Liliana Sonik o wezwaniach Palikota: Apostazja w roli brzytwy. "Tonący brzydko się chwyta"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Liliana Sonik, publicystka, opozycjonistka antykomunistyczna w czasach PRL, na łamach krakowskiego "Dziennika Polskiego" analizuje ostatnie deklaracje Janusza Palikota. Przypomnijmy  były prominentny poseł PO ogłosił, że wkrótce "z dwiema bardzo znanymi osobami rozpocznie występowanie z Kościoła katolickiego". On sam chce zaś "wspierać ludzi, którzy są na to zdecydowani, a którzy nie są pewni prawnej ścieżki jak tego dokonać".

Sonik wskazuje, że potem, w wywiadzie telewizyjnym Palikot dodał, że setki tysięcy ludzi pragną z Kościoła wystąpić, a nie mogą, ponieważ w tym celu trzeba zgłosić się w parafii, a oni progów kościelnych przestąpić nie chcą. Z tego powodu procedurę tę winno uregulować państwo. I komentuje:

Słucham i staram się nie wściekać. Najlepiej byłoby takie elukubracje zignorować, przemilczeć. Przecież temu politykowi chodzi o to, by nie spaść do niewidzialnego piekła gwiazd upadłych, z którego żadnych relacji telewizyjnych się nie przeprowadza. Dlatego zrobi wiele, by wywołać konflikt, krzyk i protesty: taka metoda procentuje rozpoznawalnością.

Zdaniem Liliany Sonik komentatorom kolejnego wybryku skandalisty umyka jednak rzecz kluczowa:

W Polsce każdy może zmienić lub porzucić religię bez żadnych "świeckich" konsekwencji. Nie mamy podatku kościelnego, żaden urząd nie kontroluje uczestnictwa w nabożeństwach czy innych praktykach religijnych. Kto "wypisze się" z Kościoła, ten poświadcza, że na zawsze rezygnuje z sakramentów, religijnego pogrzebu czy prawa do bycia rodzicem chrzestnym. To konsekwencje - wyłącznie - natury religijnej.

Jej zdaniem zachowanie jakie prezentuje Palikot nie byłoby możliwe np. we Francji:

Byłoby to uznane za niedopuszczalne mieszanie porządków, za akt wrogi wobec wolności sumienia. A wezwanie do ingerencji państwa jest prawdziwym skandalem. I przejawem myśli totalitarnej.

Gdyby urzędy przyjmowały deklaracje o wystąpieniu z Kościoła to - zgodnie z logiką administracji - zażądają deklaracji wstąpienia, bo przecież nie można oficjalnie wystąpić z grupy, w której się oficjalnie nie figurowało.

Nie jest rolą państwa wchodzić w tereny, gdzie obecność urzędów i urzędników nie jest konieczna. To alfabet nowoczesnej demokracji.

Sonik pyta: skąd zatem kolejne prowokacje byłego posła - milionera? I odpowiada, że z sondaży wskazujących, że jego próba podbicia sceny politycznej zakończyła się żenującą katastrofą. A nieliczni zwolennicy to głównie mężczyźni z wykształceniem podstawowym lub... niższym. Nawet Lepper miał mniej kompromitującą strukturę elektoratu.

Kiedyś mówiło się, że "tonący brzytwy się chwyta", co Antoni Słonimski sparafrazował w bardziej obrazową i tutaj adekwatną wersję: "tonący brzydko się chwyta".

puentuje Liliana Sonik swój komentarz w "Dzienniku Polskim".

wu-ka

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych