Przykład Węgier pokazuje, o co toczy się dziś poważny i niejawny spór wewnątrz Unii. Chodzi o demokrację, o relacje między państwami i o politykę.
Zdaniem socjolog, przypadek Węgier odpowie na pytanie, czy i w jakim zakresie wynik wyborów w poszczególnych państwach Unii "podlega swoistej kontroli i ingerencji unijnych władz lub najsilniejszych państw tejże Unii". Innymi słowy: co może zmienić zwycięska partia:
W Hiszpanii - jak widać - wiele, bo wygrała lewica, na Węgrzech - jak sugerują media - niewiele. Czy dlatego, że wygrała centroprawica?
Węgry odpowiedzą też na pytanie, na ile spór między lewicą i prawicą będzie sporem formacji "mających równe prawo do kształtowania wspólnych rozwiązań w sferze gospodarczej, społecznej i kulturowej, a na ile pod pozorem postpolityki będziemy przywracać hegemonię jednej wizji Europy":
Środowiska lewicowe używają w tym sporze takich kategorii, jak słuszność i niesłuszność, czy nowoczesność i zacofanie, sugerując, że wszyscy "apolityczni", "niezależni" eksperci od praw człowieka i organizacji międzynarodowych są po jednej, słusznej stronie, tej, która pod sztandarem postpolityki ukrywa najzwyczajniej na świecie lewicę.
"SE" pyta, czy dziś na Węgrzech mamy do czynienia "z budową lokalnej odmiany IV RP":
Orban i jego Fidesz rzeczywiście odwołują się do sanacji państwa, jednak proponowane zmiany w konstytucji, np. ochrona życia poczętego czy przypomnienie roli wartości chrześcijańskich my wprowadziliśmy już w drugiej połowie lat 90. Podobieństwo tkwi w próbie ograniczenia dominacji lewicy w mediach.
Na twierdzenie, że "chodzi o zawłaszczanie mediów", socjolog odpowiada:
(...) media publiczne są także po to, by wyborcy mieli możliwość uczestniczyć w sporze różnych formacji politycznych i różnych punktów widzenia. Z wielu badań wynika, że większość dziennikarzy jest liberalno-lewicowa, a zwyczajny ogląd sytuacji w Polsce, zapewne także na Węgrzech, pokazuje, że to lewicowe formacje polityczne "rządzą" mediami w państwach postkomunistycznych. Nikt w Unii nie krytykuje Polski za likwidację programu Pospieszalskiego, Wildsteina czy Ziemkiewicza.
Dr Fedyszak-Radziejowska zauważa, że "zwycięstwo Orbana było dużo bardziej przekonujące niż zwycięstwo PiS":
W Polsce poparcie dla prawicy rozłożyło się na PO i PiS. Dzisiaj widać, jak dalece PO wprowadziła swoich wyborców w błąd. Orban otrzymał poparcie ponad połowy swoich rodaków i to określa jego możliwości działania zarówno w sferze gospodarczej, jak i politycznej. J. Kaczyński był premierem w sytuacji dalece mniej komfortowej.
Czy więc eksperyment węgierski, jeśli się powiedzie, będzie promieniował na inne kraje?
Polacy są społeczeństwem, w którym łatwo wywołać poczucie wstydu i kompleksów. Mamy też elity, które nazwałabym podobnie, jak nazywa się rodziców odbierających swoim dzieciom poczucie własnej wartości - są toksyczne! O własnym społeczeństwie myślą - naprawdę! - że jest ksenofobiczne, roszczeniowe, żebraczo-złodziejskie, moherowe, i co tam jeszcze... Nic dziwnego, że tak wielu Polaków jest niebywale wrażliwych na zewnętrzne opinie. Słuchamy z uwagą nie tylko tego, co mówi o nas kanclerz Merkel, lecz także premier Rosji. W niemieckiej prasie pojawił się krytyczny wobec Orbana artykuł zatytułowany "Niemcy oczekują zmiany prawa medialnego na Węgrzech". Ciekawe, czy Węgrzy okażą się równie podatni na medialną, zagraniczną presję i ulegną, jak kiedyś Polacy?
Dobre pytanie.
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110113-dr-fedyszak-radziejowska-czy-wegrzy-okaza-sie-rownie-podatni-na-medialna-zagraniczna-presje-i-ulegna-jak-kiedys-polacy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.