Eugene Poteat jest emerytowanym oficerem CIA, prezesem amerykańskiego Stowarzyszenia Byłych Oficerów Wywiadu, odznaczonym wieloma medalami. Człowiekiem, który całe życie walczył z sowieckimi służbami specjalnymi. Ma dużo doświadczenia i mało złudzeń. W poruszającej rozmowie z "Naszym Dziennikiem" opowiada redaktorowi Piotrowi Falkowskiemu o tym, że oceniając tragedię smoleńską nie możemy zapomnieć o tym, że Rosja wcale nie odeszła tak daleko od sowieckiej przeszłości.
Najpierw wspomina jak dowiedział się o katastrofie w Smoleńsku:
Przeczytałem o tym najpierw w portalu gazety "The Washington Post", a zaraz potem włączyłem telewizor na jeden z kanałów informacyjnych i zobaczyłem relacje. Gdy dowiedziałem się, że zginęło tylu ludzi z najwyższego szczebla władzy w Polsce i że samolot kierował się do Smoleńska, a jego pasażerowie mieli wziąć udział w ceremonii upamiętniającej mord w Lesie Katyńskim, to natychmiast pomyślałem, że to Rosjanie musieli stać za tym wypadkiem. Przypomniała mi się cała historia sowieckich, jawnych i skrytych, zabójstw na polityczne zlecenie, manipulowania działaniem radiolatarni lotniczych, zestrzelenia samolotu Korean Air 007 [1 września 1983 r. - przyp. red.] i wielu innych.
Zdaniem Poteata NATO powinno wszcząć procedurę "damage assessment" (oceny strat), aby zobaczyć, jakie tajemnice mogły zostać utracone oraz co należy zrobić, aby zminimalizować szkody.
W jego ocenie służby wywiadowcze USA i NATO nie mają jednak specjalnej wiedzy o tej katastrofie.
Nie wiem też, czy przeprowadzili jakieś wewnętrzne, własne dochodzenie co do możliwości udziału Rosjan w spowodowaniu tego wypadku
- mówi.
Jedynym z najciekawszych wątków rozmowy jest temat działań przeciw "wrogim samolotom" w czasie zimnej wojny:
2 września 1958 roku Rosjanie przesuwali swoje radiolatarnie, aby samolot Herkules C-130 naszych sił powietrznych wleciał na terytorium Armenii, wówczas wchodzącej w skład Związku Sowieckiego, gdzie został zestrzelony przez rosyjskie MiG-i. Inny nasz samolot, Boeing RB-47, lecący nad wodami międzynarodowymi Morza Barentsa został zmylony, skierowany w stronę Rosji i zestrzelony przez sowieckie myśliwce z Murmańska, a było to 1 lipca 1960 roku.
Falkowski dopytuje:
Czy teoretycznie dzisiaj można zastosować tego typu techniki wobec nowocześnie wyposażonego samolotu?
Eugene Poteat odpowiada:
Bez wątpienia. W przypadku Smoleńska samolot Tu-154M (który my w NATO nazywaliśmy "Careless") leciał w kierunku radiolatarni, licząc na to, że wkrótce uda się zobaczyć ziemię, a wieża wciąż powtarzała, że pilot jest na właściwej ścieżce i kursie. Tymczasem samolot był od prawidłowego kursu na lewo i na złej wysokości.
W końcu się rozbił, istotnie na lewo od ścieżki prowadzącej w kierunku pasa startowego. Wystarczy, że bliższa radiolatarnia będzie nieco przesunięta na lewo, a kontroler zapewnia, że maszyna jest na właściwym kursie, i wtedy nie sposób uniknąć katastrofy. W podobnych okolicznościach rozbije się każdy samolot, niezależnie od jego wyposażenia.
W ocenie Poteata nowy polski rząd "składa się z polityków o nastawieniu prorosyjskim, którzy nie widzą żadnego problemu w tym, że Rosjanie mają w rękach to śledztwo". Dodaje, że widzi potencjalne motywy ewentualnego celowego spowodowania tragedii:
Widzę po prostu motywy. Wierzę, że przynajmniej dwa są istotne. Po pierwsze, Rosjanie mogli się obawiać złego wrażenia wobec opinii światowej, jakie mogło powstać, gdyby odbyła się ceremonia z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Mieliśmy okrągłą rocznicę mordów i o Katyniu mogło znowu być głośno. Po drugie, zależało im, aby odwrócić Polskę od NATO i osadzić w niej prorosyjską władzę, do czego w końcu tak naprawdę doszło. To smutne, że tyle osób z ekipy Kaczyńskiego znalazło się jednocześnie na pokładzie tego samolotu. Co oni myśleli?
Powtórzę: Rosja realnie skorzystała na tej katastrofie. Ceremonia w Katyniu się nie odbyła, w Warszawie rządzą ludzie dobrze widziani na Kremlu, mówiący o pojednaniu, odtworzeniu dobrych stosunków (tak jak u nas o "resecie"), i jeszcze Polska poparła START. Może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale NATO straciło jednego z najsilniejszych sojuszników.
Zdaniem rozmówcy "ND" prawda zawsze była trudna do odkrycia w sprawach, w które wmieszani są Rosjanie.
Oni są naprawdę dobrzy w ukrywaniu prawdy. Nie zapominajmy o tym, co się stało ze sprawą Katynia. Kontynuowali oskarżanie Niemców nawet dziesiątki lat po odkryciu dowodów swojej zbrodni. Wiedzą, że jeżeli będzie się coś twierdzić albo czemuś zaprzeczać konsekwentnie przez długi czas, to znajdą się naiwni, którzy w to uwierzą.
Ja na razie nie wierzę w odkrycie prawdziwych okoliczności 10 kwietnia. I to przez długi czas. A kiedy do tego dojdzie, o ile w ogóle, to będzie to już zapewne inne pokolenie, które powie: "No to co?".
Eugene Poteat wątpi by Stany Zjednoczone zrobiły coś w tej sprawie. Są zbyt zaangażowane we własne sprawy, kryzys, wojnę z terrorem. - Jak się tu mówi: mamy zbyt pełny talerz - mówi Poteat, były analityk wysokiego szczebla amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), w której pracował w latach 1960-1980.
wu-ka, źródło: Nasz Dziennik
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110460-eugene-poteat-emerytowany-oficer-cia-rosja-skorzystala-na-smolensku-chcieli-osadzic-w-polsce-prorosyjska-wladze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.