Premier Donald Tusk odpowiada na łamach "Gazety Wyborczej" liderom opozycji, którzy w swoich tekstach odpowiadali na pierwsze dwa teksty premiera, opisujące dokonania rządu oraz plany jego gabinetu.
Szef rządu pisze, że jego intencją było "uruchomienie debaty opartej na argumentach i konkretach, skoncentrowanej na politycznym programie". Tusk uważa, że cel w dużej mierze udało się zrealizować, a sama debata "może pomóc obywatelom w podjęciu wyborczej decyzji".
Dalej premier dodaje - z wrodzoną skromnością:
Mam wrażenie, że w swoim pierwszym artykule byłem dla siebie i swojego rządu bardziej bezwzględny niż politycy opozycyjni w prasowych polemikach. Nie szczędzili mi wprawdzie złośliwości, ale to ja sam wskazałem więcej własnych porażek niż oni.
Zdaniem premiera - jego krytycy "główny impet krytyki" skierowali "na sukcesy, jakie rząd osiągnął":
Przekonywali, że drogi, które powstały, nie istnieją albo prowadzą donikąd. Że 200 tys. nowych miejsc w przedszkolach to nic takiego. I że nasza silna pozycja w Unii jest nic nie warta. Właściwie wszyscy wykazywali też - raczej z dużym rozżaleniem - że w wielu obszarach Polska wciąż ustępuje najbogatszym i najlepiej rozwiniętym krajom świata.
A przecież - argumentuje premier - jest naprawdę dobrze:
Przez ostatnie trzy lata faktycznie staliśmy się w niektórych kategoriach najlepsi w Europie, że przypomnę (dla naszej wspólnej satysfakcji) najwyższy wzrost gospodarczy, najlepsze wydawanie środków europejskich czy fakt, że jesteśmy obecnie największym placem budowy w Europie.
Te sukcesy - argumentuje premier - pobudzają apetyt:
Jesteśmy dziś na etapie urządzania domu, a nie gruntownej przebudowy. Po 20 latach przestawiania w tę i z powrotem ścian, zamurowywania i na powrót wstawiania okien przyszedł czas, by zwinąć folie, wynieść drabiny i zacząć normalnie żyć.
Moją ambicją jest zapewnienie ludziom warunków do wygodnego, bezpiecznego i dostatniego życia. Nie jest nią i nie powinno być pragnienie wywrócenia wszystkiego do góry nogami, dezorganizowanie dopiero co ustabilizowanego życia według własnego widzimisię.
Zdaniem premiera - "lektura publikacji oponentów wskazuje", że w tej sprawie między władzą i opozycją istnieje fundamentalna różnica:
Joanna Kluzik-Rostkowska domaga się lamparcich skoków, Jarosław Kaczyński chce stworzyć idealnego Polaka. I wspomina wielokrotnie, jaki to miał świetny pomysł albo niezwykle ambitny plan, ale nie zdążył go zrealizować . (...)
Mieliśmy w Polsce nadmiar pomysłów, wizji i gadulstwa. Zbyt wielu polityków bardziej niż o obywatelach myślało o tym, aby odcisnąć swe własne piętno na historii Polski.
Tusk dodaje, że on sam ma inne ambicje:
Uważam, że prowadzę dość sprawny rząd, który nie uniknął potknięć, ale który realizuje konkretne projekty i cele. Dla niektórych są złe, bo niewystarczająco kontrowersyjne, bo nie rujnują życia całym grupom społecznym. Nie zasługują więc może na zachwyt i ekscytację, na określenie "głęboka reforma".
Dalej premier przekonuje - za pomocą liczb - że jego rząd naprawdę ma się czym pochwalić. Wypomina PiS, że choć za jego rządów PKB rosło szybko, to w sąsiednich krajach, w tym samym czasie, jeszcze szybciej. Chwali się umowali na budowę 1472 km. dróg, oraz leszpą pozycji Polski w rankingu Transparency International.
Donald Tusk chwali się także wynikami ostatniego szczytu unijnego:
Ze spraw najświeższych - w czwartek uczestniczyłem w być może jednym z najważniejszych szczytów Unii Europejskiej, na którym potwierdziłem nasze wejście do paktu Euro Plus. Początkowo ten pakt miał być zarezerwowany tylko dla krajów strefy euro. Zdołaliśmy jednak (znów we współpracy z innymi krajami) przekonać naszych europejskich partnerów, że pakt - decydujący o fundamentalnych dla Europy reformach gospodarczych - musi być otwarty także dla nas. I został otwarty. Nauczmy się cieszyć z polskich sukcesów.
Premier podkreśla także wagę majowej wizyty prezydenta USA Baracka Obamy. Po czym przechodzi do - jak to określa - "fundamentalnego sporu" z Jarosławem Kaczyńskim:
Rząd nie powinien zajmować się tym, jacy mają być ludzie. Ludzie mają być tacy, jacy chcą być. Rząd i politycy są od tego, żeby tym wolnym ludziom zapewnić bezpieczeństwo i dobre warunki życia, a nie od tego, żeby ich zmieniać.
Tusk dodaje, że ta pokusa prowadzi i zawsze prowadziła w złą stronę, po czym odnosi się do własnej wypowiedzi w miesięczniku "Znak" sprzed 24 lat, w której polskość określił jako "nienormalność" - co wypomniał mu prezes PiS:
Dla człowieka, który jest przekonany, że jego ideę powinni podzielać wszyscy, samo zastanawianie się i stawianie pytań jest zdradą. Wiem, co mówię, bo sam padam tego ofiarą. Nie zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim, więc - jak stara się to udowodnić w swoich tekstach w "Gazecie " i "Rzeczpospolitej " - jestem osobą z gruntu niepoważną i narodowo niepewną. Tym razem dowodem jest artykuł sprzed 24 lat w "Znaku", w którym jako młody człowiek zmagam się z pojęciem polskości. Staram się w nim ją zrozumieć i przetrawić, zamiast - jak być może powinienem - przyjąć parę prostych prawd z pierwszej czytanki.
Jako że nie mam już chyba nic do stracenia, załamię pana Jarosława Kaczyńskiego do szczętu.
Otóż uważam, że każdy człowiek, szczególnie młody, nie tylko może, ale wręcz powinien samodzielnie myśleć o wielu podstawowych sprawach - w tym o polskości. Niech każdy sobie ją przemyśli i po swojemu zrozumie, aby potem, jak kończę tamten artykuł sprzed lat, stała się ona "naszym wspólnym świadomym wyborem".
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111582-donald-tusk-odpowiada-polemistom-przez-ostatnie-trzy-lata-faktycznie-stalismy-sie-w-niektorych-kategoriach-najlepsi-w-europie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.