Kaczyński znów odpowiada Tuskowi - na łamach "Wyborczej". "Warto być Polakiem, zrobić wszystko, by polskość była trwałą wartością"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Jarosław Kaczyński odpowiada premierowi Tuskowi na jego tekst opublikowany na łamach "Gazety Wyborczej", a dotyczący reform zapowiedzianych. Co istotne, Kaczyński odpowiada również na łamach "Gazety Wyborczej". Przypomnijmy, że w sobotę były premier opublikował tekst polemiczny w "Rzeczpospolitej", w którym analizował obecne dokonania władzy.

Swój artykuł w "GW" Jarosław Kaczyński tytułuje "Tuska zupa z buta". I już na wstępie wyjaśnia kulinarną metaforę:

Liczyłem na to, że dostaniemy gęstą, treściwą, wojskową grochówkę. Ale druga część wynurzeń programowych premiera Donalda Tuska, podobnie jak pierwsza, okazała się zupą z buta, jaką gotował sobie Charlie Chaplin w niezapomnianym klasyku "Gorączka złota". Nie chcę się już zajmować pierwszą częścią (odsyłam do mojego tekstu "Samochwały droga przez mękę" w "Rzeczpospolitej" z 19-20 marca).

Kaczyński ocenia, że zamiast konkretnych planów otrzymaliśmy "antologią wiele razy przeżutych pustych obietnic":

Jeśli premier Tusk czegoś nie rozumie, nie wie i nie robi, to nie powód, żeby za niego nie wskazać, jakie są najistotniejsze cele polskiej polityki, nasze narodowe interesy, jakie są drogi do szybkiego rozwoju Polski i dobrobytu Polaków. Nie sposób napisać o wszystkich, dlatego skupię się na najważniejszych.

Dalej Kaczyński deklaruje: "Warto być Polakiem":

Warto być Polakiem, czyli trzeba zrobić wszystko (także, a może przede wszystkim, na poziomie rządu), by polskość była trwałą wartością, aby można było czuć dumę nie tylko wtedy, gdy we wspaniałym stylu wygrywają Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk. (...) Warto odnosić ewidentne i należne korzyści z bycia członkiem wspólnoty nazywającej się "Rzeczpospolita Polska". (...)

Warto, żeby w określeniu Polak była wartość dodana, oznaczająca, że to ktoś szanujący tradycję i dumny z osiągnięć własnego narodu, a jednocześnie nowoczesny. (...)

Warto być Polakiem, który jako emeryt, tak jak Niemiec, Francuz, Hiszpan, Japończyk czy Czech, nie musi liczyć każdego grosza, a wakacje pod palmami nie będą dla niego tylko oszustwem z reklamówek OFE. Warto, żeby ten, kto sobie nie radzi, znajdował pomoc państwa, nie był skazany na trwałe bezrobocie, biedę i wykluczenie.

Warto być Polakiem dobrze zorganizowanym i wydajnym, ale nie traktowanym w pracy jak niewolnik. (...)

Kaczyński dodaje, że "Warto, by Polska trwała":

Warto, by Polska trwała jako państwo dostatnie, a to nie będzie możliwe bez szybkiego, a nawet bardzo szybkiego rozwoju. Przypomnę, że za rządów PiS osiągnęliśmy przyzwoite tempo wzrostu PKB: 6,2 proc. w 2006 r. oraz 6,7 proc. w 2007 r.

Były premier ocenia, że domniemane przekonanie obecnej władzy o naszym bezpieczeństwie (skoro jesteśmy w NATO i UE) trzeba uznać za "naiwne":

Dowodzi to także nieumiejętności rozpoznawania zagrożeń dla trwania Polski jako państwa narodowego: żaden z wielkich sąsiadów Polski, czyli Rosja i Niemcy, nie tylko nie wyrzekł się ekspansywnej polityki narodowej, ale po roku 2000 te państwa wręcz ją zintensyfikowały i na nowo zdefiniowały. Natomiast za rządów Donalda Tuska polski interes narodowy rozpuścił się w przynależności do UE i NATO oraz w błogim poczuciu trwałości obecnego status quo.

Niczym nieuzasadnione poczucie trwałego bezpieczeństwa sprawia, że rząd Donalda Tuska prowadzi politykę zagraniczną, którą można nazwać strategią "krótkiego oddechu" oraz strategią "konformizmu".

Strategia "krótkiego oddechu"  - wyjaśnia Kaczyński - oznacza formułowanie celów na dziś, a co najwyżej na jedną kadencję:

W wypadku UE takie scenariusze to np. powrót wyłącznie do strefy wolnego handlu; koncepcja Stanów Zjednoczonych Europy jako federacji; koncepcja Europy dwóch prędkości; osi Berlin - Moskwa jako struktury dominującej w Europie; podziału na mniejsze jednostki typu Unia Północna czy Unia Śródziemnomorska; rozpadu UE.

Zdaniem prezesa PiS, "bardzo ważna jest siła gospodarcza Polski, obecnie w największym stopniu decydująca o suwerenności państwa":

Do 2020 r. powinniśmy dwu-trzykrotnie zwiększyć udział przemysłu nowych technologii w tworzeniu PKB i strukturze eksportu. Oznacza to przestawienie na "fiński" albo "szwedzki" model (bo tam te sprawy rozwiązano nie tylko najlepiej w Europie, ale modelowo dla świata) całej gospodarki, całej nauki i szkolnictwa wyższego oraz edukacji na niższych poziomach.

Zamiast pisać o wydumanej trzeciej fali nowoczesności (a dlaczego nie o piątej czy siódmej - brzmiałoby jeszcze lepiej, choć równie bez sensu), Donald Tusk mógłby skupić się na tym, co naprawdę decyduje o nowoczesności państwa i społeczeństwa. W przeciwieństwie do politycznej finlandyzacji, która pod rządami Tuska realnie nam zagraża, Polsce potrzeba naukowej i edukacyjnej finlandyzacji, która jest znakomitym modelem nowoczesności i modernizacji.

Prezes PiS ocenia, że w dziedzinie edukacji " mamy pseudoreformy minister Katarzyny Hall, które nie tylko marginalizują nauczanie historii, ale też prowadzą do zapaści w takich dziedzinach, jak fizyka czy matematyka, nie mówiąc o coraz mniejszych kompetencjach uczniów w dziedzinie języka ojczystego i polskiej spuścizny literackiej".

Zamiast zaadaptowania w Polsce tego fińskiego modelu, który w ciągu ostatnich 20 lat dał Finlandii znakomite rezultaty (zarówno w nauce, jak i w gospodarce), mamy reformę szkolnictwa wyższego minister Barbary Kudryckiej, która karze studentów chcących studiować na kilku kierunkach, żeby zwiększyć swoje szanse na rynku pracy, która utrwala feudalny system profesorski i czyni z rektora udzielnego władcę.

Odnosząc się do polityki zagranicznej Jarosław Kaczyński stwierdza:

W kontekście alternatywnych scenariuszy dla UE i NATO postępująca konwergencja polityki rządu Donalda Tuska z priorytetami polityki Rosji przy jednoczesnym zaniedbywaniu sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi wydaje się nie tylko krótkowzroczna, ale wręcz samobójcza. Szczególnie gdy wziąć pod uwagę bardzo ścisłe więzy łączące Rosję i Niemcy, najczęściej ponad głowami Polaków (wystarczy odwołać się do niemiecko-rosyjskiego projektu Nord Stream czy szerzej - wspólnej polityki energetycznej tych państw). Podobnie kompletnie niezrozumiałe i szkodliwe jest ignorowanie mniejszych państw regionu, przede wszystkim Czech, Węgier, Rumunii i Słowacji. Rząd Tuska ma prawo nie realizować tzw. jagiellońskiej wizji polityki zagranicznej (sojuszu z państwami bałtyckimi i Ukrainą oraz przychylności dla tej polityki Czech, Słowacji i Węgier, a także wciąganiu do wspólnych działań Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu, a w perspektywie także Białorusi), której orędownikiem był śp. prezydent Lech Kaczyński. Ale rząd Tuska powinien przestawić jakąkolwiek alternatywę dla tej polityki,

Zdaniem Kaczyńskiego dowodem naszej bezradności jest "niemiecko-francuska koncepcja "Paktu dla konkurencyjności", który, wbrew Lizbonie, chce na specjalnych zasadach integrować państwa strefy euro, czyli de facto ustanawia Europę dwóch prędkości":

Polska została przez Francję i Niemcy (ponoć wiernych przyjaciół) postawiona przed faktami dokonanymi, co tylko potwierdza, w jak znikomym stopniu te państwa liczą się z naszymi interesami.

Na koniec Jarosław Kaczyński wprowadza - jak sam ocenia - "krótki wątek osobisty":

Gdy razem z moim bratem Leszkiem jako kilku-, kilkunastoletni chłopcy bawiliśmy się i socjalizowaliśmy na warszawskim Żoliborzu, często myśleliśmy o dwóch sprawach. Pierwsza to był patron jednej z "naszych" ulic, czyli Leopold Lis-Kula. Wtedy ta uliczka nazywała się już wprawdzie Pochyła, ale my wiedzieliśmy, że tak naprawdę Lisa-Kuli.

I wiedzieliśmy, że ppłk Lis-Kula to był ktoś. Mianowany podporucznikiem przez samego Józefa Piłsudskiego, gdy nie miał jeszcze 18 lat. Bohater walk o Lwów w latach 1918-19. Gdy zginął, miał ledwie 22 lata i już był majorem (pośmiertnie awansowany do stopnia podpułkownika). Lis-Kula był dla nas mitem i wzorem patrioty. Wyobrażaliśmy sobie, że tak jak on powinno się służyć Polsce. I że Polska takich ludzi jak Lis-Kula będzie silna, bogata i bezpieczna.

Druga sprawa to było zdziwienie, że ilekroć przyjeżdżał ktoś z Zachodu, rozsiewał wokół siebie jakąś aurę. Aurę lepszego życia, którą rozpoznawaliśmy w błyszczących autach, eleganckich strojach, ładnych zapachach. Chcieliśmy, żeby u nas było tak samo.

Nie tylko, żeby żyło się dostatnio i wygodnie, ale też w poczuciu wolności, także od państwa żandarma. Nie sądziliśmy wtedy, że to będzie możliwe i że obaj będziemy mieli na to wpływ - jako prezydent i premier Rzeczypospolitej. Że to będzie możliwe dzięki pamięci o takich ludziach jak ppłk Lis-Kula i fascynacji normalnością wolnego świata. Wspominam tamten czas i tamte marzenia, gdy myślę, dlaczego warto być Polakiem, dlaczego warto, by Polska trwała.

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych