Zamiast wojny o listy personalna wojna Tuska ze Schetyną. - To była psychodrama - mówi polityk Platformy obecny na wczorajszym nocnym zarządzie PO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP
fot. PAP

Zarząd PO miał radzić nad pierwszymi miejscami na listach wyborczych. Spodziewano się kilku mocnych starć.

Na przykład w Poznaniu między szefem regiony bliskim Grzegorzowi Schetynie Rafałem Grupińskim i jego poprzednikiem Waldym Dzikowskim powiązanym ze "spółdzielnią" Cezarego Grabarczyka i grającym na opiekę samego Tuska. Albo w Krakowie, gdzie spółdzielca Ireneusz Raś usiłuje wygryźć z listy sprzymierzonego z marszałkiem Schetyną Jarosława Gowina.

Ale ten temat przeniesiono na następne posiedzenie. Powód? Już na początku Donald Tusk wspierany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz zaatakował mocno samego Schetynę. Miał mu za złe krytykę postępowania rządu w sprawie raportu MAK i zablokowanie - chyba skuteczne, bo konkursy już się rozpoczęły - specustawy, która miała oddać władzę nad posadami w najważniejszych spółkach skarbu państwa tak zwanemu Komitetowi Nominacyjnemu. Tę ideę forsował Jan Krzysztof Bielecki przy poparciu samego Tuska. A Schetyna skorzystał z marszałkowskich uprawnień aby jej nie dopuścić do rozpatrywania tłumacząc, że Bielecki powinien wygrać wybory aby oddawać władzę nad stanowiskami wąskiej koterii menadżerów.

Spór nie doprowadził do niczego, wystraszył tylko platformerskich działaczy. W PO ożywiły się pogłoski, że Tusk będzie próbował złamać wpływy Schetyny w terenie jeszcze przed wyborami. Ten ostatni nastawiony był na unikanie zwady, choć bronił swoich wypowiedzi i decyzji.

poz

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych