Jarosław Kaczyński: "Raport o stanie Rzeczypospolitej". Tylko u nas fragmenty programowej publikacji Prezesa PiS

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jarosław Kaczyński, "Raport o stanie Rzeczypospolitej". Fragmenty.

Niniejszy dokument został przyjęty uchwałą Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości w styczniu 2011.

System Tuska. Dlaczego III Rzeczpospolita wymaga wielkiej naprawy.

Jak pracuje rząd Donalda Tuska? Jaki ma plan rządzenia i czy jakikolwiek? Jaka koncepcja kryje się za praktyką rządzenia koalicj PO-PSL? Można i trzeba postawić te pytania, bo rząd sprawuje władzę już ponad trzy lata, czyli niemal 80 proc. czteroletniej kadencji. I sprawuje tę władzę niepodzielnie, bowiem od ponad dziewięciu miesięcy polityk PO, najpierw tymczasowo, a następnie trwale, zajmuje urząd prezydenta RP. Ponadto obecny premier mógł co najmniej współdecydować o obsadzie prezesury NBP oraz funkcji rzecznika praw obywatelskich. Zatem podstawowe instytucje szeroko rozumianej władzy, w tym samorządy wojewódzkie (jedyny, w którym rządziła opozycja, czyli podkarpacki, został po wyborach 2010 r. przejęty przez PO) są w zasięgu oddziaływania jednego centrum dyspozycyjnego. Wiele wskazuje na to, że decydującą rolę nadal odgrywa w nim Donald Tusk.

Obecną koncepcję rządzenia oraz sposób postrzegania i rozwiązywania polskich spraw trzeba odnieść do fi lozofi i sprawowania władzy przez poprzedni gabinet, bowiem z deklaracji premiera Donalda Tuska, wystąpień jego ministrów oraz praktyki sprawowana władzy przez PO nie wyłania się żaden spójny obraz. Niejasność co do deklaracji programowych o pozytywnym charakterze jest, choć w bardzo specyficzny sposób, nadrabiana obfi tością deklaracji i działań negatywnych, skierowanych przeciwko koncepcji i praktyce rządzenia poprzedniego gabinetu (Jarosława Kaczyńskiego). Dlatego metoda porównawcza ułatwi wyjaśnienie, o co chodzi ludziom rządzącym dziś Polską. Jak można opisać ich koncepcję oraz jej społeczną i narodową funkcję? Podstawą analizy i oceny nie może być expose premiera, bo miało ono charakter czysto propagandowy. Co nie oznacza, że nie było w nim interesujących fragmentów. Porównanie z rzeczywistością zapowiedzi składanych w kampanii wyborczej i przy innych okazjach, w tym w expose, nie jest najistotniejsze z punktu widzenia naszej analizy. Może z wyjątkiem krótkiego fragmentu, który dotyczy socjotechniki władzy.

Przypomnijmy tylko, że wielokroć składano obietnice, których autorzy albo musieli wiedzieć, że są one nierealne, albo po prostu marne z punktu widzenia życia społecznego i gospodarczego. Pewne fragmenty koncepcji rządzenia zawiera opracowany przez Michała Boniego materiał „Polska 2030". Niejasny jest jednak jego charakter merytoryczny, tj. cechy długoterminowej prognozy, jak i status formalny. Dlatego może on mieć jedynie znaczenie pomocnicze, poza jedną dziedziną: kwestią sposobu widzenia rozwoju regionalnego.

 

Koncepcja PiS: suwerenny Naród, bezpieczna rodzina i cywilizacyjne minimum dla jednostki

Filozofi a polityki oraz plan rządzenia poprzedniego gabinetu były wielokrotnie przedstawiane przez byłego premiera przed objęciem władzy (np. wykład w Fundacji Batorego), a także w trakcie jej sprawowania podczas dużych konferencji partyjnych czy też na konferencjach prasowych. To swego rodzaju synteza dwóch projektów. Pierwszy dotyczył Narodu jako realnej wspólnoty połączonej więzami języka i – szerzej – całego systemu semiotycznego, kultury, historycznego losu, solidarności. Dzięki temu jednostka mogła się odnaleźć jako człowiek, jej życie nabierało sensu, a poprzez mechanizm demokratyczny państwa narodowego zyskiwała też podmiotowość we wspólnocie. Drugi projekt dotyczy jednostki, która dobrze funkcjonuje, gdy zapewni się jej pewne minimum cywilizacyjne, w tym minimum sprawności instytucji, które obsługują ją w różnych rolach życiowych. Dla podtrzymywania pokoleniowej ciągłości jednostka potrzebuje rodziny odgrywającej zasadniczą rolę zarówno dla zapewnienia jej szeroko rozumianego, w tym emocjonalnego, bezpieczeństwa, jak i w procesie socjalizacji dzieci. Sformułowana przez PiS diagnoza sprowadzała się w najkrótszym ujęciu do tego, że zarówno na poziomie potrzeb narodowych, jak i jednostkowych i ściśle z nimi związanych potrzeb rodzin mamy do czynienia z bardzo licznymi mankamentami. Nie pozwalają one w ogóle albo też we właściwym tempie realizować celów zbiorowych, odnoszących się zarówno do Narodu, jak i do jednostek oraz rodzin. W ostatnim wypadku niezdolność (mankament) prowadzi niekiedy do poważnej, a nawet bardzo poważnej opresji. Organizacją, która ma realizować oba projekty – i ten odnoszący się do Narodu, i ten zaspokajający potrzeby jednostek oraz rodzin – jest państwo. Powinno ono odgrywać czynną rolę w procesach odnoszących się do trwania wspólnoty, odtwarzania jej w kolejnych pokoleniach, wewnętrznej integracji, ale także w stosunku do potrzeb jednostki i rodziny, szczególnie jeśli chodzi o obsługujące je instytucje i szeroko rozumianą infrastrukturę. Wychodząc z tych założeń sformułowano następujące cele:

1. Zapewnienie suwerenności Narodu: po pierwsze, oznacza to suwerenność państwa narodowego wobec innych państw i podmiotów międzynarodowych; po drugie, funkcjonowanie sprawnego mechanizmu demokratycznego wewnątrz kraju. Nie jest utratą suwerenności przynależność do UE, jeśli istnieje możliwość wystąpienia z niej poprzez jednostronną decyzje władz państwa.

2. Zwiększenie zasobu kulturowego Narodu – zarówno poprzez rozwój edukacji i jej uporządkowanie, przez wsparcie rozwoju nauki i sztuki, jak i poprzez wzmacnianie i intensyfi kację postaw patriotycznych, traktowanych jako podstawowy czynnik integracji narodowej, budowy solidarności międzygrupowej i międzyregionalnej oraz wielki zasób motywacji dla różnego rodzaju aktywności, począwszy od obywatelskiej, przez kulturalną, charytatywną, sportową, po ekonomiczną.

3. Zwiększenie bogactwa wspólnoty i indywidualnej zasobności Polaków – przede wszystkim przez zapewnienie wzrostu PKB w tempie odpowiadającym potrzebie szybkiego nadrabiania różnicy między Polską a bogatymi państwami Unii Europejskiej (a także innymi bogatymi państwami), przy jednoczesnym zachowaniu zasad solidarności społecznej i narodowej w jej ekonomicznym wymiarze i z perspektywy rozwoju demografi cznego.

4. Rozbudowę wszelkiego rodzaju infrastruktury (mieszkaniowej, komunikacyjnej, medycznej, oświatowej, kulturalnej, służącej nauce, hydrologicznej, sportowej, rekreacyjnej, służącej administracji) – zaspakajającej indywidualne i zbiorowe potrzeby Polaków.

5. Naprawę i kontrolę rynku – poprzez zapewnienie bezpieczeństwa obrotu i rzeczywistej konkurencyjności.

6. Zewnętrzne bezpieczeństwo państwa w wymiarze militarnym i ekonomicznym – zapewnienie jego mocnej pozycji oraz bezpieczeństwa obywateli, w tym bezpieczeństwa wobec własnego państwa (przestrzeganie praw obywatelskich).

Cele wymienione w punktach 5 i 6 są w istocie instrumentalne wobec celów głównych, ale na tyle ważne i specyfi czne, iż warte uwzględnienia. Zwłaszcza że można podać przypadki np. wysokiego wzrostu gospodarczego przy wysokim stopniu przestępczości, która znacznie obniża bezpieczeństwo obywateli, a więc i komfort ich życia, stając się dolegliwą opresją. Można też podać przykłady szybkiej poprawy materialnej sytuacji obywateli i komfortu ich życia przy ograniczonej w wysokim stopniu suwerenności państwa.

Realizacja sześciu wskazanych celów przez państwo lub przy jego udziale (może on być mało zauważalny, np. gdy chodzi o zapewnienie właściwych warunków dla prywatnej działalności gospodarczej, co w tej sferze w większości wypadków jest sytuacją optymalną) wymaga jego sprawności, a także, biorąc pod uwagę nasze realia, spełnienia innych warunków.

 

Moralna szara strefa III Rzeczypospolitej

Współczesne państwo polskie, czyli III RP, jest pozbawione jasnej legitymacji moralnej i historycznej (państwo jest nie tylko organizacją, ale też pewną jakością moralną). Nie było wyraźnego momentu inauguracji nowego ustroju. Roli takiej nie mógł odegrać w sposób właściwy Okrągły Stół, gdyż był kompromisem z opresantami reprezentującymi interesy obcego państwa, a wypracowane w jego trakcie rozwiązania polityczne były oczywiście niedemokratyczne, dzieliły obywateli na dwie nierównoprawne kategorie. Roli takiej nie mogły także odegrać wybory 4 czerwca 1989 roku, mimo że stanowiły wyraźny postęp w stosunku do poprzedniej sytuacji. Nie dokonano zdecydowanego rozdzielenia tego, co dobre, od tego, co złe, nie przeprowadzono rozliczeń, nie zrekompensowano krzywd – w bardzo wielu wypadkach osoby uczestniczące w działaniach represywnych lub je popierające zostały w istocie nagrodzone.

Po 1989 r. powstała wielka moralna szara strefa. Była ona wypełniana, i nadal jest, przez regularnie docierające do społeczeństwa przekazy będące w istocie akceptacją dla społecznego i narodowego zła czy też relatywizujące zło i czyniące je w ten sposób akceptowalnym. Ten niejasny status legitymacji moralnej i historycznej państwa uzupełnia niejasny status Narodu, jego moralnych praw wynikających z historii. Przykładem tej kampanii – prowadzonej, co szczególnie charakterystyczne, na ogół przez czynniki wewnętrzne, ale znajdującej bardzo często poklask zewnętrzny – było nieustanne wzywanie Polaków do ekspiacji wobec innych narodów czy grup, także tych, które uczyniły nam wiele krzywd.

Próbowano równoważyć winy za wielkie zbrodnie popełnione w sposób celowy i zorganizowany na naszym Narodzie pożałowania godnymi zbrodniczymi incydentami, w których uczestniczyły jednostki lub niewielkie grupy. Stawiano Polaków w roli współwinnych za zbrodnie popełnione przez innych (Niemców). Zestawiano bierność poszczególnych osób, wynikającą z całkowitego sterroryzowania przez okupanta, z winą aktywnych zbrodniarzy.

Niejasny status moralny III RP był i jest ściśle związany z silnymi elementami kontynuacji PRL w aparacie państwowym, co jest jedną, acz nie jedyną przyczyną jego daleko idącej niesprawności. W III RP zabrakło nie tylko nowej, czystej legitymacji, ale także działań, które można określić jako budowa nowego aparatu państwowego. Charakterystyczne jest to, że element kontynuacji okazał się szczególnie silny w sferach, które, wydawałoby się, powinny podlegać szybkim i radykalnym zmianom, czyli w szeroko rozumianym aparacie represji, a także w wojsku. Nawet rozwiązanie w 1990 roku SB było w dużej mierze fi kcją. Tysiące funkcjonariuszy przeszło już przedtem do MO i tam pozostało, tysiące pozostało w UOP, inni zatrudnili się w różnych segmentach aparatu państwowego, wreszcie niezweryfi kowani w znacznej liczbie zasili duże agencje ochrony, mające niemałe możliwości operacyjne i powiązania ze służbami. Nie rozwiązano służb wojskowych, odgrywających w latach 80. wielką rolę w podtrzymywaniu rozsypującego się systemu i jednocześnie najmocniej ze wszystkich elementów PRL-owskiego aparatu związanych ze Związkiem Sowieckim.

Powierzchowny, choć niekiedy spektakularny charakter miały zmiany przeprowadzone w wojsku. Jednocześnie aparat państwowy został poddany (częściowo jeszcze przed 1989 rokiem) ciśnieniu rynku. To doprowadziło do odejścia wielu sprawnych ludzi, dysponujących odpowiednimi umiejętnościami, zasobami informacji oraz kontaktami. Doszło też do swoistego urynkowienia wielu działań tych, którzy w aparacie pozostali i byli poddani tak czy inaczej rozumianej korupcji. (...)

 

IV Rzeczpospolita, czyli wielka naprawa

Zmianę charakteru państwa najkrócej oddaje pojęcie IV Rzeczpospolita. Odnosiło się ono do celu, ku któremu zmierzano, a nie do stanu, jaki powstał przez sam fakt zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych, a następnie prezydenckich. Na plan pierwszy wysuwa się kwestia legitymizacji państwa. Miały do niej prowadzić wskazane już działania w sferze oświaty, kultury czy mediów. Bardzo istotne były też inicjatywy prezydenta RP, i to począwszy od czasu, gdy pełnił jeszcze funkcję prezydenta Warszawy, czyli stworzenie Muzeum Powstania Warszawskiego, sprowadzające się do różnych form uhonorowania i oddania sprawiedliwości tym, którzy walczyli o wolną Polskę w różnych okresach jej współczesnych dziejów. Inicjatywy te miały też służyć kreowaniu społecznej oceny postaw patriotycznych i takich, które były ich zaprzeczeniem, a więc niejako oddzielały dobro od zła. Chodziło więc o naprawę zaniechań z początków i okresu trwania III RP. Charakterystyczne jest, że śp. Prezydent bardzo często mówił, iż są one o dziesięciolecia spóźnione, a więc powinny rozpocząć się zaraz po 1989 roku. Istotną funkcję moralną odgrywała też ustawa lustracyjna oraz wielka aktywność IPN pod nowym kierownictwem śp. Janusza Kurtyki. Raczej pośrednio do opisanej tu sfery można zaliczyć rozwiązanie WSI i raport na ten temat, choć wchodzimy tu już na teren odnoszący się bezpośrednio do naprawy aparatu państwowego.

Naprawa to przede wszystkim podjęcie walki z patologią drążącą administrację publiczną, co musiało prowadzić do odrzucenia polityki transakcyjnej. W tym celu zaktywizowano pracę prokuratury, m.in. powołując specjalny oddział do walki z najgroźniejszymi przestępstwami. Dokonano licznych zmian personalnych, w organizacji sądownictwa, podjęto prace nad nowym kodeksem karnym, częściowo zmieniono prawo karne. Organizowano zespoły mające rozbijać patologiczne struktury w poszczególnych miejscowościach. Powołano CBA, czyli nową służbę specjalną – pierwszą taką po 1989 roku. Rozwiązano WSI, powołując Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i Służbę Wywiadu Wojskowego – nowe instytucje w wielkiej mierze zatrudniające ludzi nie pracujących wcześniej w instytucjach tego typu. Zaplanowano i w poważnym stopniu wdrożono projekt modernizacji policji, a także innych służb mundurowych.

