Wspomnienie o Irenie Kwiatkowskiej. "Było to w 2009 roku, połowa września, wiatr od morza niósł chłód"

Irenę Kwiatkowską jedyny raz spotkałam osobiście na przyjęciu na zamknięcie festiwalu filmowego w Gdyni. Było to w 2009 roku, połowa września,  wiatr od morza niósł chłód, ale tu, w tawernie, było ciepło i przyjemnie.

Pani drobniutka, ale o wspaniałej figurze, z niezłą cerą, krucha tą kruchością bardzo bardzo starych ludzi, którzy muszą często mrugać, żeby zobaczyć dzisiejszość, bo przed oczami przesuwają się im stale lata młodości i triumfów.

Siedziała przy prostokątnym stole ze swoją damą do towarzystwa, miała przed sobą szklaneczkę, ale chyba nie wina tylko soku, i opowiadała coś cały czas zaaferowanym głosem. Zatrzymałam się na chwilę, zrobiłam parę zdjęć za zezwoleniem.

Coś wam powiem

– powtarzała Kwiatkowska, ale jej słowa tonęły w ogólnym gwarze przyjęcia.

Coś wam powiem!

Nic.

Powiem wam, ile naprawdę mam lat!

– niemal krzyknęła.

Kilka osób zamilkło, odwróciło głowy ku aktorce.

Ja naprawdę dawno mam sto lat!

Wszyscy roześmieli się. Ależ kokietka!

Ja mam już dawno sto lat, tylko nie wiem sto ile, bo kiedyś sobie odjęłam, jak się wyrabiało nowe papiery. I jak wpisałam nową datę urodzenia, to w ogóle zapomniałam w końcu, kiedy się naprawdę urodziłam. Zapamiętajcie sobie, mam sto ileś lat!

Uśmiechnęliśmy się.

Znowu narastał gwar przyjęcia.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych