Zadowoleni są prawie wszyscy, choćby w drodze do tego zadowolenia wytłukli połowę rodowej porcelany

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PJN ogłasza deklarację założycielską
PJN ogłasza deklarację założycielską

Jeden z bohaterów "Budenbrooków" Tomasza Manna (obejrzałem niedawno świetną ekranizację niemiecką) mówi do swojej córki: "Największe szczęście to być zadowolonym z samego siebie". Trzeba przyznać, że w polskiej polityce to motto wyjątkowo popularne. Zadowoleni są prawie wszyscy, choćby w drodze do tego zadowolenia wytłukli połowę rodowej porcelany. Co jeszcze ciekawsze, zadowoleni są także ci, których porażka stała się na tyle widoczna, że nawet szeregi medialnych zwolenników topnieją szybciej niż rosły, a przecież rosły szybko.

Po bolesnym dla obu stron rozstaniu z Adamem Bielanem Polska Jest Najważniejsza znalazła się na wirażu, którego może już nie pokonać. Nowa jakość okazała się nie tak nowa. Można powiedzieć - wszystko wróciło  do normy, mamy PO i PiS walczące o władzę nad krajem. A jednak nie, koszty tego eksperymentu są dla polskiej prawicy dość wysokie. I bardzo realne:

Głębokie podziały w i tak słabym środowisku, podziały często bardzo emocjonalne i trudne do zasypania, strukturalne osłabienie opozycji poprzez zmniejszenie dotacji budżetowych, zwiększenie i tak ogromnej władzy mediów nad przekazem politycznym (zakaz spotów), osłabienie personalne i tak bardzo osłabionego katastrofą smoleńską PiS (do PJN odeszło kilku wartościowych polityków), wreszcie wielomiesięczny spektakl medialny pt. "PiS już naprawdę się kończy"; spektakl dla zepchniętej na instytucjonalny margines prawicy wyjątkowo upokarzający.

PJN jako inicjatywa polityczna broni się tylko wówczas, gdy rzeczywiście uznamy, że ci politycy nie mieli wyjścia, bo zostali wyrzuceni, lub przynajmniej wypchnięci z PiS przez Jarosława Kaczyńskiego. A jest to teza, która nie przekonuje. Bo przecież gołym okiem było widać - po stronie przyszłego PJN - co najmniej dążenie do takiego rozwoju wypadków (seria wywiadów JK-R, w których eskalowała konflikt). A nawet jeżeli przyszli PJN-owcy mieli jakieś realne powody (urazy), to w roku smoleńskim powinni wykazać więcej pokory, bo tego oczekiwali ludzie, którzy także na nich głosowali. Bo to nie był zwykły rok.

Dziś politycy PJN stwierdzają: zobaczcie, Kaczyński robi to samo, co my robiliśmy w kampanii prezydenckiej 2010 r. Ociepla wizerunek, szuka kontaktu z centrum, "eventuje". No właśnie. W dużych partiach tak bywa, że raz jedna frakcja górą, raz druga. Cierpliwość generalnie popłaca, zwłaszcza w polityce. I popłaciłaby tym razem.

Do tego błędna analiza polityczna, która pomijała fakt, że Smoleńsk z "wyznawców Kaczyńskiego" (jak to mawia PJN) uczynił jeszcze większych wyznawców. Czy się komuś to podoba czy nie, to był fakt polityczny, którego przeoczenie jest grubym błędem.

No i jeszcze Zbigniew Ziobro, który już już przejmował Prawo i Sprawiedliwość, i dlatego trzeba było stawiać ultimatum, że albo on, albo my. Jak dziś widzimy, partii nie przejął.

Nic dobrego z tego wszystkiego nie wyszło. I już chyba nie da się skleić.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych