiada o bykach depczących Białoruś. W ten sposób artyści sportretowali wszechobecne na Białorusi służby specjalne. Cały wywiad będzie można zobaczyć na stronie intranetowej www.belsat.eu w najbliższy poniedziałek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111782-lider-bialoruskiej-grupy-muzycznej-lyapis-trubeckoy-bialorusini-sa-jak-zwierzeta-klatce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.