Jedną z pierwszych moich lektur po chorobie był wywiad Piotra Najsztuba z Moniką Olejnik dla Tygodnika "Wprost". Polecono mi go także dlatego, że "wywiadowana" była łaskawa odnieść się do mojej osoby i moich poglądów.
Zaraz po deklaracji, że w polskiej debacie publicznej zajmuje pozycję "obserwatora, komentatora", Monika Olejnik obwieściła nagle nie zachęcana żadnym pytaniem:
"A tak na marginesie, jak Piotr Zaremba mówi, że zbudowano przemysł nienawiści wobec Lecha Kaczyńskiego, to ja pytam Piotra Zarembę, co zbudowano w stosunku do Bronisława Komorowskiego, który raptem kilka miesięcy jest prezydentem? Zaremba by powiedział, że to jest niewspółmierne do tego, co zrobiono Lechowi Kaczyńskiemu, że tam niesłusznie, a tu słusznie. Mogłam się nie zgadzać z prezydentem, ale zawsze go szanowałam".
To nie jedyny głos o tej treści. Ostatnio bloger Azrael domagał się ode mnie i od Bronisława Wildsteina interwencji na rzecz Bronislawa Komorowskiego, skoro tak bardzo broniliśmy Lecha Kaczyńskiego. I co ja na te wezwania?
Po pierwsze, poprawka: nie przemysł nienawiści, a pogardy, taki jest precyzyjnie ujmując mój wkład w opis polskiego życia politycznego. Wbrew pozorom to ważna różnica. Ja nawet wprowadzając to pojęcie do obiegu tekstem w Rzeczpospolitej, cytowałem amerykańskiego prezydenta T. Woodrowa Wilsona, który prawie 100 lat temu powiedział:
"Ja się nie boję nienawiści, ja się boję pogardy".
Nie chodziło mi o samą agresję w polityce, nad tym skądinąd ubolewam, ale były takie, czasem długie okresy w historii różnych demokracji, kiedy walka polityczna bywała nadmiernie ostra. Kto ponosi większą odpowiedzialność za to, że polska polityka jest szczególnie gwałtowna i naładowana emocjami - moim zdaniem pospołu obie wielkie partie, ich liderzy i pomocnicy owych liderów. Ale przemysł pogardy pojawił się później, był raczej odpowiedzią na tę gwałtowność, choć po części i jej dalszym ciągiem.
I tu rzeczywiście nie zawiodę Moniki Olejnik: powiem "to niewspółmierne". Janusz Palikot wprowadził do polskiej polityki metody nieporównywalne z kimkolwiek innym. Za zgodą swojej partii i jej lidera. Ja nawet dziś nie słyszę padających czy to ze strony polityków PiS czy bliskich im mediów oskarżeń prezydenta Komorowskiego czy kogokolwiek innego z tego obozu o alkoholizm czy homoseksualizm. Winiarz z Biłgoraja sam przyznał się do zamiaru "zniszczenia godnościowych podstaw tej prezydentury". Swoje zadanie spełniał nieomal do ostatniej chwili. Znajdując naśladowców wśród ludzi popkultury, satyryków, także niektórych komentatorów. Trudno z tym porównywać dzisiejsze żarciki z Komorowskiego, na przykład w programie Szymona Majewskiego. Owszem obelgi też się na niego sypią, ale ze strony anonimowych internautów, to jednak inny ciężar gatunkowy. Za obelgi miotane na Lecha Kaczyńskiego można było zasłużyć na pochwały. Więc byli tacy, którzy całkiem nieanonimowo aż się tłoczyli żeby pokazać: Ja też! Ja też!
Skądinąd zaś jestem przekonany, że gdyby nie tamten z premedytacją realizowany plan, Bronisław Komorowski miałby dziś dużo łatwiej. Nie wiem, czy z taką pasją zastanawiano by się nad tym, kiedy usiadł a kiedy nie usiadł, i czy zadbał o parasol dla prezydenta Francji. Prezydentow przed Lechem Kaczyńskim tak bacznie nie obserwowano, a też mieli na swoim koncie różne wpadki. Tylko, że można to skwitować znaną uwagą: "Kto sieje wiatr, zbiera burzę".
Dlaczego to akurat ja mam się szczególnie troszczyć o komfort psychiczny tych, którzy padają dziś ofiarą burzy. Niech najpierw zastanowią się nad swoją rolą w wytworzeniu odpowiedniej atmosfery ci, którym obelgi na Kaczyńskiego nie przeszkadzały. Także Monika Olejnik, która - przyznaję - miała z prezydentem specyficzne relacje oparte na wzajemnej sympatii. Ale chyba nie zrobiła wszystkiego aby korzystając ze swojego statusu "obserwatora, komentatora" powiedzieć: dość tego?
Co powiedziawszy narażę się także wielu naszym czytelnikom. Uważam, że każdemu prezydentowi należy się szacunek, bo taki szacunek jest należny polskiemu państwu. Alergicznie reaguję na głupie inwektywy typu "Komoruski". I gdyby pojawił się PiS-owski Palikot z zadaniem obrzygiwania obecnej głowy państwa dwa razy w tygodniu, protestowałbym. Rzecz w tym, że się nie pojawił.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110349-piotr-zaremba-red-monice-olejnik-w-odpowiedzi-dlaczego-nie-ronie-lez-nad-losem-obecnego-prezydenta
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.