O patriotyzmie się nie dyskutuje. Czy dlatego, że temat nudny czy dlatego, że trudny? A może jest z nim tak jak z miłością - jest, ale dyskutować o nim jest rzeczą niemęską. Może dlatego właśnie nikt nie podjął dyskusji z Rafałem Ziemkiewiczem, który w Rzeczpospolitej z 29 stycznia 2011 napisał o patrioryźmie bardzo ciekawy artykuł "Znaleźć szczęście w domu".
Artykuł traktujący o specyfice polskiej miłości do ojczyzny. Jej - zniechęcającej nas - koturnowości i tragiczności. Muszę przyznać, że i ja kilkakrotnie podchodziłem do dyskusji z autorem "Czasu wrzeszczących staruszków". Ciężko mi było podjąć ten temat.
Publicysta, sposób w jaki na ogół pojmujemy umiłowanie ojczyzny, kładzie na karb źle rozumianego romantycznego pojęcia patriotyzmu, oraz widzenia naszej historii jako ciągu samobójczych czynów. Od wysadzającej się w powietrze postaci Michała Wołodyjowskiego, po szarże z szablami na czołgi, czy też popełniającego seppuku księcia Józefa Poniatowskiego albo wysadzającego się wraz z redutą Juliana Konstantego Ordona. Taki fałszywy obraz patriotyzmu zdaniem Ziemkiewicza zniechęca do niego. I moim zdaniem ma on rację. Tylko szaleniec decyduje się na śmierć gdy nie uda mu się wypełnić zadania. Racjonalnie myślący człowiek, powinien wycofać się, by spróbować bronić swych racji w inny sposób, lub przy kolejnej nadarzającej się okazji.
Skąd się wziął taki nieprawdziwy model polskiego patriotyzmu, który gloryfikuje wyłącznie historie "o męczeństwie pokoleń, bohaterstwie żołnierzy, o zsyłkach, rozstrzelaniach i redutach"?
Autor felietonu w Rzeczpospolitej kładzie to na karb pokoleń, które przyszły po Mickiewiczu, drapujących historię naszego kraju w sztywną powstańczą czamarę. Częściowo ma rację - brak realnie istniejącej ojczyzny powodował u naszych przodków naturalną potrzebę mitologizacji historii. Są i inne tego powody. Szarża konnicy na czołgi była na przykład elementem niemieckiej propagandy okupacyjnej, która miała skłonić podbity naród do "racjonalnego myślenia" i dostrzeżeniu w stawianym oporze bezsensu i szaleństwa. Taka uwspółcześniona historyjka o walce Don Kichota z wiatrakami.
Ziemkiewicz wyjaśnia, że prawdziwy Wołodyjowski zginął przypadkiem, Poniatowski walczył "do ostatka w ramach mającej sens koncepcji politycznej", a Ordon wyemigrował do Szkocji, by stamtąd próbować ponownie włączyć się do walki. A co do machania szabelką to w czasie kampanii wrześniowej były trzy głośne szarże kawaleryjskie na Niemców. Pierwsza pod Krojantami, druga nad Bzurą, oraz trzecia pod Wólką Węglową. Nie wdając się w szczegóły - wszystkie trzy miały uzasadnienie militarne.
Wynika więc z tego, że cały ten nasz nadęty, "sztuczny" patriotyzm wziął się albo z zakłamania (celowego bądź nie), lub ze złego rozumienia historii. Obawiam się, że te wszystkie historie o Polakach opowiedziane przez J.T.Grossa wpisują się w ten nurt.
Ale fałszowanie historii to nie tylko przeinaczanie faktów, kreowanie nowych zdarzeń, ale również przemilczanie rzeczy chwalebnych.
W świetle tego wszystkiego niepomiernie zdziwiło mnie wyartykułowane przez Rafała Ziemkiewicza przekonanie o "przesycie romantyzmem" i jego sprzeciw "przed zastępowaniem w polskim myśleniu polityki poezją" w odniesieniu do patriotycznych wypowiedzi i politycznych wierszy Rymkiewicza czy "De profundis" Wojciecha Wencla. Przede wszystkim nie rozumiem jak można mówić o "zastępowaniu". Funkcje poezji, publicystyki czy realpolitik są jakby inne. W Rzeczpospolitej z 09.11.2010 roku Wencel napisał:
Można służyć ojczyźnie, prowadząc odważną politykę zagraniczną albo prywatne przedsiębiorstwo, głosując w wyborach albo pisząc wiersze. W każdej dziedzinie da się myśleć i działać „po polsku".
Wencel w swych wierszach nie daje wyrazu "chorobliwemu zafascynowaniu śmiercią, rozkładem, mordem i rzezią" jak chciał inny publicysta pisujący na łamach Rzeczpospolitej - Andrzej Horubała. Poezja nie jest też wyrazem jego nekrofitycznej obsesji. Wenclowi chodzi o prawdę. O odrzucenie maski politycznej poprawności, która prezydentowi nie pozwala w Auschwitz powiedzieć, że zbrodni tej dokonali Niemcy, która kładzie na usta palec gdy mowa o ukraińskich rzeziach na Wołyniu, czy marginalizuje problem energetycznego bezpieczeństwa kraju. A skoro rządzący historycy nie mają szacunku do przeszłości, zadanie to musi spocząć na innych - literatach, dziennikarzach i zwykłych obywatelach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109953-jaki-patriotyzm-prawdziwy-wolodyjowski-zginal-przypadkiem-poniatowski-walczyl-do-ostatka-a-ordon-wyemigrowal-do-szkocji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.