Ponieważ sezon wyborczy w Rosji zaczyna się już 13 marca wyborami samorządowymi szef kremlowskiej restauracji postanowił urządzić przyjęcie dla wyborców w najlepszych tradycjach czasów radzieckich kiedy w każdym lokalu wyborczym można było kupić trochę jedzenia, którego brakowało w normalnych sklepach. To był chwyt za pomocą, którego można było zachęcić naród do udziału w wyborach. W związku z powyższym przedstawiamy dzisiaj jadłospis obnośnego bufetu kremlowskiego.
Samorządów jako takich w Rosji już nie ma. Skutecznie wprowadzając w kraju zasady „pionu władzy” (jest to autentyczne sformułowanie pana premiera) Kreml zniszczył zasadę wyborów burmistrzów i radnych. Teraz wybory odbywają się na podstawie ordynacji proporcjonalnej czyli wedle listy partyjnej. Na wsi i w małych miasteczkach prostemu obywatelowi uniemożliwia to głosowania na dobrze mu znanego sąsiada. Żeby kandydować w tych wyborach owy sąsiad powinien wstąpić do partii, która jest zarejestrowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Wśród takich partii większego wyboru znów nie ma: albo „Jedna Rosja” z Putinem na czele, albo przebrana za opozycję któraś z kieszonkowych partii Kremla. Ale to jeszcze nie koniec demokracji na poziomie samorządowym. Główna niespodzianka czeka na wyborców w tej chwili kiedy komuś z nich przyjdzie do głowy zagłosować na burmistrza. Nic z tych rzeczy! Burmistrzów teraz wybierają radni z własnego środowiska, a radnych, swoją drogą, wybierają… (patrz wyżej!)
Żeby wyborcom coś takiego przeszło przez gardło trzeba naturalnie gardła Rosjan czymś smacznym nasmarować. Chyba temu celowi miał służyć Bufet w postaci koncertu charytatywnego w Sankt-Petersburgu z udziałem gwiazd z Hollywood i Paryża. Pieniądze z tej imprezy miały pójść na leczenie chorych dzieci, a główną atrakcją miał być występ Wladimira Putina który w miarę przyzwoicie zaśpiewał „Blueberry Hill” i zagrał na fortepianie swoją ulubioną piosenkę „Od czego zaczyna się Ojczyzna” z kinohitu lat 60-ch „Tarcza i miecz” o wielkim radzieckim koledze Putina- Aleksandrze Biełowie, który służył w Gestapo pod nazwiskiem Johann Weiss i zdobywał cenne informację dla wywiadu Armii Czerwonej. Wszyscy goście byli zachwyceni, ale najbardziej cieszyła się ładną muzyką (lub ładnym muzykiem) Sharon Stone. Właśnie ta gwiazda „Basic instinct” trzymając w ramionach chorą na białaczkę dziewczynkę Lizę Kuzniecową mając łzy na oczach obiecywała nigdy jej nie zapomnieć. Niestety po upłynięciu dwóch miesięcy pieniędzy do szpitala nie wpłynęły. Matka Lizy 37-letnia Olga Kuzniecowa nie mając wyboru napisała list otwarty do prezydenta Miedwiediewa.
W prasie zawrzało, w sieci też. Okazało się że fundusz „Federacja”, który zorganizował całą imprezę został zarejestrowany dopiero w tydzień przed koncertem i nie ma nawet konta w banku. Śledztwo dziennikarskie wykazało, że prezes tego funduszu Władimir Kisielow jest osobą dobrze znaną w świecie kryminalnym i urzędniczym. Miał wpadki w latach 90-ch, ale karany nie był. Od tej pory zrobił zawrotną karierę i dziś jest prezesem spółki państwowej z imponującą nazwą „Kreml”. Rzeczniczka prasowa tego „Kremla” i jednocześnie funduszu „Federacja” pani Łarisa Sieriebriennikowa też okazała się kobietą z przeszłością. W latach 90-ch zbudowała piramidę finansową na Litwie w skutku czego ufni Litwini stracili ponad milion amerykańskich dolarów, a sprytna Łarisa była poszukiwana listem gończym Interpolu. W roku 2002 oszustka została zatrzymana w Moskwie ale litewski wymiar sprawiedliwości nigdy do niej nie dotarł. Można zakładać że Rosja odmówiła ekstradycji z powodu jej obywatelstwa (Konstytucja Rosji nie dopuszcza ekstradycji własnych obywateli). Na pytania dziennikarzy o losie zebranych pieniędzy rzeczniczka „Kremla” najpierw odpowiadała, że zostało pozyskanych tylko 80 000 rubli (około 8 000 zł) ze sprzedaży torebki Ornelly Muti.
Kiedy skandal nabrał obrotów rzecznik premiera Putina ogłosił, że wszystko jest w porządku i pieniądze już wpłynęły. Szpitale nie przeczą tej informacji. Sprawa posunęła się za daleko. Skorumpowane otoczenie premiera wrobiło własnego szefa, gdyż pazerność nie uznaje granic nawet granic zdrowego rozsądku. Złodzieje z „Kremla” wystrychnęli na dudka premiera, który ma bardzo dobrą pamięć i wątpię żeby pozwolił komuś bezkarnie rąbnąć z bufetu kanapkę, na którą zapracował śpiewaniem i którą zamierzał poczęstować naród rosyjski.
Co pozostaje w tej tragikomicznej sytuacji rosyjskiemu wyborcy? Zrobić wrażenie że nic się nie stało, tym bardziej że teraz pieniądze dla chorej dziewczynki znajdą sie na bank. Wyborca może też skorzystać z porady Agnieszki Osieckiej:
Bufet jak bufet jest zaopatrzony
Zależy, czy tu, czy gdzieś tam
Tańcz póki żyjesz i śmiej się do żony
I pij… zdrowie dam
Z Moskwy Wiktor Rajgródzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/111077-putin-wystrychniety-na-dudka-korumpowane-otoczenie-premiera-wrobilo-wlasnego-szefa