Na stronach internetowych "Rzeczpospolitej" Agnieszka Rybak w tekście "Apetyt na sensację" wraca jeszcze do sprawy kolacji części ówczesnych polityków PiS z udziałem Moniki Olejnik. "Rzeczpospolita" przy okazji stwierdza:
Powyższym tekstem kończymy dyskusję na temat spotkania.
Ma do tego prawo, ale portal wPolityce.pl, choć sojusznik ludu rzepowego, cieszy się radosną autonomią. Pozwolę więc sobie jako jego redaktor naczelny na jeszcze jeden komentarz, właściwie podsumowanie.
Przypomnijmy od czego wszystko się zaczęło.
22 marca ukaże się książka „Smoleńsk. Zapis śmierci" ujawniająca wiele nieznanych faktów związanych ze smoleńską katastrofą. Oto jej fragment:
Dzień po katastrofie smoleńskiej, w niedzielę wieczorem, w Pałacu Prezydenckim pojawiła się dziennikarka Radia Zet Monika Olejnik. Wzięła udział w różańcu odprawionym w prezydenckiej kaplicy. Po wyjściu z nabożeństwa przypomniała sobie, że od wielu miesięcy umawiała się z Lechem Kaczyńskim na kolację. Postanowiła, że tym razem to ona zaprosi na kolację współpracowników Lecha Kaczyńskiego. Wybrała znany warszawski lokal „Tradycja Polska" (...).
Przed północą rozmowa w „Tradycji" zeszła na temat miejsca pochówku prezydenckiej pary. Przy stole siedzieli między innymi Paweł Kowal i Adam Bielan.
– A co z pogrzebem? Macie jakiś pomysł? – spytała Olejnik.
– Możliwości jest pewnie kilka... – Kowal zawahał się. Był zaskoczony, zaczął liczyć w myślach. – Na pewno archikatedra w Warszawie, na pewno Świątynia Opatrzności Bożej. Tylko że to na razie plac budowy. Na pewno Powązki, tam jest rodzinny grobowiec prezydenta. Ale wtedy to byłby prywatny grób. No i Wawel. Moim zdaniem to miejsce też należy rozważyć.
– Wiesz co, Paweł? – Bielan się ożywił. Najbardziej podobał mu się wariant krakowski. – Ty się na tym znasz. Może zrobiłbyś na jutro notatkę z rozpisanymi czterema wariantami. No wiesz, jak takie uroczystości mogłyby wyglądać. Dobrze byłoby wypunktować plusy i minusy wszystkich miejsc.
W poniedziałek rano machina ruszyła. Notatka Kowala była już gotowa a Adam Bielan i Michał Kamiński pojechali przekonywać Jarosława Kaczyńskiego (...).
Sprawa wywołała ogromne zainteresowanie w sieci. Skomentował je także Piotr Semka. Napisał:
(...) internauci i wyborcy PiS źle reagują, gdy się okazuje, że konflikt działaczy ich partii z politykami PO czy dziennikarzami znanymi z niechęci do partii Kaczyńskiego nie wygląda tak, jak go widzą na ekranach telewizorów, i że relacje pomiędzy nimi czasem bywają ciepłe.
Semka ocenia, że internautów najbardziej szokuje sam moment takiego nieformalnego spotkania:
Czy niedziela dzień po tragedii smoleńskiej to był rzeczywiście odpowiedni moment dla polityków powiązanych z prezydentem, aby spędzać wieczór na ekskluzywnej kolacji z dziennikarką znaną z konfliktów ze zmarłą głową państwa?
Publicysta dodaje, że "dywagowanie nad miejscem pochówku prezydenta w takich okolicznościach" w oczach wielu wyborców PiS wygląda niczym "działanie zahaczające o polityczne bluźnierstwo":
W sensie politycznym ta opowieść obciąża hipotekę ruchu PJN, który i tak już zmaga się z czarną legendą spotkań Janusza Palikota z Joanną Kluzik-Rostkowską i Pawłem Poncyljuszem.
Głos w sprawie zabrał też, w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl, Paweł Kowal (dziś PJN). Przekonywał, że idea pochowania śp. Pary prezydenckiej na Wawelu narodziła się dużo wcześniej, w kręgu przyjaciół i rodziny, była w jakiś sposób naturalna. O samej kolacji mówił tak:
Warto może powiedzieć parę słów o okolicznościach tej niedzielnej kolacji. Faktycznie się odbyła, co zapytany potwierdziłem autorom książki, natomiast w dużo szerszym gronie, miała charakter prywatny, zapraszali pewni moi znajomi, którzy zresztą utrzymywali prywatne kontakty z prezydentostwem, nie organizowała jej redaktor Olejnik.
Spotkaliśmy się więc nieoczekiwanie. Nie była to żadna "tajna kolacja", na której zapadały jakieś tajne decyzje. Do nieistniejącej już Tradycji Polskiej miejscu które lubili państwo Kaczyńscy i gdzie Lech Kaczyński zorganizował prywatne przyjęcie w wieczór gdy wygrał wybory prezydenckie w 2005 roku w ciągu wieczoru wpadło sporo osób.
Znajomi, którzy byli 11 kwietnia pod Pałacem zebrali się w podobnym gronie, na wspomnieniowym wieczorze. Przyszła tam także po wizycie w Pałacu red. Monika Olejnik. Szczegółów z tego dnia pamiętam mało: ale rozmowy podczas owego spotkania, jak podczas spotkań po śmierci kogoś bliskiego, dotyczyły spraw związanych ze śmiercią, tego, że wieczorem zdjęto wartę honorową przy trumnie w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, oczywiście także i tego, gdzie zostanie pochowana para prezydencka. Kto co dokładnie powiedział trudno byłoby mi zrekonstruować.
Poza wszystkim rozmawiałem przecież tego dnia i w ciągu następnych osobiście lub telefonicznie z wieloma osobami, także dziennikarzami, wróciłem ze Smoleńska, zainteresowanie tym co się wydarzyło było ogromne. Proszę sobie przypomnieć atmosferę tamtych dni. Wszyscy spotykaliśmy się wtedy w Pałacu, pod Pałacem, w studiach radiowych i telewizyjnych.
Wśród osób z którymi wtedy rozmawiałem byli zapewne choćby bracia Karnowscy, Igor Janke, Piotr Zaremba, inni dziennikarze, o różnych poglądach, politycy. W tych dniach poglądy polityczne nie odgrywały roli segregatora rozmówców. Rozmowa, a już szczególnie wówczas, z kimkolwiek kto okazywał dobrą wolę, kto był poruszony, zatroskany, nie była w jakikolwiek sposób kontrowersyjna. Jeśli zaś chodzi o redaktor Olejnik, to przypominam, że Jarosław Kaczyński publicznie przypominał kilka tygodni potem jej postawę po katastrofie. Ja w każdym razie nie rozmawiam tylko z tymi, z którymi łączą mnie poglądy czy środowisko polityczne.
wPolityce.pl: Blogerka Kataryna stawia zarzut, że trzy dni później Paweł Kowal był gościem Moniki Olejnik, i został tam ostro "przesłuchany" w sprawie Wawelu, choć oboje wiedzieli, jak to było z Wawelem.
Paweł Kowal: Są takie rozmowy, które nie są z zasady tajne, ale bez wyraźnego powodu nie podaje się ich do publicznej wiadomości, nie robi się z nich sensacji medialnych bez przyczyny. (...)
Natomiast nie ulega wątpliwości, że decyzje nie zapadały na prywatnym spotkaniu w niedzielę, ale w następnych dniach w relacji rodzina - władze kościelne - państwo. Po naprawdę gruntownej analizie wszystkich za i przeciw, i po dyskretnym zasięgnięciu opinii osób, ciszących się także i Pana szacunkiem.
To chyba główna oś tej dyskusji. Odnosi się do niej w "Rzeczpospolitej" , we wspomnianym wcześniej artykule, Agnieszka Rybak.
Stwierdza, że zainteresowanie słynną kolacją z udziałem Moniki Olejnik przybiera takie rozmiary, że można się wkrótce spodziewać powstania komisji śledczej. I przyznaje, że sama była uczestniczką kolacji, na której w dzień po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego zebrali się jego znajomi:
Barwnie sfabularyzowali ją dziennikarze „Wprost". Jak napisał Piotr Semka, zszokowała ona i zbulwersowała internautów oraz opinię publiczną. „Czy następny dzień po tragedii smoleńskiej to rzeczywiście odpowiedni moment dla związanych z prezydentem polityków, aby spędzać wieczór w ekskluzywnej restauracji z dziennikarką znaną z konfliktów ze zmarłą głową państwa?" – pyta Semka, opisując nastroje panujące w Internecie („Rz", 21 marca 2011).
Zainteresowanie tą sprawą przybiera takie rozmiary, że wkrótce należy się spodziewać wniosku o powołanie komisji śledczej. (...) Zaiste, klasyczne spotkanie spiskowców. Piotr Semka nie precyzuje tylko, czy ich celem było pochowanie prezydenta na Wawelu.
Tymczasem, podkreśla Rybak, to nie była biesiada, tylko smutny wieczór, wypełniony opowieściami o prezydencie i Marii Kaczyńskiej. Jak do niej doszło?
W rzeczywistości przebieg zdarzeń wyglądał tak, że w niedzielę wieczorem grupa współpracowników Lecha Kaczyńskiego z czasów, gdy był on prezydentem Warszawy, otrzymała z Kancelarii Prezydenta esemesową wiadomość, że o godzinie 21 będzie się mogła pomodlić w kaplicy przy jego trumnie. Wszystko odbywało się szybko i spontanicznie – ja w Pałacu Prezydenckim znalazłam się przypadkowo, wchodząc z jedną z zaproszonych osób.
Po wyjściu z pałacu część obecnych – według relacji red. Rybak - przygnębionych i wciąż nie do końca będących w stanie uwierzyć w to, co się zdarzyło poprzedniego dnia – udała się do Tradycji Polskiej, nieistniejącego już lokalu przy ulicy Gagarina w Warszawie.
Nie wiem, czy ktokolwiek kogokolwiek do restauracji zapraszał. Wiem natomiast, że niektórzy – w tym ja – dołączali bez specjalnego zaproszenia. Pojawienie się Piotra Semki też nikogo by nie zdziwiło.(...) Przed drzwiami lokalu nie dokonywano selekcji. Przy dużym stole zebrało się około 20 osób, wśród nich także Paweł Kowal, Adam Bielan i Monika Olejnik.
Tak, a więc wszystko jasne? Na pewno, i to przecież twierdził także redaktor Piotr Semka, nikt nie mówi, że stało się coś strasznego. Ale czy też ujawniona informacja o obecności w tym gronie i w tym czasie Moniki Olejnik nic nie znaczy? Czy to z kim spotykaliśmy się w dniach po tragedii, do kogo lgnęliśmy, nic o nas nie mówi? Na pewno nie mówi wszystkiego, ale czy tak całkiem nic? I czy internauci tak kompletnie nie mają racji uważając temat za ważny?
(Także w wymiarze politycznym, bo nie tylko ja odnoszę wrażenie odnieść wrażenie iż w programach redagowanych przez Olejnik powstałe chwilę potem, właściwie tuż po pogrzebach ofiar 10/04 ugrupowanie "Polska Jest Najważniejsza" było wspierane z pasją i miłością).
Osobiście wtedy, z powodów zdrowotnych przebywałem poza Warszawą, z dala od przyjaciół. I nie słuchałem wtedy Radia Zet. "Szkło kontaktowe" i cały TVN mnie nie ciągnął. Wybierałem modlitwę w zwykłym wiejskim Kościele, telefony do przyjaciół, śledzenie z napięciem wydarzeń na antenie redagowanej wtedy doskonale przez Pawła Nowackiego anteny TVP 1. Nie wiem dlaczego, ale wolałbym być wtedy raczej z Janem Pospieszalskim niż z nawet (wierzę, że szczerze) wstrząśniętą redaktor Moniką Olejnik. A dlaczego?
Przepraszam, że zacytuję swój tekst, ale wtedy właśnie, trzydzieści godzin po tragedii, napisałem wstęp do wznowienia "Alfabetu Kaczyński". Zakończyłem go tak:
A potem (po 2005 roku) wygrali wybory. Próbowali zmieniać Polskę. Dużo zrobili. Dziś dopiero, po tragedii w Smoleńsku, widać jak wiele. Jak wszyscy oczywiście mieli swoje wady, popełniali błędy. Ale lawina krytyki jaka na nich spadła nie była sprawiedliwa. Nie oszczędzono im żadnego upokorzenia, nie cofnięto się przed atakiem na żadną, prywatną i publiczną, świętość. Wykreowano, niestety za zgodą ich politycznych konkurentów, często przyjaciół z lat Solidarności, całkowicie fałszywy wizerunek. Przypisywano niskie intencje, odbierano dawne zasługi. Tak, to prawda, dzisiejszy żal bywa w niektórych przypadkach podszyty poczuciem winy.
O tym myślały wtedy miliony Polaków. Rozumiem, że uczestnicy kolacji w Tradycji Polskiej wspominali prezydenta bez tego akurat wątku. Bo z Moniką Olejnik tak się nie dało. Rozumiem, szanuję. Ale nie mogę zgodzić się z żądaniem byśmy tego nie dostrzegli.
Czy jest przekroczeniem granicy przyzwoitości, wracając do wstępu do "Alfabetu..." zapytanie po której stronie była przez te lata po 2005 roku była red. Monika Olejnik. Jak się zapisała? Czy zwiększała potencjał prawdy o śp. Prezydencie Kaczyńskim i jego dorobku czy była raczej wśród prawdę tę zamazujących?
Czy była fair wobec prezydenta? Czy śp. Lech Kaczyński chciałby takiego właśnie doboru żałobników od swoich bliskich współpracowników? Niech każdy oceni sam. Ale proszę, błagam, nie udawajmy, że to pytanie w ogóle nie istnieje... Pytanie o to czy właśnie ona powinna znaleźć się przy tamtym stole, w gronie tych 20 osób.
Nie udawajmy. Bo kompletnie zwariujemy. Błędnika wrażliwości nie można tak całkiem oszukać i zagłuszyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111574-podsumowanie-dyskusji-o-posmolenskiej-kolacji-z-monika-olejnik-blednika-wrazliwosci-nie-da-sie-calkiem-zagluszyc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.