Kazik Staszewski: głosowałem na PO, więcej nie pójdę na wybory. "Ten rząd w ogóle nie zwraca uwagi na gospodarkę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kadr z filmu "Czarny czwartek"
Kadr z filmu "Czarny czwartek"

W "Newsweeku" Kazik Staszewski, lider zespołu "Kult", rozmawia z Robertem Ziębińskim o filmie "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski" do którego nagrał tytułową, historyczną balladę. Przy okazji jednak składa deklarację polityczną. Ważną, bo wpisującą się w coraz modniejszy wśród niedawnych przyjaciół Platformy Obywatelskiej nurt rozczarowania tym ugrupowaniem. Staszewski stwierdza:

Lubię mój kraj, tu się urodziłem. Dlatego tak często irytuje mnie to, co się dzieje z tym państwem. Ale myślę tu bardziej o sprawach związanych z gospodarką, wzrostem cen, spadkiem komfortu życia. Sprawach, na które obecny rząd  - na który głosowałem w 2007 roku, ale zaznaczam: przeciwko PiS - zupełnie nie zwraca uwagi. Więcej zresztą na wybory nie pójdę, nie ma takiej opcji. Nadal "nie wierzę politykom". I nigdy nie uwierzę.

Staszewski jest pytany o stosunek do tragedii smoleńskiej, ale unika jasnej deklaracji. Stwierdza tylko, że polskie społeczeństwo było podzielone przed 10 kwietnia, a tragedia ten podział pogłębiła:

Powiem tak: nie sądzę, aby Tusk z Putinem zamordowali Kaczyńskiego.

Ciekawy jest też wątek historii najnowszej. Piosenkarz kilkakrotnie wraca do wątku odpowiedzialności Wojciecha Jaruzelskiego za masakrę na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku - o tych właśnie dniach opowiada film Antoniego Krauze. Kazik stwierdza:

Żeby jednak nie tylko kadzić twórcom "Czarnego czwartku", to zaznaczam, że bardzo mi brakowało w tym filmie generała Jaruzelskiego. Rozumiem, że teraz w Polsce kreowany jest na człowieka honoru i generała, który pięknie się starzeje, co jednak nie zmienia faktu, że był wtedy na Wybrzeżu postacią bardzo istotną.

I dalej:

Nie trudno zauważyć, że my, Polacy, zupełnie zaniedbaliśmy nasze kino historyczne. Niemcy zały zcas trzymają rękę na pulsie, kręcą rozliczeniowe filmy, żeby nie pozwolić społeczeństwu zapomnieć o tym, co się działo podczas wojny i po niej, jak choćby "Życie na podsłuchu". A my położyliśmy na historię lagę, niesłusznie. Dlatego muszą powstawać takie filmy jak "Czarny czwartek". Żebyśmy nie zapomnieli. Mam tylko nadzieję, że następnym razem ktoś pokaże więcej działalności Jaruzela.

Staszewski stwierdza też, że daleki jest od rozczulania się nad komunistami.

To byli namiestnicy okupanta i tyle. Dzisiejsi komuniści to też namiestnicy, tyle, że swoich kieszeni

- stwierdza Staszewski.

I jeszcze jeden wątek. Otóż zdaniem Kazika Staszewskiego, po 1989 roku zniknęła oficjalna cenzura, ale wolność słowa nie była i nie jest pełna. Opowiada jak tuż po upadku komunizmu w radiowej Trójce zakazano mu emisji piosenki "45/89", bo "pojawił się w niej głos miłosiernie nam panującego prezydenta Jaruzelskiego, co mogło go obrażać". Utwór ostatecznie poszedł, kiedy zaczęły go emitować stacje komercyjne.

 

wu-ka, źródło: Newsweek

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych