Monika Olejnik: "(...) zginęło 96 osób. Teraz dorabia się do tego ideologię, że to była elita, a to byli różni ludzie, którzy nie powinni zginąć"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W najnowszym numerze "Wprost" wywiad dwojga celebrytów polskiego dziennikarstwa. Piotr Najsztub gawędzi sobie z Moniką Olejnik o kondycji polityki, katastrofie smoleńskiej i sztampowej debacie publicznej, w której wszystko jest przewidywalne.

Na początek refleksja na temat polityków:

To jest niesamowite, jacy oni są przewidywalni. Bardziej niż kiedyś, ta monotonia zaczęła się kilka lat temu.

Są sformatowani?

Tak, i mają takie same licencje.

A może przestali już być politykami?

To kim są właściwie?

Właśnie, kim?

Takimi celebrytami, też blogerami, są tubą swoich przywódców, nie potrafią mieć indywidualnego zdania, nie potrafią rozumieć, nie potrafią analizować i są stadni. Kiedyś było stadne dziennikarstwo, teraz są stadni politycy.

Ale red. Najsztub czujnie dopowiada, że i z dziennikarzami nie jest najlepiej:

Stadne dziennikarstwo pozostało, zadajemy te same pytania.

To prawda, ale teraz gremialnie specjalizujemy się raz w arabistyce, raz w rajdach samochodowych, raz siedzimy za kierownicą, raz za sterami samolotu – znamy się na wszystkim. I politycy też znają się na wszystkim.

To by świadczyło, że razem tworzymy jakąś trupę objazdową, która wprawia kraj w wirowanie...

I jesteśmy w wiecznym wirowaniu i w takim dygocie. (...)

Monika Olejnik pytana o to, czy dziennikarze (czyt. celebryci)  nie mają sobie nic do zarzucenia:

Myślisz, że istnieją jakieś pytania, którymi moglibyśmy przełamać schemat znanych wcześniej odpowiedzi, że jakichś pytań nie zadajemy, a moglibyśmy?

Nie, zadajemy wszystkie pytania, jakie można zadać, poza pytaniami, czy ma pan kochankę, czy pana kochanka jest szpiegiem albo czy pana kochanka wpływa na pana, ale nie jesteśmy w bunga bunga i tu nie są Włochy. Może jesteśmy, ale o tym nie wiemy. Nuda.

Dalej tuza polskiego dziennikarstwa narzeka na brak wielkich intelektualistów w polityce:

Brakuje mi takich ludzi w polityce jak Jan Rokita, Bronisław Geremek...

Bo?

Bo to byli intelektualiści, z Bronisławem Geremkiem można było się nie zgadzać, ale czuło się wielkiego człowieka, a teraz nie ma ludzi z autorytetem ani w Kościele, ani wśród polityków.

Wspólnymi siłami pomniejszyliśmy autorytety.

To prawda, niszczyliśmy je.

Nam się zdaje, że mimo tego niszczenia - doceniamy to bicie się w piersi - i przemilczania są jeszcze autorytety i intelektualiści w polityce. Wystarczy wyjść z opłotków redakcji na Czerskiej.

W dalszej części rozmowy Najsztub i Olejnik dyskutują o katastrofie smoleńskiej i raporcie MAK. Red. Najsztub "dociekliwie" dopytuje o uczucie upokorzenia:

Poczułaś się spoliczkowana raportem MAK?

Poczułam się wkurzona, że jakaś pani Anodina mówi, że generał ma nie wchodzić do kokpitu. Myślę sobie: dlaczego ten generał wchodził do kokpitu, dlaczego pani Anodina ma pouczać Polskę, że powinny być przepisy tego zabraniające?

Skoro wszedł, to być może pani Anodina powinna nas pouczyć?

Wydaje mi się jednak, że my sami powinniśmy wiedzieć, co mamy zrobić.

A co z poczuciem upokorzenia?

Poczułam się źle, że ten kokpit traktowano jak salonkę, że w tym samolocie odbywało się jakieś szaleństwo od początku do końca. A ty się dobrze poczułeś?

Emocji nie miałem żadnych, bo fakty mniej więcej znaliśmy wcześniej. Nie poczułem się spoliczkowany.

A największym skandalem nie było to, że generał Błasik miał 0,6 promila, tylko to, że usłyszeliśmy krzyki tych, którzy zginęli! Tego się nie robi rodzinom! Chyba żadna komisja na świecie czegoś takiego nie zrobiła. Krzyki zrozpaczonych ludzi. Po co?!

Ze strachu przed odpowiedzialnością.

Natychmiast po tej konferencji powinna być konferencja Millera i na niej powinny być zapisy z wieży kontrolnej! A z drugiej strony, jak słyszę od naszych polityków „skandal", słyszę Napieralskiego, że „honor naszego generała", „honor naszych pilotów", to myślę: Boże, gdzie my jesteśmy, lepiej, żebyśmy się zabili, ale nie wiedzieli, jakie błędy popełnili nasi piloci.

Polityka już przestaje być polityką i staje się wyłącznie grą?

Grą pod tytułem: dopaść, zabić, dopaść, zabić, upokorzyć.

Zresztą Monika Olejnik na końcu wywiadu uznała, że bardziej niż gen. Anodina upokorzyła ją wypowiedź młodego posła PiS, Mariusza Kamińskiego, który zarzucił premierowi Donaldowi Tuskowi, że nie ma honoru. No cóż, kwestia wrażliwości.

Jeden z ciekawszych momentów rozmowy to dyskusja o zamachu, jako ewentualnej przyczynie katastrofy smoleńskie. Pani Monika tak sobie wykombinowała, że jednak teza zamachu jest bez sensu, choć czeka jeszcze na ustalenia prokuratury w tej sprawie:

Wierzę w to, że nasza prokuratura wyjaśni, co się wydarzyło, aczkolwiek dosyć długo czekam na to, żeby prokuratura odpowiedziała, czy to był zamach, czy nie. Bo jak pytam pana prokuratora, a on mówi, że nie było zamachu konwencjonalnego, no to pytam, czy był niekonwencjonalny, i nie dostaję odpowiedzi. I co się dziwić, że strasznie dużo ludzi, inteligentnych, wierzy w zamach.

A ty właściwie dlaczego nie wierzysz?

Bo to byłoby idiotyczne. Najpierw chcieli zabić swojego pilota i spowodować katastrofę iła, tak? A potem chcieli spowodować katastrofę Tu-154? A z tym naszym jakiem to co, najpierw próbę na nim zrobili?

Tak kombinujesz...

Tak kombinuję. A po co miałby być zamach? Rozumiem, że Lech Kaczyński był antyrosyjski, ale Lech Kaczyński miał bardzo złe notowania i prawdopodobnie by nie wygrał wyborów prezydenckich, więc po co mieliby go zabijać? Nie był taką siłą, która rządzi światem. Więc jeśli nie ma teraz zamachów na przywódców, którzy rzeczywiście czynią dużo zła przeciwnikom, to dlaczego ktoś miałby zrobić zamach na Lecha Kaczyńskiego i kto? Miedwiediew, Putin? Bzdura.

No, jakieś zło chyba...

W to nie wierzę, choć jestem czytelnikiem „Naszego Dziennika" i „Gazety Polskiej".

Lektury tych gazet dostarczają pani Monice materiału do zajęć ze studentami, których uczy, na czym polegają różnice w interpretacjach tych samych informacji w mediach. Domyślamy się, które media są traktowane jako wzorzec z Sevres.  I już nie możemy się doczekać wychowanków pani Moniki, po płatnych stażach w tvn24.

Co będzie robić Monika Olejnik 10 kwietnia? Poprowadzi program, jakoś dociągnie do 19 kwietnia i potem będzie się beatyfikować:

A ty gdzie będziesz 10 kwietnia, że zadam ci już tradycyjne polskie pytanie?

To niedziela, więc o 9 będę miała „Śniadanie z Radiem Zet". 11 kwietnia poprowadzę „Kropkę nad i". I tak dociągniemy do 18 kwietnia, potem się wszyscy pogodzimy, bo 1 maja trzeba będzie się beatyfikować, wszyscy się będą kochać, a potem znowu...

Otrzeźwienie z naszej strony przyjść nie może?

A są jakieś autorytety wśród dziennikarzy? Przecież widzisz, jak się dziennikarze nienawidzą. Było tak kiedyś, przez te 20 lat?

Najlepszy kawałek zostawiliśmy na koniec. Oto red. Monika Olejnik wspomina gafy prezydenta Komorowskiego, Kaczyńskiego i Kwaśniewskiego i wychodzi jej, że na tle następców, to jednak prezydent Kwaśniewski "miał dobre maniery i miał fantazję". No to prawda, zwłaszcza w Charkowie. Fantazji mu nie brakowało. Jak się owijał flagą UE również. A już na wykładach dla ukraińskiej młodzieży to sobie tak pofantazjował, że hej.

Strasznie mnie rozśmiesza to, co robi prezydent, który siada, nie patrząc na to, że Angela Merkel stoi. Przypomina mi się Lech Kaczyński, który miał kwiaty do góry nogami... Nie wiem, co w tych facetach jest: albo coś z flagą nie tak, albo z parasolem nie tak.

Nie są spostrzegawczy.

Może nie są spostrzegawczy. Jednak Aleksander Kwaśniewski miał dobre maniery i miał fantazję, bo jak robił coś nie tak, to przynajmniej wsiadał do bagażnika auta, a gdyby była dama, toby ją przepuścił. Tego możemy być pewni.

No i już tak naprawdę na koniec, tytułem puenty, garść przemyśleń historiozoficznych i futurologicznych:

Najgorszą rzeczą, która nam się przydarzyła, jest katastrofa smoleńska, bo zginęło 96 osób. Teraz dorabia się do tego ideologię, że to była elita, a to byli różni ludzie, którzy nie powinni zginąć, nie powinni być wepchnięci do tego samolotu. I najbardziej mnie wkurza to, że tam siedziało tylu generałów i nie spojrzeli na siebie i nie pomyśleli: tak nie może być!. Bo jak jesteś prezydentem, generałem, to nic ci się nie może stać? Klich nie mógł zwrócić uwagi, bo to było na zaproszenie prezydenta, Kancelaria Prezydenta nie pomyślała, bo chciała, żeby jak najładniej wyglądała uroczystość.

W obliczu Smoleńska nie ma negatywnych scenariuszy?

Wszystko już przeszliśmy. Może jeszcze Jarosław Kaczyński dojdzie do władzy, zostanie premierem i wypowie wojnę Rosji, ale jesteśmy w NATO, więc może nam się jakoś uda?

A zatem, kto nie chce wojny, niech nie głosuje na Jarosława Kaczyńskiego. Tako rzecze pierwsza dama polskiego dziennikarstwa (przynajmniej w skali tvn24 i radia zet).

 

Bar, źródło: wprost.pl

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych