Donald Tusk nie po raz pierwszy już wykazał się dużym wyczuciem i intuicją medialną biorąc udział w niedzielnym programie TVN24 „Drugie śniadanie mistrzów". Premier bezbłędnie zareagował na narastające zniecierpliwienie środowisk opiniotwórczych polityką swojego rządu i swojej partii. Nie wziął przykłady z niektórych polityków Platformy, którzy – tak jak Stefan Niesiołowski – zareagowali na słowa krytyki agresywnymi i bezpardonowymi atakami na odwracających się od PO artystów. Zamiast tego zwyczajnie wprosił się do programu telewizyjnego. Dostał półtorej godziny w bardzo dobrym czasie antenowym w bardzo rozreklamowanym programie, który oglądały miliony ludzi. Jednym słowem – majstersztyk.

Prowadzący program Marcin Meller i stacja telewizyjna TVN24 zostali – z zaskoczenia - postawieni w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Głupio było im odmówić naleganiom premiera, a perspektywa audycji o bardzo dużym poziomie oglądalności była bardzo kusząca. W efekcie jednak stali się tubą propagandową Donalda Tuska, których takich okazji nie zwykł marnować.

Mam wielki szacunek i uznanie dla wszystkich artystów występujących w tym programie „przeciwko" premierowi. Było jednak dla mnie od początku jasne, że nie mieli szans w starciu z takim „wyjadaczem" jak Donald Tusk, który przed kamerami telewizyjnymi czuje się jak ryba w wodzie.

Sam premier upiekł przy tym dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że po raz kolejny zaprezentował się jako doskonale czujący media polityk, to jeszcze „rozbroił" swoich rozmówców, którzy po tak otwartej rozmowie z Tuskiem będą mieli już teraz bardzo ograniczone pole manewru w jego krytykowaniu.