Gdzie jest umowa programu "Warto Rozmawiać"? Wczoraj Zarząd TVP uchwalił, że przywraca program Pospieszalskiego. Ale papiery zniknęły

Jak już informowaliśmy, odwieszeni na kilkadziesiąt godzin prezesi TVP Romuald Orzeł i Przemysław Tejkowski podjęli wczoraj uchwałę o przywróceniu na antenę TVP1 programu "Warto Rozmawiać". Program Jana Pospieszalskiego zniknął z anteny w zeszłym tygodniu; był to ostatni akt najgłębszej od wielu politycznej czystki w mediach publicznych.

Umowa programu "Warto Rozmawiać", zaakceptowana przez Zarząd, miała być dziś podpisana przez dyrekcję TVP 1, tak by program już w środę mógł wrócić na antenę.

Jak ustalił portal wPolityce.pl, umowa nie dotarła jednak do dyrekcji anteny, a pracownicy Biura Zarządu TVP nie wiedzą, co się stało z dokumentem. Umowy nie pokazano także zawieszonemu członkowi zarządu TVP Przemysławowi Tejkowskiemu.

W tej sytuacji w TVP panuje powszechne przekonanie, że umowa na "Warto Rozmawiać" wyparowała z budynku.

Co ciekawe jednak, umową (lub jej kopią) zdaje się dysponować Agnieszka Kublik z "Gazety Wyborczej", która tak dziś opisuje szczegóły dokumentu:

I tak zarząd już po godz. 16 wyraził zgodę na podpisanie umowy z firmą Rewolta na produkcję 30 odcinków "Warto rozmawiać", każdy po 45 minut. Jak wynika z dokumentu podpisanego wczoraj przez prezesa Orła, w sumie TVP wyda na te 30 odcinków 1 mln 868 tys. zł (netto). Rewolta dostanie 1 mln zl (netto).

(...) w dokumencie "Wniosek do decyzji zarządu spółki TVP SA" w rubryce "wnioskodawca" nazwisko Schymalli zostało ręcznie przekreślone, a w rubryce "podpis dyrektora/wnioskodawcy" pieczątkę przystawił i się podpisał... prezes Orzeł.

Szef biura planowania i kontroli Mariusz Ręciak wniosek podpisał, ale z zastrzeżeniem, bo "do wniosku nie dołączono oceny efektywności ekonomicznej audycji". Brak podpisów trzech dyrektorów: biura koordynacji programowej, biura marketingu i biura reklamy i handlu.

Jak widać, red. Kublik zna nawet ręczne dopiski na dokumencie, nie mówiąc już o dokładnych kwotach; oznacza to, że niemal na pewno widziała dokument. Powtórzmy - dokument, którego na Woronicza nie można wytropić.

Tymczasem coraz więcej wiemy także o odebraniu władzy na Woronicza z rąk prezesów Orła i Tejkowskiego. Do siedziby TVP dwukrotnie wzywana była policja.

Według naszych informacji najpierw, wczoraj wieczorem, funkcjonariuszy wezwał prezes Orzeł. Nastąpiło to po tym, jak odwołany przez niego dyrektor Biura Zarządu Marian Kubalica miał próbować - nie będąc jeszcze oficjalnie przywróconym do pracy - przejrzeć pomieszczenia Biura Zarządu.

Z kolei rano policję wezwał powołany przez prezesa Orła Dyrektor Biura Prawnego; gdy przyszedł dziś do pracy, nie mógł odnaleźć laptopa z umowami (zostawił go w gabinecie).

Pur

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.