Prof. Zdzisław Krasnodębski o zdjęciu z antenty "Warto Rozmawiać": "Mamy wykluczenie pewnych tematów, mamy rodzaj nieformalnej cenzury"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

wPolityce.pl: Czy to jest moment szczególny  - ostatnie wydanie programu "Warto Rozmawiać", pańskim zdaniem?

Prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog: Zniknął ostatni program prezentujący tego typu orientację ideową. Nie chodzi zresztą tylko o orientację ideową. To był program, który podejmował pewnego typu problemy polityczne i społeczne. Jak wiemy, w ostatnim czasie zniknęło wiele takich programów - programy Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, odeszło wielu dziennikarzy z "Wiadomości".

Przyznam się, że tylko od czasu do czasu śledzę polską telewizję w takim szerokim zakresie. I zwłaszcza gdy po dłuższej nieobecności włączam telewizor, być może to ucieka uwadze, gdy ogląda się na co dzień, to wrażenie zubożenia treści jest jednak uderzające. W jakimś sensie, można powiedzieć, my wracamy do praktyki z czasów komunizmu. To jest wrażenie, że wręcz jest zapis na nazwiska, dotyczący niektórych dziennikarzy i niektórych osób życia publicznego, które nie są zapraszane do telewizji, ich punkt widzenia na ekranie po prostu nie istnieje.

wPolityce.pl: Czyli to jest nie tylko kwestia pewnej opcji, ale szerzej - pewnego podejścia do świata.

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Tak, ale też pewnego typu informacji. Np. ta sprawa, którą omawialiśmy w ostatnim programie "Warto Rozmawiać", a więc sprawa ambasadora Tomasza Turowskiego. Inne media, zwłaszcza telewizji, niespecjalnie podjęły tę niezwykle ciekawą kwestię. Nie chodzi więc tylko o to, że jakichś dziennikarzy czy osób nie zaprasza się do telewizji. Z pola widzenia zniknęły całe obszary życia publicznego i politycznego. W ten sposób cały segment polskiego społeczeństwa został wykluczony. W tym sensie można powiedzieć, że wróciliśmy do takiej telewizji, która w latach 90. istniała, w okresie stabilizacji pokomunistycznej, przed aferą Rywina. Można nawet powiedzieć, że sytuacja jest znacznie gorsza, że w gruncie rzeczy w tych mediach oficjalnych mamy do czynienia z sytuacją, która pozwala mówić o zapisie na poszczególne nazwiska. Mamy wykluczenie pewnych tematów, mamy rodzaj nieformalnej cenzury.

wPolityce.pl: Zastanawia fakt, że nie pozostawiono "Warto Rozmawiać" choćby jako listka figowego. To był przecież program funkcjonujący o dość późnej porze, pozbawiony wsparcia promocyjnego, program z tych względów nie mający szans na zdobycie wielomilionowej publiczności. A jednak nawet to okienko zdjęto, choć można powiedzieć, że pozostawienie go zwyczajnie by się opłacało. Mogliby mówić: zobaczcie, mamy pluralizm.

Prof. Zdzisław Krasnodębski: To prawda, to mogło być jakieś alibi. Ale widocznie był to program tak drażniący, że postanowiono pozbyć się nawet tego alibi.  Władze zachowują się więc dość irracjonalnie. Być może przeszkadzało to, że swoją wymową ten program rozdzierał jednak tę fasadę, ten świat iluzji, który staje się coraz bardziej warunkiem rządzenia. Zbliżają się przecież wybory, a rzeczywistość staje się coraz bardziej trudniejsza. To są interesy obozu rządzącego, a ci ludzie, którzy zarządzają telewizją publiczną, niezależnie od tego, że są kojarzeni z partią nominalnie opozycyjną, czyli SLD, no to w gruncie rzeczy do tego szerzej pojętego obozu rządzącego należą. Wszelki autentyczny przekaz wydaje im się groźny. Zwłaszcza, że ten program był już takim jedynakiem. Coraz bardziej ujawniał się kontrast pomiędzy podejmowanymi tam tematami a resztą telewizji. Resztą telewizji, w której przeważa ton taki jak ostatnio w "Wiadomościach", a więc wręcz operetkowy, pomijając sprawy zagraniczne, takie jak np. Egipt. O polskiej rzeczywistości opowiada się takim tonem półsłodkim, landrynkowatym, i ten kicz zaczyna dominować. Stwarza to poczucie nieautentyczności, jakiegoś fałszu, który znamionuje wielki kryzys demokracji polskiej, wolności słowa.

wPolityce.pl: Czy pańskim zdaniem internet jest w stanie zastąpić telewizję. Np. program Bronisława Wildsteina przeniósł się do internetu, na strony "Rzeczpospolitej", i jest realizowany. Skromniej, zasięg nie ten, ale jednak jest.

Coś się zmienia, dla mnie np. internet staje się głównym źródłem informacji. Także taki fakt jak żywa reakcja na blogowy debiut Jarosława Kaczyńskiego, ponad 100 tys. wpisów pod jego artykułem. Te nowe media zaczynają też odgrywać znaczącą rolę w organizowaniu się społeczeństwa, także w Polsce. Mamy kilka ciekawych portali: wPolityce.pl, Nowy Ekran, Blogmedia, Salon24.pl. I te wszystkie treści wyparte z mediów tradycyjnych tam się przeniosły. Ale nie sądzę, że to by mogło zastąpić media oficjalne, bo jednak internet ma charakter drugiego obiegu. I sama obecność pewnych twarzy, pewnych poglądów na ekranie zachęca do odwagi obywatelskiej.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych