LIBIA PĘPKIEM ŚWIATA
Libia, pustynny kraj, liczący sobie około 6 i pół miliona obywateli stała się nieoczekiwanie pępkięm tzw. społeczności międzynarodowej, która postanowiła nieoczekiwanie dać nauczkę dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu, tyranowi i zbrodniarzowi, którego sumienie obiciążają nie tylko ofiary katastrofy lotniczej z Lockerbie ale również zgładzeni i zamęczeni liczni niepokorni Libijczycy. Społeczność międzynarodowa nie przejmowała się warunkami ludności tego kraju, Zachód przywitał z radością pozytywne gesty Kaddafiego, który stał się ważną figurą na europejskich parkietach, a premier Włoch Silvio Berlusconi ucałował jego rękę, o wizycie w Paryżu nie zapominając - dyktator Libii mieszkał w namiocie rozbitym przez Pałacem Elizejskim. O dobroczynności Kaddafiego pełno informacji w mediach - w jego kieszeni siedzą liczne, znane gwiazdy Hollywoodu i show biznesu, a także sportu. Rozdawał pieniądze na prawo i lewo, wspierając finansowo - o czym poinformował jego syn - prezydencką kampanię wyborczą Nicolasa Sakrozy'ego.
Bardzo długo Zachód nie reagował na wydarzenia w Libii, zastanawiając się, co zrobić aby Kaddafi ustąpił, bo przecież morduje powstańców i grozi, że będzie się trzymał władzy do ostatniej kropli krwi. I oto społeczność międzynarodowa, to znaczy Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję zakazującą lotów nad Libią. Aby wyegzekwować to postanowienie na morza i oceany wypłynęły lotniskowce i okręty podwodne, nad Libię wystartowały samoloty, bombardując obiekty wojskowe i przy okazji cywilne. A tymczasem Kaddafi zdołał przejąć najważniejsze miasta, i to bez użycia samolotów, które mają zakaz latania.
Akcja o romantycznej nazwie "Świt Odysei" najwyraźniej nie wypaliła. I zaczęła się prawdziwa odysea zarówno polityków Zachodu jak i powstańców, którzy zostali spacyfikowani i nie mogą liczyć na pomoc, bo rezolucja zabrania interwencji wojsk lądowych. Owszem, zapanowała euforia, zarówno wśród rebeliantów jak i zachodnich mediów. Dobrze tak wstrętnemu Kaddafiemu - tak można odebrać newsy i komentarze. Rozsądni znawcy problemu i odpowiedzialni komentatorzy zwracają uwagę, że cała ta zmasowana akcja została rozpoczęta za późno, a jeszcze inni wyrażają obawę, czy doprowadzi ona do pomyślnego rozwiązania problemu, czy rewolucja nie przerodzi się w kontrrewolucję.
Warto zwrócić uwagę na trzy aspekty tej całej wyprawy NATO-wskich Odyseuszy na Libię, a właściwie na jedną osobę, na znienawidzonego, choć pożytecznego dla interesów europejskiej gospodarki przywódcy. Po pierwsze, nikt nie jest w stanie przedstawić planu na przyszłość, bo nikt go nie przygotował. Ta niespodziewana akcja ONZ została zainicjowana przez prezydenta Francji, który postawił się na jej czele jako "polityczny" przywódca. Ile jest w tym efektownym geście Sarkozy'ego troski o bezpieczeństwo Libijczyków, a ile zimnej, politycznej kalkulacji na wewnętrzny użytek - to się okaże. Po drugie, Sarkozy cieszy się poparcie zaledwie 19 procent wyborców, nic dziwnego, że tą spektakularną akcją międzynarodową chce poprawić swoje notowania przed wyborami prezydenckimi w roku 2012. Po trzecie - naruszona została rezolucja RB ONZ, ponieważ państwa koalicji nie ograniczyły swojej akcji do wstrzymania lotów nad Libią, ale wysłały swoje bombowce do atakowania celów naziemnych w tym kraju. Temu stanowczo sprzeciwiła się Liga Arabska, która dotąd wspierała rezolucję ONZ.
Na tle tych wydarzeń warto przyjrzeć się możliwościom militarnym europejskich członków Sojuszu Atlantyckiego. Okazuje się, że bez Stanów Zjednoczonych, tego "światowego policjanta" nie można się obejść. Nic dziwnego, że dowodzenie akcją w miejsce Francji przejęłą Ameryka, nie tylko dlatego, że przewyższa kraje europejskie w dziedzinie wojskowego wyposażenia ale także pod względem strategii i taktyki prowadzenia działań wojennych.
Co będzie dalej? Dowództwo libijskie ogłosiło zawieszenie broni ale nie poddało się. Propagandowo będzie się starać obciążyć uczestniczące w operacji państwa, USA, Kanadę, Wielką Brytanię i Francję odpowiedzialnością za złamanie rezolucji ONZ. Będzie to miało znaczny oddźwięk w krajach arabskich, zwłaszcza w tych, gdzie mają miejsce niepokoje społeczne i protesty ludności. Warto spytać - czy bogaty i potężny Zachód zamierza interweniować w tych krajach aby bronić ludności przy pomocy nalotów bombowych i czy spodziewa się, że w ten sposób zaprowadzona zostanie tam wolność i demokracja? Czy chodzi o nastraszenie reżimów i skłonienie ich do oddania władzy czy też w gruncie rzeczy mamy do czynienia z odwetem elit europejskich na Kaddafim, który zawiódł ich zaufanie?
Nieznane są konsekwencje tego kroku i można zadać fundamentalne pytanie: do jakiego stopnia można interweniować w wewnętrzne sprawy obcego państwa i czy jest to zgodne z prawem międzynarodowym? To co się dzieje w północnej Afryce przypomina ruchy demokratyczne w Europie wschodniej w latach osiemdziesiątych. Należy je wspierać ale nie wolno ich osłabiać nieprzemyślanymi decyzjami, obliczonymi na polityczny efekt, z nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla dotkniętego zamieszkami regionu i dla świata. Pokonanie Kaddafiego, o ile jest to w tej chwili możliwe, wiosny nie czyni, a zwycięstwo muzułmańskiej Wiosny Ludów jest w rękach narodów tego regionu. Nie da się go przynieść na skrzydłach amerykańskich samolotów. I na bagnetach francuskiej Legii Cudzoziemskiej.
Istnieje cały wachlarz możliwości, z tak wysoko cenionymi przez pokój miłujący świat Zachodu negocjacjami, porozumieniami i kompromisami politycznymi na czele. Warto z nich skorzystać, aby nie doprowadzić do wojny, której konsekwencje odczujemy wszyscy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111371-grzybowska-libia-pepkiem-swiata-akcja-o-romantycznej-nazwie-swit-odysei-najwyrazniej-nie-wypalila
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.