wPolityce.pl: Z zainteresowaniem patrzymy na to co dzieje się we Francji, bo tam rozstrzyga się na przykład odpowiedź na pytanie jak długo da się rządzić czystym PR. Na Twitterze przedstawił pan wyniki sondażu, który w ten weekend wstrząsnął polityką nad Sekwaną. Pierwszą turę wyborów prezydenckich, za 14 miesięcy, wygrywa według tego sondażu Marine Le Pen, dziś liderka Frontu Narodowego (23 %). Dalej są Nicolas Sarkozy, na równi z socjalistką Martine Aubry (po 21 %). Co to oznacza dla francuskiej prawicy, dla obozu rządzącego?
Eryk Mistewicz (autor strategii marketingu narracyjnego, konsultant polityczny): To samo, co dla wszystkich liderów, gdy spadają sondaże. Konieczność dobrej analizy przyczyn, przygotowania strategii odzyskiwania wyborców i wiosłowania. Wiosłowania. O tym mówił premier Francois Fillon w dużym wywiadzie dla "Le Figaro", jeszcze przed weekendem, który upłynął we Francji pod znakiem sondażu dającego pierwsze miejsce córce Jean-Marie Le Pena, Marine, szefowej Frontu Narodowego. Sondaż Harris Interactive dla "Le Parisien" z 23 % głosów dla FN wpisuje się zresztą w zauważalny trend. Jeszcze w listopadowym badaniu IFOP Marine Le Pen mogła liczyć na 12 % głosów, w lutym było to już 20 %, teraz jest 23 %.
W oczywisty sposób wraca wspomnienie 21 kwietnia 2002 roku, gdy Jean-Marie Le Pen, ówczesny lider FN wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich z Jacquesem Chirackiem, eliminując z dalszej gry o prezydenturę socjalistę Lionela Jospina. Tym razem jednak pogłębione analizy przepływów elektoratów pokazują, że Marine Le Pen w drugiej turze może wyeliminować z dalszej gry urzędującego prezydenta Nicolasa Sarkozyego. Marine Le Pen starłaby się w drugiej turze z przedstawicielką PS, Martine Aubry. Na razie jest to tylko sondaż intencji oddania głosu.
W dodatku nie bierze pod uwagę startu innych możliwych kandydatów na lewicy, szczególnie Dominika Strauss-Kahna. Mógłby on zresztą zdobyć więcej głosów niż Aubry. To jednak ona jest liderką Partii Socjalistycznej, mimo że także w porównaniu ze swoją poprzedniczką, Segolene Royal, jest mniej charyzmatyczna. Już jest zapowiedź wprowadzenia do kolejnej ankiety Harrisa pytań o chęć głosowania na DSK i Francoisa Hollande. Wyniki za kilka dni.
To jednak, co zwraca też uwagę przy głębszej analizie sondażu, to potencjalnie niska frekwencja w tych wyborach.
O ile nic się nie zmieni. Sondaż Harrisa pokazuje, że absencja wyborcza dojdzie do 35 %. To, jak na warunki francuskie, gdzie rozpalone emocje w ostatniej kampanii prezydenckiej przekroczyły 80 procent partycypacji, wskaźnik wysoki. Wysoka absencja według badań mogłaby cechować wyborców prawicowych, co zresztą już się potwierdziło w ostatnich wyborach regionalnych. Francję zdobywa lewica i skrajna prawica. Prawica umiarkowana częściej zostaje w domach. Emocjonalna kampania, a w tym Sarkozy jest mistrzem, podgrzeje atmosferę zwiększając frekwencję. Jednak sytuacja wyjściowa prezydenta na 14 miesięcy przed wyborami nie jest dobra.
Dlaczego Francuzi odwracają się od Nicolasa Sarkozyego? Kres postpolityki, czarowania?
To za daleki wniosek. Daleki byłbym też od prostej konstatacji, z jaką
wystąpił wczoraj były premier Dominique de Villepin. Twierdzi on, że wyniki sondażu nie są zaskoczeniem, niechęć prawicy do oddania ponownego głosu na Sarkozyego jest przewidywalna, bo niedotrzymano obietnic wyborczych, niewypełniono obietnic tak UMP jak i Sarkozyego. Mobilizując Sarkozyego i UMP do "krwi, potu i łez" de Villepin przypomina w tym polskich ekonomistów.
Nie bacząc, że ta ekipa przeprowadziła Francję przez najgorszy czas kryzysu, przy okazji realizując całkiem sporo z programu twardych zmian.
Strach związany z rewoltującymi się krajami arabskimi, strach odczuwany przez przeciętnych Francuzów, wzmożony niezbyt trafioną debatą UMP o miejsce islamu w Republice, z takimi pomysłami polityków partii rządzących, jak zmuszenie wyznawców Islamu we Francji do modlitw w meczetach w języku francuskim, spowodował większe zainteresowanie ideami prezentowanymi przez Front Narodowy.
Prezentowanymi, dodam, w całkiem odmienny niż przez ostatnie 30 lat, bardziej sympatyczny sposób.
No właśnie, czym różni się Marine Le Pen od swojego ojca?
Jean-Marie Le Pen przez dziesięciolecia był diabolizowany, w relacjach z mediami poruszał się wyjątkowo źle, popełniał błędy typowe dla polityka z poprzedniego wieku. Jego córka - to już inna historia. Trafnie ujęła to Bernardette Chirac:
Cały świat kręci się dziś wokół Marine Le Pen. Jest na nią moda. Jest kobietą, jest nowością. A pamiętamy inną kobietę, też nowość, też na okładkach wszystkich magazynów, Segolene Royal, i nic z tego nie wyszło. Nie wygrała.
Jednak także modyfikacja wizerunku i odbioru FN przekładać się zaczyna na wzrost poparcia dla tej partii. Na razie w sondażach, choć poczekajmy na najbliższe wybory kantonalne. Wzrost poparcia dla FN z kolei musi odbierać głosy i Sarkozyemu i UMP. 21 proc. wyborców Sarkozyego z ostatniej kampanii prezydenckiej chce oddać swój głos na kandydatkę Frontu.
Im gorsze informacje nadchodzą dziś z północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, im bardziej media straszą Francuzów destabilizacją i napływem milionów potencjalnych imigrantów, tym - można przypuszczać - słupki poparcia dla FN będą rosły.
Swoje robi też pewnie kryzys, który dotknął Francję i Francuzów.
Tak. Mimo zabiegów prezydenta Sarkozyego, przeciwnego np. delokalizacji zakładów pracy w Indiach, w Rumunii czy w Polsce - i zamykaniu fabryk we Francji. Dziś tylko 17 proc. pracowników z dużych zakładów pracy chce głosować na Sarkozyego. Ale aż 30 proc. z tej grupy chce oddać głos na Marine Le Pen.
Znane są analizy, z których wynika, że w pierwszej turze najbliższych wyborów kantonalnych, jeszcze w marcu, kandydaci UMP Sarkozyego aż w blisko 150 kantonów zostaną wyeliminowani przez kandydatów FN Marine Le Pen. Jeśli się potwierdzą, sytuacja startu do reelekcji prezydenta Nicolasa Sarkozyego będzie wyjątkowo trudna.
(not.SL)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110852-nasz-wywiad-o-francji-eryk-mistewicz-front-narodowy-wychodzi-na-prowadzenie-sarkozy-nawet-bez-gwarancji-drugiej-tury