Nastąpiły też wówczas daleko idące, choć niemożliwe tu do opisania ze względów prawnych, zmiany w sposobie działania służb specjalnych (AW, ABW), które były wynikiem nowych dyrektyw przekazanych im przez premiera. Głębokie zmiany personalne przeprowadzono w aparacie skarbowym i celnym, przygotowano też jego kompleksową reformę. Zmiany w aparacie państwowym nie zostały zakończone, pełna jego przebudowa i uzyskanie jakości, którą można by określić jako nowe państwo, wymagałaby zmiany konstytucji. Niemniej skutki w postaci ograniczenia korupcji i radykalnego zmniejszenia poczucia pewności siebie i bezkarności establishmentu zostały osiągnięte. Charakterystyczne jest, że niemała część najbogatszych przedstawicieli owego establishmentu przebywała w tym czasie za granicą. Rzecz jasna nie było to celem polityki Prawa i Sprawiedliwości. PiS nie kwestionuje bowiem możliwości bogacenia się, także na wielką skalę, związanej z rynkowym charakterem gospodarki. Wskazuje jednak na, z jednej strony, swego rodzaju samoocenę tych osób, a z drugiej – na poważne traktowanie polityki PiS. Zmiany naruszające potężne interesy budziły oczywiście bardzo gwałtowny sprzeciw.

Istotne jest to, że rząd PiS przestrzegał prawa, nie cofając się przed podejmowaniem kroków prawno-karnych także przeciwko własnym członkom (chodziło także o działania aktywne, np. prowokację). Nie czyniono też niczego, by osłaniać koalicjantów – w wypadku tzw. seksafery śledztwo rozszerzyło zakres oskarżenia. Gotowość do przestrzegania głoszonych zasad była więc silniejsza niż doraźny interes polityczny, nawet jeżeli dotyczył utrzymania się przy władzy. Przestrzegane też były regulamin Sejmu (choć wykorzystywano daleko idące uprawnienia marszałka, ale w zgodzie z regulaminem uchwalonym 28 października 1997 r. za rządów AWS) i obyczaje ukształtowane w poprzednich kadencjach. Nikt nie kwestionował prawa opozycji do przewodnictwa w komisjach, także wtedy, gdy utrudniali przeprowadzenie projektów rządowych (Komisja Sprawiedliwości – Cezary Grabarczyk). Nikt nie odmawiał opozycji prawa do przewodniczenia Komisji Służb Specjalnych ani swobodnego typowania tam posłów czy też wyznaczania posłów mających pełnić funkcje przewodniczących lub wiceprzewodniczących komisji. Nikt nie odmawiał klubom opozycyjnym prawa do przerw na życzenie, nie dążył do pozbawiania lub ograniczania opozycji środków na działalność polityczną. Taka była praktyka, mimo niebywałej agresji ze strony opozycji, przejawiającej się często w formach skrajnie obraźliwych. I mimo wyraźnej nierównowagi ocen i opinii w większości mediów.

 

Wstydliwy Naród Polski

O uwarunkowaniach i koncepcji rządów PO sporo może powiedzieć analiza ich stosunku do dwóch projektów będących podstawą koncepcji PiS: narodowego i odnoszącego się do sytuacji życiowej obywateli. To zaś prowadzi do pytania o stosunek PO do Narodu traktowanego jako wspólnota podstawowa, czyli do kwestii patriotyzmu. Sprawa nie jest bagatelna, gdyż w polskim życiu społecznym i intelektualnym silny jest nurt odrzucający albo przynajmniej traktujący z dystansem samo pojęcie Narodu, kojarzone z nacjonalizmem (rozumianym zresztą na ogół w sposób nie odróżniający go od szowinizmu). Odpowiedź na pytanie o stosunek Platformy do Narodu nie jest prosta ze względu na zróżnicowanie postaw wewnątrz PO, ale także ze względu na pewien poziom ambiwalencji, jaki od lat wykazywała grupa decydująca dziś w PO we wszystkich ważnych sprawach. Na tę ambiwalencję wpływa postawa „Gazety Wyborczej", która polską tradycję czy polskość jako taką opisuje zwykle w kategoriach nacjonalizmu i szowinizmu.

Jeszcze drastyczniejszym przykładem takiego podejścia jest obecna kampania wokół paszkwilanckiej książki Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa". Istnieje wiele przesłanek, by twierdzić, że kategoria Narodu nie jest podnoszona w programach i zasadniczych wystąpieniach przedstawicieli PO, choć mówi się tam o Polakach czy pozycji Polski. Z drugiej strony, PO w swoim przekazie mocno podkreśla znaczenie regionalizmów, czego szczególnym przykładem jest ostentacyjne akcentowanie przez Donalda Tuska swojej kaszubskości.

Niedawno umieszczono, wbrew wyrokowi Sądu Najwyższego z 2007 roku, narodowość śląską w spisie powszechnym. Sąd Najwyższy słusznie bowiem wywiódł, że historycznie rzecz biorąc, niczego takiego jak naród śląski nie ma. Można dodać, że śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej.

W PO nie budzą protestu postawy jawnie antypolskie, wręcz obrażające Polaków. Przykładem jest choćby długotrwała obecność w tej partii Kazimierza Kutza, którego publicystyka w wielu wypadkach jest jadowicie antypolska. Ważny jest też stosunek do Ruchu Autonomii Śląska, którego członkowie kandydowali z list PO, mimo że ta formacja jawnie odcina się od polskości. Jej szef Jerzy Gorzelik mówi wprost: jestem Ślązakiem, nie Polakiem, Polska nie jest dla mnie najważniejsza. Niezwykle charakterystyczna jest też bardzo agresywna reakcja czołowego polityka PO, szefa klubu Tomasza Tomczykiewicza, na formułowaną w Sejmie krytykę decyzji zawarcia koalicji z RAŚ w samorządzie wojewódzkim, a także stała opcja tej partii na współpracę z Mniejszością Niemiecką na Śląsku Opolskim. I to mimo powtarzających się incydentów wskazujących na to, że przynajmniej niektórzy działacze tej mniejszości ostentacyjnie demonstrują nielojalność wobec państwa polskiego (zdejmowanie polskich flag i godła w gminach rządzonych przez MN).

Nie ma wyraźnych oznak wskazujących, że politycy PO odnoszą się krytycznie do narzucania Polakom postawy nieustannej ekspiacji wobec narodów sąsiednich i tych, które zamieszkiwały kiedyś polskie terytorium, i do stosowanej metody uogólniania win jednostek i całych grup oraz odnoszenia ich do Narodu Polskiego jako całości. Prowadzi to do takich absurdów, jak przeczenie, by Niemcy odpowiadali za zbrodnie lat 1939-1945 (winni są jacyś bliżej nieokreśleni naziści). Polacy są natomiast odpowiedzialni jako Naród za zbrodnie, jakich dopuściły się w warunkach niemieckiej okupacji i bardzo często z niemieckiej inicjatywy niewielkie grupy czy zgoła jednostki. Polacy mają być także współodpowiedzialni za zbrodnie popełnione przez „nazistów". Z drugiej strony, nie ma też, a przynajmniej autorzy tego opracowania nie znają takich przykładów, jakiegoś szczególnego wsparcia dla propagowanej np. przez „Gazetę Wyborczą" hiperekspiacji i skrajnie negatywnego stosunku do wielu wydarzeń naszej historii. Nie można jednak pominąć takich faktów, jak przyznanie, skądinąd zgodnie ze stanowiskiem Rosji, że zbrodnia w Katyniu nie była ludobójstwem (Stefan Niesiołowski). Pośrednio wskazuje to na gotowość uznania – jak można sądzić dla doraźnych celów politycznych – szczególnego, niższego statusu Polaków w stosunku do niektórych innych narodów. Ponieważ tezie o ludobójstwie przeczy polityk wywodzący się ze środowiska, któremu zarzucano kiedyś nacjonalizm (ZChN), można postawić hipotezę, że obecność w Platformie na swój sposób rozmiękcza poczucie wartości własnego Narodu, relatywizuje stosunek do związku z nim, do tej szczególnej relacji między Narodem a jednostką, którą nazywany patriotyzmem. Można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z ambiwalencją wychyloną ku najdalej idącemu kompromisowi z tymi środowiskami, które ze zwalczania poczucia dumy narodowej uczyniły posłannictwo. Wydaje się, że wynika to z niechęci do narażania się silniejszemu, czyli w kraju – establishmentowi, zwłaszcza kulturalnemu, a na zewnątrz – najsilniejszym państwom europejskim, a także potężnemu nurtowi w dzisiejszej ideologii europejskiej. Postuluje on obniżenie wartości przynależności narodowej, czyli w praktyce rozmywa tożsamość słabszych narodów.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych