wPolityce.pl: Czy pana zdaniem umowa zarządu TVP z producentem programu "Warto rozmawiać" powinna być respekopwana przez nowego p.o. prezesa telewizji Juliusza Brauna?
Jarosław Sellin, poseł PiS, były członek KRRiT, były wiceminister kultury: Tak. Po pierwsze z powodów prawnych, gdyż umowa na kolejne 30 odcinków "Warto rozmawiać" została legalnie przyjęta, zaakceptowana przez wszystkie możliwe komórki telewizyjne. Po drugie z powodu społecznej potrzeby. Ten program cieszył się dużą popularnością wśród widzów, pomimo częstych zmian pory emisji, przesuwania na nocne godzinę i słabej promocji na antenach TVP, stale oglądało go ponad milion widzów. Nie widzę więcej programów, które by podejmowały, z dala od bieżącej polityki, wysiłek poważnej rozmowy o sprawach naszej cywilizacji i kultury.
Może był stronniczy?
Nie. Był wyrazisty, ale to zaleta. Zapraszał do programu twardych polemistów. I niektórzy z nich publicznie go bronili, doceniając fakt, że dyskusja była fair. Była uczciwa.
"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że umowa z producentem "Warto rozmawiać" jest ogromnie kosztowna.
Z tego co wiem jest odwrotnie - wychodzi około 60 tysięcy złotych za odcinek, licząc udział własny TVP w produkcji. To sporo taniej niż kosztują inne duże produkcje na żywo, z udziałem publiczności. Dla mnie wręcz zaskakująco tanio.
Dlaczego aż z taką pasją niszczono ten program? O co w tym chodzi?
Wszystkie zmiany następujące w TVP od jesieni zeszłego roku zmierzały do jednego: wyeliminowania z programów telewizyjnych ludzi o konserwatywnej wrażliwości, których posądzano o sympatię z Prawem i Sprawiedliwością. To był główny cel ludzi związanych z Platformą Obywatelską, to się dokonuje.
Ale Tomasz Lis kierujący lewicowym "Wprost" czy byli dziennikarze partyjnej gazety SLD "Trybuna" mogą spokojnie pracować?
To zasadne pytania. Ale nie znam odpowiedzi. Nie wiem dlaczego inne media ciągle pytają jak ośmiela się mieć swój program w telewizji Jan Pospieszalski, a inni im nie przeszkadzają. Ale te decyzje bezpośrednio wynikają z decyzji politycznych.
Czy to oznacza, że w przestrzeni mediów elektronicznych skazani jesteśmy na wiele lat z obecnością jedynie opcji lewicowo-liberalnej?
To niestety zjawisko powszechne w Europie. Ale to niczego nie usprawiedliwia. Zwłaszcza media publiczne powinny dbać o pełne spectrum prezentowanych poglądach na antenach. Nie robią tego. Pozbywają się dziennikarzy o wrażliwości konserwatywnej.
To zjawisko przybrało już taki wymiar, że zakrawa na jawną dyskryminację ze względu na przekonania. Rzecz to tym bardziej gorzka, że lewica i liberałowie dominują w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji pośrednio wskutek katastrofy smoleńskiej, która umożliwiła obozowi rządzącemu rozwiązanie poprzedniej Rady. Było to możliwe ze względu na śmierć śp. prezydenta Kaczyńskiego i nie przyjęcie sprawozdania rady przez Sejm, Senat i pełniącego obowiązki prezydenta. Wygląda też na to, że obecny układ medialny domknął się co najmniej do roku 2015.
I wszyscy muszą myśleć jak lewica?
Trzeba protestować, domagać się równowagi politycznej i kulturowej. Bez tego nie ma zdrowej demokracji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110901-nasz-wywiad-jaroslaw-sellin-o-wyrzucaniu-dziennikarzy-o-wrazliwosci-konserwatwnej-to-zakrawa-na-jawna-dyskryminacje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.