"Gazeta Wyborcza" oburza się, że uczniom III LO w Opolu pokazano film "List z Polski" Mariusza Pilisa, zrealizowany na zlecenie telewizji holenderskiej dokument o okolicznościach katastrofy smoleńskiej; dokument, który w internecie obejrzało kilkaset tysięcy osób (w telewizji nie, bo nasze telewizje puszczają tylko rosyjskie filmy o Smoleńsku).
Zdaniem "Gazety" "List z Polski" dobry nie jest, ponieważ rzekomo "lansowana jest [w nim] teza o zamachu w Smoleńsku". Jak wiadomo, pytanie o zamach wyklucza z grona civitas.
A jako argumenty za tezą o rosyjskim zamachu na polskiego prezydenta przedstawia m.in. zdjęcia z białoruskiej prasy, jak to Rosjanie wymieniają żarówki w lampach pasa startowego, albo fragmenty krążących po sieci filmików, w tym o tytule "TMC-65" prezentującego, jak można wyprodukować mgłę.
Dyrektora nie broni nawet to, że nie narzucał swojego zdania:
Przed puszczeniem tego filmu wicedyrektor Marek Białokur powiedział jedynie "Sami wyróbcie sobie opinię na temat tego, co się stało" - relacjonują nam uczniowie III LO. Proszą o anonimowość. - Nie opłaca się ujawniać nazwisk - dodają.
O, proszę, i do tego w szkole panuje terror, boją się mówić. Ale polska młodzież jest mądra, i wie, że prawdę pisze "Gazeta Wyborcza":
Film im się nie podobał. - Jakieś półprawdy, niedopowiedzenia. Poza tym był najzwyczajniej w świecie nudny i niektórzy wyszli. Inni oglądali z przymrużeniem oka. Mnie tylko zniesmaczył - podkreśla jeden z uczniów.
Czy młodzież używa na co dzień słowa "zniesmaczył"? Pierwsze słyszymy, ale możliwe, że młodzież, która w domu ma kontakt z "GW" jest nadzwyczaj dojrzała (ciekawe czy "zniesmaczają" ją kpiny z ofiar 10/04?).
Do tego uczniowie - wypowiadający się ze swobodą dojrzałych krytyków literackich - mają zastrzeżenia do formalnej konstrukcji spotkania:
Po filmie można było zadawać pytania reżyserowi. Więc niektórzy zapytali m.in. o to, co Polska może zrobić, skoro Rosja jest silniejsza, albo czy autor filmu nie obawia się zemsty Rosjan. - Zabrakło jednak zupełnie komentarza na temat nieścisłości czy manipulacji w filmie. W ogóle nie było dyskusji o tym, czy ten "dokument" przystaje do rzeczywistości. Albo chociaż wyjaśnienia tego, czy naprawdę można na życzenie wyprodukować mgłę, która przysłoniłaby widoczność dla takiej maszyny, jaką był Tupolew - mówią nam uczniowie.
Civitas "Gazety" wie jednak, że w razie czego centrala zareaguje:
W domach opowiedzieli o filmie rodzicom. A ci zadzwonili do "Gazety". Również chcą pozostać anonimowi. III LO to renomowane liceum, trudno się tam dostać, nie chcą więc zadzierać z dyrekcją.
Ale jest gorzej niż myśleliśmy. Młodzież mogła też dowiedzieć się, że Lech Wałęsa naprawdę był zarejestrowany jako "TW", i współpracował przez dwa lata (o czym wiedzą też redaktorzy "GW", ale o czym nie piszą):
Rodzice zauważają jednak, że uczniom puszczano już też film o agencie "Bolku", na spotkanie do szkoły zaproszono również Sławomira Cenckiewicza, współautora książki, w której Lechowi Wałęsie zarzucono współpracę z bezpieką.
Powstaje pytanie: czy możliwe jest jeszcze uratowanie umysłów młodych ludzi z Opola i sprawienie, by jednak wyparli ze świadomości wiedzę o agenturalnej przeszłości byłego prezydenta?
Czy to są krzywdy odwracalne?
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109892-uczniowie-powinni-sie-rozwijac-i-poznawac-rozne-punkty-widzenia-zdaniem-gazety-powinni-poznawac-tylko-jej-punkt-widzenia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.