Gdzie jest premier? Nie ma premiera i nie wiadomo dlaczego. Czy może jest chory, a może obraził się na naród, który przecież tak kochał.
Jest to zachowanie niespotykane w krajach demokratycznych, bo premier, jako szef rządu został wybrany przez obywateli i jego obowiązkiem jest być do ich dyspozycji. W Niemczech, kraju nieporównywalnie potężniejszym niż Polska, gdzie funkcję szefa rządu pełni kanclerz, a więc osoba o znacznie większych uprawnieniach i godności niż nasz premier, ludzie codziennie konfrontowani są z jego pracą.
Kanclerz Merkel, tak jak wszyscy jej poprzednicy, zabiera głos niemal codziennie, wyjaśniając społeczeństwu podejmowane decyzje, tłumacząc się z wpadek rządu i przedstawiając zamierzenia na bliższą i dalszą przyszłość. Rządzi i dlatego cieszy się popularnością i szacunkiem. Tak jest w innych krajach Unii Europejskiej, że wymienię premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Cameron nie tylko podejmuje szereg drastycznych ale niezbędnych reform, ale nie tłumi krytyki i nie ogranicza wolności nieprzyjaznych mu mediów, bez względu na to jaki to będzie miało wpływ na wizerunek.
W Polsce nie ma premiera, a więc nie ma też skutecznego rządzenia. Donald Tusk zachowuje się jak monarcha w bananowym królestwie, zabiera głos tylko wówczas, gdy wymaga tego pijar, nie wypowiada się w sytuacji, kiedy może nie wywołać dobrego wrażenia. Taki monarcha dba o to, by nic nie skaziło jego szat i nie starło uśmiechu zadowolenia na obliczu. Ten brak szefa rządu przez długi czas nie wywoływał zaniepokojenia w gronie zwolenników Tuska, wśród salonowców i celebrytów. Widocznie tak jest O'kay, skoro słupki rosną a opozycja jest tak skopana, że się już nie podniesie.
Jakiś polityk z PO powiedział niedawno, że my, Polacy żyjemy w kulturze wschodnioeuropejskiej i rozumiemy politykę tak a nie inaczej. Istotnie, elity rządzące traktują demokrację jak narzędzie walki z politycznymi przeciwnikami. Wyłacznie. Upojone władzą absolutną zapomniały, że w demokracji, nawet tak ułomnej i wschodnioeuropejskiej jak nasza nic nie trwa wiecznie. I że przyjdzie czas, kiedy trzeba będzie oddać władzę. Polska to nie Egipt ani nie Libia, gdzie można było rządzić krajem przez 30 albo 40 lat. Ale i tam cierpliwość ludzi w końcu się wyczerpała.
Im później traci się władzę, tym większe rozczarowanie. Kadencyjność rządów, wymiana ekip, to źródło zdrowych projektów i co najważniejsze - świadomość, że trzeba się liczyć z głosem ludu i jego niezadowoleniem. Bez społeczeństwa ani Tusk, ani Komorowski nie mieliby najmniejszych szans na polityczną karierę. Jako historycy z zawodu mogliby uczyć w jakimś gimnazjum. Skoro więc postawili na społeczeństwo, ich obowiązkiem jest społeczeństwu służyć.
Zauważyli to niektórzy salonowi dziennikarze i niektórzy celebryci, uważani za gorących, bezkrytycznych wielbicieli Platformy Obywatelskiej i jej przywódcy. Marcin Meller, naczelny "Playboya" oświadczył oficjalnie, że już nie będzie głosował na PO, a inny celebryta Zbigniew Hołdys doznawszy odprawy ze strony tygodnika "Wprost" zakomunikował, że pisze to co myśli i ma do tego prawo. I zerwał z "Wprost" współpracę dziennikarską.
W Niemczech celebryci związani są z lewicowo - lewacką formacją intelektualno - artystyczną, co jest zrozumiałe, choćby z powodu ich przywiązania do poprawności politycznej i obyczajowego luzu. Ale te elity nie są pozbawione instynktu obywatelskiego, nie mówiąc o instynkcie samozachowawczym. Media lewicowe przez długi czas podkreślały zalety socjaldemokratycznego kanclerza Gerharda Schrödera i sukcesy jakie odnosił w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Jednak, gdy poparcie dla jego partii zaczęło gwałtownie spadać, lewicowe media, z wpływowym tygodnikiem "Der Spiegel" na czele dobrały się kanclerzowi do skóry, łupiąc go za wszystkie potknięcia i za flirt z Gazpromem.
Rząd Schrödera padł po trzech latach drugiej kadencji, powstała wielka koalicja z kanclerz Merkel na czele, a Schröder wylądował na wysokim stanowisku z Gazpromie. Ale to był wstyd! I wcale nie dlatego, że były kanclerz robi w gazie, ale że poszedł na żołd obcego, choć przyjaznego państwa. Tak się skończył Schröder - polityk, dziś nawet jak zabiera głos, to nikt go już nie słucha.
W Polsce kończy się era Donalda Tuska, to widać, słychać i czuć. Okazało się bowiem, że nawet wśród jego zwolenników nie brak istot samodzielnie myślących i suwerennie oceniających rzeczywistość. Wśród celebrytów jest sporo ludzi inteligentnych, wrażliwych na problemy kraju, a przede wszystkim rozsądnych, a więc potrafiących liczyć pieniądze. Kryzys finansowy dotyka nie tylko zwykłego człowieka, uderza również w dziennikarzy, artystów, naukowców i pisarzy. No może z wyjątkiem Moniki Olejnik i Tomasza Lisa. Ale też do czasu.
Okręt Słońce Peru tonie, a więc pora uciekać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110397-grzybowska-dla-wpolitycepl-okret-slonce-peru-tonie-pora-uciekac-jak-monarcha-w-bananowym-krolestwie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.