Mistewicz: PO pomogłaby dymisja rządu. Bo straszenie Kaczyńskim i Macierewiczem przestaje działać. "Syndrom wypalenia"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Po posiedzeniu rządu. Fot. PAP
Po posiedzeniu rządu. Fot. PAP

Takie wywiady czytamy szczególnie uważnie nie tylko dlatego, że niosą ciekawe "insiderskie" informacje. Także sposób analizy Eryka Mistewicza wydaje się mieć "wyznawców" wśród części kierownictwa PO. Ale jest też ciekawym wywodem, w który warto się wczytać. W udzielonym Małgorzacie Subotic a publikowanym przez  "Rzeczpospolitą" wywiadzie Mistewicz proponuje ni mniej ni więcej tylko autodymisję całego gabinetu PO/PSL.

Jak twierdzi, porównując sytuację w Polsce i we Francji, gdzie taką autodymisję niedawno przeprowadzono, wymiana jednej trzeciej gabinetu pozwoliłaby Tuskowi dotrwać do końca kadencji i mieć nadzieję na kolejną wygraną. Przy okazji Mistewicz w ciekawy sposób definiuje miejsce, w którym znalazła się partia Donalda Tuska:

To najtrudniejszy moment Donalda Tuska. Jeśli potwierdzi się tendencja odwracania się wyborców od Platformy, będzie ona już nieodwracalna. Na pewno przed najbliższymi wyborami.

Według Mistewicza, Platformę zaczął dotykać syndrom wypalenia.

Straszenie Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem przestaje działać. Premier Donald Tusk w sejmowym wystąpieniu po upokorzeniu Polski raportem MAK znów chciał wywołać spór "racjonalna PO" kontra "nieprzewidywalny, groźny PiS" i niewiele z tego wyszło. Spór PO - PiS zaczyna być odbierany także przez wyborców Platformy jako anachroniczny, donikąd nie prowadzący.

Strach przed Kaczyńskim nie wystarczy już, aby głosować na PO. (...) Po trzech latach rządów nie ma już żaru i esprit konstytuującego radość, którą emanowała Platforma. Nie ma tej drużyny, tego zwycięskiego Manchesteru United, tego U2. Są poobijani, warczący na siebie politycy czy wręcz politykierzy, jakich wyborcy pamiętają z epoki SLD czy AWS.

Propozycja Eryka Mistewicza idzie najdalej z tych, które znane są opinii publicznej. Proponuje on bowiem ni mniej ni więcej tylko dymisję, w pełni kontrolowaną przez Donalda Tuska, całego rządu. Mistewicz sięga tu do doświadczeń francuskich i podobnej operacji, jaką przeprowadzono przed kilkoma miesiącami właśnie we Francji. Nicolas Sarkozy doprowadził do dymisji całego rządu. W operacji "remanent rządu" zdymisjonował premiera i pokazał, że to on trzyma wszystkie nitki władzy.

Dzień później ponownie powołał Fillona na stanowisko premiera. Przy okazji dokonał przeglądu pracy resortów. Część ministrów pochwalił i utrzymał na stanowiskach, a kilkunastu sekretarzy stanu pozbawił tek. Kilka resortów połączył w ramach oszczędności. Kilku ministrów ruchem konika szachowego zmieniło obszary kompetencji.

Z kultury na obronę - dlaczegóż by nie?"

- opowiada Mistewicz.Twierdzi, że Sarkozy w ten sposób:

Przegrupował siły. UMP, partia Sarkozy'ego, również przygotowuje się do następnych wyborów w 2012 roku. Wymiana jednej trzeciej rządu po dwóch trzecich kadencji nadała impet tej ekipie, rozbudziła nadzieję na ponowną wygraną, dokończenie reform (...). Sarkozy zaczął pisanie swojej historii jakby od nowa, odzyskał komfort sytuacji.

Dla Donalda Tuska okazuje się, że byłyby "plusy dodatnie" takiej sytuacji.

Pokazuje się jako silny lider. I nie buduje sobie na przyszłość armii wrogów. Żaden z ministrów dotkniętych remanentem rządu nie odbiera dymisji jako wymierzonej akurat w niego (...) W czasie podwyższonego medialnego jazgotu tylko on wie, kto z rządu odejdzie, kto przetrwa. To nie lobbyści firm farmaceutycznych, wykorzystując media i grając politykami opozycji, odwołują ministra zdrowia, firm kolejowych - ministra transportu, ubezpieczeniowych - polityki socjalnej, itp. To on rozlicza ministrów z postawionych zadań. Jednocześnie pokazuje, że wsłuchuje się w głosy wyborców. Mobilizuje rządzących do lepszej pracy. Wprowadza świeżą krew. Daje impuls do odzyskania wiary przez wyborców.

Zwracając uwagę na różnicę w systemie instytucji Polski i Francji, Mistewicz zauważa, że i w jednym i w drugim kraju wszystkie ośrodki władzy znajdują się w jednych rękach - we Francji w rękach rządzącej UMP, w Polsce PO. Do nich należy i urząd prezydenta, i urząd premiera, i szefostwo parlamentu.

To drużyna musi podjąć decyzję

- podkreśla Mistewicz i w ciekawy sposób wskazuje potencjalne najsłabsze ogniwa rządu Tuska z ewentualnymi sugestiami "skaperowania" do rządzenia krajem ekipy bliskiej PJN. Bardzo ciekawy to wywiad, i ciekawa, warta uważnej lektury analiza.

 

kam, źródło: rp.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych